Rozdział XVII

4.4K 210 49
                                    

No dobra, może trochę się z tym pośpieszyłam. Nie byłam ani trochę gotowa, odważna, czy jakkolwiek mogłam to nazwać. Gdybym nie siedziała na kolanach Dave'a, dosłownie opleciona przez jego ręce, już dawno uciekłabym pierwszym dostępnym wyjściem.

Serce biło mi jak szalone, a jeszcze nawet nie zaczęliśmy. To wcale nie było łatwe, nawet kiedy starałam sobie wmówić, że to nic takiego.

Wiedziałam, że był tu Dave i Samuel, osoby przy których czułam się bezpiecznie. Wiedziałam, że Samuel zwykłą rozmową potrafił zdziałać cuda, ale chyba dalece przeceniłam swoje możliwości. Wcale nie potrafiłam tego zrobić.

To było za dużo.

Ciągle poruszałam nogą, jakby to miało jakoś pomóc oprócz zirytowania Dave'a, któremu to i tak chyba nie przeszkadzało. Duży pokój stał się mniejszy, a powietrze o wiele duszniejsze.

- Muszę do łazienki - wyrzuciłam z siebie, jako ostatnią deskę ratunku. Próbowałam wstać, ale to było na nic. Dave w tej samej chwili sprowadził mnie ponownie na swoje kolana.

- Siedź - poprosił łagodnie. - Wiem, że wcale nie musisz do niej iść, kochanie.

Musiałam. Może nie z typowych potrzeb, ale musiałam, by się tam zamknąć i nie wychodzić przez najbliższy czas. Gdybym się uparła, to przez naprawdę długi czas.

- Powinna być już w sam raz do picia.

Uniosłam głowę, widząc wyciągniętą dłoń Sama i kubek. Odebrałam go, starając się uprzejmie uśmiechnąć. Starałam to bardzo dobre określenie.

Może nie piłam alkoholu, ale teraz przydałoby się coś o wiele mocniejszego niż kubek ciepłej herbaty, która swoją drogą, była naprawdę dobra. Wypiłam ją duszkiem. Jeżeli coś tam dodał, może zacznie działać nim zwariuję...

- To była zwykła herbata - powiedział lekko rozbawiony, jakby czytał mi w myślach.

Skrzywiłam się, a moja głowa opadła na ramię Dave'a, by po chwili znowu się podnieść.

To od początku nie miało prawa się udać.

- Przepraszam, to nie wyjdzie. - Próbowałam wstać, co było zupełnie bezskuteczne. - Dave...

- May, zgadzasz się, by Dave o wszystkim wiedział? - zapytał całkowicie poważnie.

- Tak - odparłam automatycznie, skupiając się teraz bardziej na uwolnieniu niż na tym co mówił. - Słuchaj, albo mnie w tej chwili puścisz, albo...

- Evan zmusił cię byś zabiła dziecko.

Przestałam się ruszać, gdy słowa lekarza uderzyły we mnie bez żadnego ostrzeżenia i zaczęły odbijać się w mojej głowie.

Od początku to planował. Zaatakować tym, do czego sam dotarł.

Nim w ogóle zdążyłam coś zrobić, nie przestawał mówić, przeciągając to o wiele dalej. Mogłam jedynie słuchać.

- To właśnie nawiedza cię w koszmarach. Chwila, gdy to się działo. Kiedy cię do tego zmusił. Wszystko co robił tobie potrafiłaś znieść. Każdy ból, upokorzenie. Ale z tym nie umiesz sobie poradzić.

Zacisnęłam dłonie, starając się opanować całą gamę emocji. Nie byłam ich nawet w stanie rozpoznać. Gniew, strach, ból, a może też niedowierzanie, że Samuel bez wahania wyciągnął to na wierzch? Że dowiedział się tego tak łatwo?

Uniosłam wzrok, wbijając w niego twarde spojrzenie, chociaż wiedziałam, że zaraz pojawią się łzy, które zobaczy. Które ostatnio nie były czymś, co mogłam powstrzymać.

Sandersowie | TOM 1 cz. IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz