Rozdział XI

4.1K 173 46
                                    

Stałem oddalony od budynku, który mógł okazać się istotnym znaleziskiem Nathana i Victora. Tylko to nie na nim najbardziej skupiałem wzrok.

Nie było od niej żadnej nowej wiadomości, chociaż napisałem.

Wahałem się, by zostawić ją samą w pokoju, kiedy byłem obok, a teraz, gdy jestem ponad godzinę drogi od niej, zaczynam wariować.

Dlaczego nie odpisujesz, May?

Czułem się z tym źle, że u niej nadal była kamera, o której nie miała pojęcia, ale tak było bezpieczniej. Już kilka razy się przydała. Wiedziałem, że młody ma na nią ciągle oko, a Carl i Isa w razie potrzeby zareagują, jednak co, jeśli coś się wydarzy, a mnie tam nie będzie?

Pierwszą wiadomość wysłałem jej będąc jeszcze w domu. Napisałem w niej, że przez kilka godzin mnie i Sama nie będzie w domu. Nie chciałem wdawać się w szczegóły. Leżała wtedy na podłodze, ale kiedy usłyszała dźwięk telefonu, wstała i wyciągnęła go z szafki, szybko odpisując.

Czy pozwolenie na to, żeby była teraz sama, było dobrym pomysłem? Ktoś ciągle powinien przy niej być.

Odpisz, May.

- Ona nie odpisuje - powiedziałem do Sama.

- Też bym ci nie odpisywał, gdybyś mi zawracał dupę tymi samymi wiadomościami.

- Nie są takie same - warknąłem.

No dobra, może są podobne, ale nie wysyłam ich dużo. To dopiero ósma.

Oparł się o samochód.

- Z niektórymi rzeczami musi poradzić sobie sama, Dave. Nie możemy w to ingerować. Potrzebuje czasu. Jest w stanie z tego wyjść, o ile zrozumie, że to co się wydarzyło nie jest jej winą i nie będzie się bała wpuścić do swojego życia nowych osób. W tym nie mogę jej bardziej pomóc.

- A co z poprzednimi problemami? Wciąż ma koszmary. Nie chciałeś mi wcześniej powiedzieć o czym z nią rozmawiałeś.

- Bo nie jestem pewny, czy chce byś o tym wiedział.

Odchyliłem głowę.

- Na pewno nie będzie miała nic przeciwko, gdy mi powiesz.

Jego kącik ust drgnął.

- Poczekasz, aż się upewnię.

Nie było sensu nalegać. Nigdy nie zdradzi czegoś co było przeznaczone tylko dla niego. Nawet jeżeli byłaby to jakaś głupota.

- A co możesz mi powiedzieć?

- Że chętniej o tym rozmawia, a to jakiś sukces. I chyba dotarłem do tego, co się przyczyniło do tych snów.

Spojrzałem na niego, przeklinając go w duchu. No wiadomo, że mi teraz nie powie.

- Uda ci się jej z tym pomóc?

- Tak myślę. Już od początku wiedziałem, że jest silna psychicznie. Gdyby działała w tej branży i byśmy się niefortunnie spotkali, miałbym z nią kłopoty.

Skrzywiłem się.

- Z pewnością ucieszyłaby się z takiego komplementu.

Ponownie spojrzałem na godzinę wysłania wiadomości, a później na obecną, by zobaczyć ile minęło. Zmrużyłem oczy, patrząc jeszcze raz. Nie odpisywała trzy minuty? Zepsuło się?

- Którą masz godzinę?

Wyciągnął telefon, sprawdzając.

- Dwudziesta trzy.

Sandersowie | TOM 1 cz. IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz