Miniaturka 46. Szpieg

4K 132 76
                                    

Hermiona zabębniła nerwowo palcami w parapet i westchnęła przeciągle, przecierając zmęczone powieki. Za oknem od kilku dni szalała ulewa, żłobiąc wodne korytarze w londyńskich ulicach i chodnikach. Szary, zimny krajobraz wprowadzał ją w otępienie, co nie ułatwiało logicznego, trzeźwego myślenia, do którego była zmuszona od dłuższego czasu. Szatynka starała się uspokoić rozszalałe myśli na każdy sposób, jednak okrutne wizje, które gościły w jej głowie, nie miały zamiaru jej w tym pomóc. Martwiła się o przyjaciół. Od kilku dni nie dali żadnego znaku życia.

Była Gryfonka rozejrzała się po pomieszczeniu z nadzieją, że któryś z chłopców pojawi się w progu pokoju. Po kilku sekundach bezczynnego wpatrywania się w zamknięte drzwi, zawiedziona powróciła do ponurego krajobrazu za oknem. Kwatera Główna Zakonu Feniksa dzisiejszego dnia była całkowicie pusta. Od miesięcy nie działo się nic, co przyniosło jej członkom nową nadzieję. Myślała jednak, że tego dnia coś w końcu się zmieni.

Jak gdyby słysząc jej myśli, w korytarzu rozległ się huk, a po chwili Hermiona usłyszała podniesione głosy. Zeskoczyła z parapetu w momencie, gdy drzwi pokoju otworzyły się, wpuszczając pięć osób. Harry i Ron trzymali za ramiona krzyczącą i wyrywającą się ciemnowłosą, młodą dziewczynę, a za nimi stało jeszcze dwóch członków Zakonu. Szatynka zagryzła wargę i zrobiła niepewny krok w stronę przyjaciół.

— Hermiono, nie zbliżaj się. Może być niebezpieczna. Seamus prawie stracił przez nią dłoń — ostrzegł Ron i skinął głową na kolegę stojącego za nim.

Hermiona wywróciła oczami. Ronald zawsze zachowywał się wobec niej zbyt opiekuńczo, mimo, że przez ostatni rok ramię w ramię poświęcali swoje życie na walkę z śmierciożercami. Wiedziała, co ostatnimi czasy kieruje przyjacielem, jednak nie chciała tego przyjąć do świadomości. Skupiła wzrok na dziewczynie, która łypała w tej chwili na byłą Gryfonkę z nienawiścią w oczach. Twarz Pansy Parkinson nie uległa zmianie, odkąd widywała ją na szkolnych korytarzach. Ślizgonka wciąż była ładna, długie ciemne włosy zadbane, a ciało szczupłe, wręcz kruche. Jedyne, co się zmieniło, to tatuaż zdobiący jej lewe przedramię. Z tego, co Zakon Feniksa zdążył się dowiedzieć, dziewczyna była wprawioną, wyszkoloną maszyną do zabijania. Mieli okazję zobaczyć kilkukrotnie pokaz jej umiejętności. Jeżeli w czasach szkolnych miała skrupuły, w tej chwili była ich całkowicie pozbawiona.

— Radzę wam mnie wypuścić, szumowiny, nim pozabijam wasze rodziny! Rozszarpię wszystkich na strzępy! Osobiście wymorduję cały ten beznadziejny Zakon, a Czarny Pan mnie sowicie wynagrodzi, gdy przyniosę mu wasze głowy! — brunetka szarpnęła ramieniem, za które trzymał Harry, ale Potter wydawał się niewzruszony.

Skinął głową, a po chwili była Ślizgonka siedziała unieruchomiona na krześle. Nie przestawała jednak bluzgać i wierzgać się, więc Harry westchnął ciężko i potarł dłonią twarz. Spojrzał na przyjaciółkę z nadzieją.

— Możesz coś z tym zrobić? — zapytał zmęczonym głosem.

Hermiona uśmiechnęła się ponuro i kiwnęła głową. Jednym ruchem różdżki sprawiła, że Pansy skamieniała, a jej głos przycichł. Brunetka spojrzała na Hermionę z pogardą, próbując krzyknąć, ale z jej ust wydobył się tylko cichy szept. Z urywków nienawistnej wiązanki skierowanej w jej stronę, zrozumiała tylko coś typu: „popierdolona szlama". Hermiona przeniosła wzrok na przyjaciela.

— Może być? — zapytała wesoło, na co Harry skinął głową i objął Hermionę ramieniem przyjacielsko. Dziewczyny wzrok natychmiastowo się zmienił. Odciągnęła go na bok tak, by nikt nie mógł ich usłyszeć. — Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej, Harry.

— Jestem zmęczony, Hermiono. Chciałbym, żeby w końcu nam się udało... To trwa stanowczo zbyt długo. Wiedziałem, że nie będzie łatwo, jednak...

Miniaturkowy Świat // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz