Rozdział XXVIII

3.4K 203 38
                                    

Przekląłem w myślach, od razu przenosząc wzrok na May, która bez żadnego ruchu wpatrywała się w telefon. Samuel niemal natychmiast się przy niej znalazł, a ja odszedłem, by nie mogła już w żaden sposób usłyszeć głosu Evana.

Widziałem, jak zdezorientowana, zrobiła mały krok w tył.

Było źle. Kurwa, było bardzo źle, a May w dodatku była tuż obok, nie tylko słysząc Evana, ale wiedząc też, że ma Austina.

By to szlag, jak mogłeś dać się tak podejść, Austin?

Nie miałem pojęcia co robić. Tu nie chodziło o zwykłe porachunki, pokaz władzy, coś za coś, gdzie Austin byłby tylko środkiem do celu, dzięki czemu mógłbym go stamtąd bez większego problemu wyciągnąć. W tamtej sytuacji nikt nie odważyłby się go zabić, ryzykując możliwość utraty jakichkolwiek negocjacji.

Evan na to nie patrzył. Dla niego nie miało to znaczenia. Gdy nie uda się ten sposób, będzie szukał innego.

Nie odwracałem spojrzenia od May, widząc, jak Samuel w jednej chwili zwraca jej uwagę na siebie.

– Będzie lepiej, gdy wrócisz do pokoju – powiedział poważnie i już teraz dostrzegłem, że zdecydowanie się jej to nie spodobało. – Poczekaj tam na nas. Zajmiemy się tym.

Pokręciła przecząco głową.

– Nigdzie nie idę – oznajmiła twardo, cofając się przed Samuelem. – Poradzę sobie, Sam. Pomóż Austinowi. Proszę. Nie pozwól, by coś mu się stało.

Mimo że niczego przed nią nie chciałem ukrywać, w tej chwili wolałem, by nie była przy tym wszystkim obecna. By sobie tego oszczędziła.

Jednak gdy coś postanowiła, trudno było ją od tego odciągnąć. Dla jej własnego dobra kazałbym wyciągnąć ją stąd nawet siłą, tylko w tej chwili nie miałem innego wyboru, niż przystać na jej decyzję. Żaden z nas nie mógł teraz stąd wyjść.

Samuel również musiał wiedzieć, że żadne prośby czy nakazy na nią nie zadziałają i są tylko stratą czasu.

Wskazał na sofę, która stała w rogu pomieszczenia.

– Usiądź tam i postaraj się nie odzywać głośno, zrozumiałaś mnie?

– Zrozumiałam – odpowiedziała, robiąc to, o co poprosił.

Niepewnie ponownie włączyłem tryb głośnomówiący. W duchu miałem nadzieję, że May jeszcze się rozmyśli i zgodzi się zaczekać gdziekolwiek poza tym pokojem.

Zauważyłem, że Nath zawiadomił właśnie Jaya i Carla, których prawdopodobnie nie było w domu.

– Słońce? – wydusił nagle Austin. – Stary, co ty ćpałeś, bo chyba nie nasz towar.

Samuel syknął, szepcząc coś pod nosem, co wyglądało jakby błagał, by Austin stracił przytomność, nim zdąży powiedzieć coś więcej.

Nie miał pojęcia, kto był przed nim, jednak fakt ten nie zmieniał tego, że kiedy go stamtąd wyciągnę, chyba osobiście go zabiję.

Evan ponownie zareagował śmiechem.

– Nigdy nie próbowałem takich rzeczy. Powinienem?

– Ani słowa, Austin – uprzedził go Sam, kiedy najwyraźniej wyczuł, że zbierał się na to, by coś odpowiedzieć. – Daj mi go do telefonu.

Mogłem przysiąc, że właśnie przewrócił na to oczami.

– Szef chce z tobą rozmawiać.

Przymknąłem oczy, słysząc, jak wiele kosztowało go wypowiedzenie tego krótkiego zdania. W jak poważnym był stanie?

Sandersowie | TOM 1 cz. IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz