- Nie ma mowy!
Protest Dave'a dotarł do mnie dużo szybciej niż to, co w ogóle powiedział Sam. Patrzyłam nieruchomo na lekarza, czego nie był mi dłużny. Jego zielone tęczówki nie opuszczały mojej twarzy. Nie musiałam odwracać głowy, by wiedzieć, że bracia również zatrzymali na mnie swoje spojrzenia.
Miałam spotkać się z Evanem?
Czułam, jak na samą tą myśl, mój żołądek boleśnie się skurczył, a po kręgach przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
Zacisnęłam dłonie na materiale bluzy, wciąż nie odrywając wzroku od Sama. Miałam wrażenie, że gdy tylko to zrobię, myśli mnie pochłoną. Był elementem, którego w tej chwili kurczowo się trzymałam. W dodatku wydawało mi się, że doskonale wiedział, co teraz dzieje się w mojej głowie. Być może potrafił to zrozumieć dużo lepiej niż ja.
Jak to wszystko mogło się tak diametralnie zmienić? Gdy miałam już nadzieję, gdy zapomniałam, zostało to tak łatwo zniszczone jak mydlana bańka. Ale na co liczyłam? Że zniknie? Że nie pojawi się już nigdy więcej, pozwalając mi po prostu żyć?
Jednak nadszedł wreszcie moment, na który przecież tak długo czekałam. Okazja, gdzie będę mogła zakończyć to raz na zawsze.
Musiałam tylko przezwyciężyć strach. Nie mogłam pozwolić, by przejął nade mną kontrolę. To moje ciało, mój umysł i to ja miałam nad tym władzę.
Byłam gotowa zrobić wszystko, co w jakikolwiek sposób pomoże Austinowi. Wyciągnie go stamtąd żywego.
Nie zostawię go.
- Możemy to załatwić ina...
- Zrobię to - powiedziałam, przerywając Carlowi.
Dave natychmiast zareagował.
- Chyba sobie żartujesz! - krzyknął, łapiąc mnie za rękę. - Znajdziemy inny sposób, by pomóc Austinowi. Na pewno coś wymyślimy.
Pokręciłam głowę, zabierając rękę.
- Mamy tylko dwie godziny, Dave. Nic w tym czasie nie wymyślimy, a Evan wypuści Austina tylko wtedy, gdy zrobię to, co chce.
- Cholera, May. To jebany psychopata! Naprawdę wierzysz w to, że dotrzyma umowy?! Strzeli mu w plecy, gdy ten tylko się odwróci!
- Musimy przynajmniej spróbować! - Również podniosłam głos. - Nie zrezygnuję, jeżeli mogę jakoś pomóc!
- Nie pozwolę ci się narażać - warknął, podchodząc jeszcze bliżej. - Wiem, że się boisz, więc nie udawaj przede mną czegoś innego. Zostajesz w domu i nie obchodzi mnie, czy ci się to podoba, czy nie.
- Nie masz żadnego prawa o tym decydować. Zrobię to, co uznam za słuszne - powiedziałam wściekła. - Nie jestem twoim człowiekiem, byś mógł mi rozkazywać!
- Ale jesteś kobietą, którą kocham! Nie będę patrzeć na to, jak z własnej woli, przerażona, idziesz prosto w jego ręce! Jeżeli coś ci się stanie, nie zniosę tego!
Stałam, już nic więcej nie mówiąc. Czułam, jak ślina, którą przełknęłam, ledwo przeszła przez moje gardło. Co ja miałam zrobić w takiej sytuacji? Nie mogłem przecież odsunąć się na bok. Nie, kiedy to od zawsze było ze mną związane.
Słyszałam, jak Carl mruknął coś pod nosem. Podszedł do Dave'a, stając między nim a mną.
- Dave, sprzeczając się w ten sposób, do niczego nie dojdziemy. May ma rację. Mamy tylko dwie godziny. Nawet gdybyśmy coś wymyślili, nie zorganizujmy tego w tak krótkim czasie. Jeżeli May nadal będzie chciała to zrobić, dobrze wiesz, że żaden z nas nie dopuści do tego, by stała się jej jakakolwiek krzywda.