Rozdział XII

3.8K 185 35
                                    

– Co się stało? – warknąłem, czując, jak powoli tracę opanowanie. – Samuel wam mówił, że macie nie zabijać, bo nie wiemy, jak wygląda informatyk, więc możecie mi, kurwa, wyjaśnić, dlaczego on jest martwy?! Czy wy nie możecie, do chuja, zrobić przynajmniej jednej rzeczy dobrze?!

Gdy już prawie mieliśmy tego jebanego informatyka, ci musieli go zajebać! By ich wszystkich szlag! Jeżeli wiedział coś o kontaktach handlarza z Evanem wszystko poszło się jebać!

Samuel przykucnął przy nieprzytomnym mężczyźnie. Oby miał dobry powód, dla którego go zabił, bo przysięgam, że inaczej wyląduje obok niego w tym samym stanie.

– No dalej, wróć do nas – mówił Sam, klepiąc go po policzku. – Jak długo jest nieprzytomny?

– Przyszliśmy tu dosłownie kilka sekund przed wami. Byliśmy w pomieszczeniach obok, kiedy nagle usłyszeliśmy strzał. Zastaliśmy go już nieprzytomnego. Może minuta minęła?

Mężczyzna jęknął, przechylając głowę. Skrzywił się.

Kiedy warknąłem, otworzył przestraszony oczy i chciał wstać, jednak Samuel powstrzymał go przed tym.

– Co się stało? – powtórzyłem swoje niedawne pytanie, nie ukrywając tego, jak bardzo byłem wściekły.

Zauważył to.

– W środku była dziewczyna, dobierał się do niej, a kiedy wszedłem, chciał strzelić, więc zrobiłem to pierwszy.

Zacisnąłem dłoń.

– A z jakiego powodu byłeś nieprzytomny?

Dotknął bok głowy, a na jego palcach pojawiła się krew.

– Chyba za bardzo się wystraszyła. Uderzyła mnie czymś.

– Świetnie, znokautowała cię przestraszona dziewczyna – mruknąłem. Nic nie potrafią zrobić dobrze. – Widzieliście ją? – zapytałem pozostałych.

– Biegła w stronę schodów. Średni wzrost, czarne włosy do ramion. Chyba miała białą bluzkę.

Spojrzałem na Samuela. To ją minęliśmy.

Wciągnąłem telefon, dzwoniąc do Austina.

– Daj wszystkim znać, że jeżeli zauważą dziewczynę, ubraną w białą bluzkę, średniego wzrostu, z czarnymi włosami do ramion, to mają ją zatrzymać. – Zamknąłem oczy, próbując przypomnieć sobie coś więcej. – Miała tatuaż na prawym ramieniu. Niech nie robią jej żadnej krzywdy – zaznaczyłem, bo jeżeli znowu coś spierdolą, to nie wytrzymam. – Boi się, więc niech nie wystraszą jej jeszcze bardziej. I wypuść tego chłopaka. Nie jest nam już potrzebny.

Mężczyźni obok dostali wiadomość.

– Zrobione. Dam też znać telefonicznie kilku osobom.

– Jeszcze jedno. Następnym razem, kurwa, lepiej dobieraj ludzi do tej roboty.

Schowałem telefon.

Czy przynajmniej jedna rzecz nie może pójść bez żadnych komplikacji?

Prawdopodobnie już dawno ktoś ją zatrzymał, gdy tylko sama wyszła z budynku. Wątpię, by ukryła się gdzieś w środku.

– Niech któryś z was z nim zostanie. Najlepiej będzie, jak dostarczycie go do Kevina. Ranę trzeba zszyć.

Zgodnie przytaknęli na polecenie Sam’a. Dogonił mnie, kiedy byłem już w drodze.

Wyszliśmy na zewnątrz, rozglądając się.

– Tutaj!

Spojrzałem w kierunku, z którego dobiegł kobiecy głos. Czyli ludzie La Sargo też byli już poinformowani. Wraz z mężczyznami stała przed czarnowłosą dziewczyną, którą od razu rozpoznałem.

Sandersowie | TOM 1 cz. IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz