Rozdział XV

3.6K 182 58
                                    

Nath nie wychodził stamtąd już od dobrej godziny. Albo rozmowa całkiem dobrze się im układała, albo nadal nic nie powiedziała. Młody był niemal zafascynowany jej umiejętnościami, więc wcale nie zdziwiłbym się, gdyby zamiast wypytywać o naszą obecną sprawę, zająłby się czymś zupełnie innym. Mimo to i tak musiałem wierzyć w to, że dojdzie do części z Evanem.

Z czystej ciekawości zaglądnąłem do Austina, by przekonać się, jak mu idzie. Stan dwóch przywiązanych mężczyzn mówił sam za siebie. Gdyby nie moje polecenie, że mają pozostać przy życiu, długo bym się zastanawiał, czy faktycznie nadal są na tym świecie. Spojrzałem na ich klatki piersiowe, które z trudem się poruszały, ale dały mi potwierdzenie, że jeszcze żyją.

Powieki jednego z nich poruszyły się, a ciemne spojrzenie wylądowało na mnie. Był słaby, ale iskry w jego oczach wcale nie zgasły. Kiedy wiedział już, że nie ma nic do stracenia, nie ukrywał nienawiści.

Isa podążyła za jego wzrokiem.

– Dave – powiedziała, wycierając ręce.

Zamknął ponownie oczy, pozwalając, aby jego głowa swobodnie opadała, prawdopodobnie nie mając siły, by ją utrzymać.

Austin nigdy nie marnował czasu, ani nie lubił czegoś przeciągać. Działał szybko. W przeciwieństwie do Isy. Mimo to, nigdy nie odpuszczał dopóki nie dowiedział się wszystkiego co go interesowało.

– Powiedzieli coś?

– Tylko dwa miejsca, a moim zdaniem znają ich o wiele więcej – powiedziała miłym tonem, który zapewne miał trafić do ich uszu.

– Zdecydowanie – dodał Austin, lekko rozbawiony. Siedział z boku, najwidoczniej robiąc sobie krótką przerwę.

– Te, które podali, są na terenie La Sargo. Przekazać im to, by sprawdzili?

– Tak – odparłem od razu. – Jeżeli chodzi o handel możecie ich o wszystkim informować. Nie mieli o niczym pojęcia, więc są wściekli. Załatwią to tak, jak trzeba. – Mój wzrok nie opuszczał mężczyzny, którego postrzeliłem. – Zostawiam to wam. Nie dbam o to jak wydobędziecie z nich informacje, ale mają żyć. Możecie wezwać Kevina, gdyby był potrzebny.

– Już do niego zadzwoniłem. Nie był zadowolony, ale kiedy powiedziałem, że dacie mu coś ekstra za to, jakoś dziwnym sposobem się rozpromienił.

Przekrzywiłem głowę, by móc na niego spojrzeć. Zmrużył oczy, gdy zauważył na mojej twarzy pełen szczerości uśmiech.

– Oj tak – przyznałem. – Dostanie ekstra część twojej wypłaty.

Odstawił kubek, mrucząc coś pod nosem. Wstał, biorąc do ręki nóż i patrząc na niego z błyskiem w oczach. Przeszedł obok mnie, stając przed mężczyznami.

– No, panowie, wracamy do zabawy.

Chyba przypadkiem bardziej zmotywowałem go do pracy.

Odszedłem, z powrotem kierując się do Samuela, akurat w momencie, w którym drzwi do pomieszczenia się otworzyły, a ze środka wyszedł Nathan. Nie wyglądał na szczęśliwego, co oznaczało tylko jedno.

– Nic nie powiedziała – stwierdziłem, domyślając się.

Położył dłoń na karku.

– Podała kilka numerów, jednak sprawdziłem je przy niej, nie istnieją. Podała też jakieś skrytki, miejsca, nazwiska, ale nic z tego nie trzyma się kupy i dobrze o tym wie. Nie mam pojęcia co chciała tym osiągnąć.

– Zyskać trochę czasu – zakpiłem. – Czyli nie mamy innego wyjścia. Miała szansę i jej nie wykorzystała.

Minąłem go, chwytając klamkę, jednak jego dłoń mocno zacisnęła się na moim ramieniu, zatrzymując mnie w miejscu.

Sandersowie | TOM 1 cz. IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz