Miniaturka 15. Tajemniczy opiekun cz.1

7.8K 209 32
                                    


Miłego czytania Wam życzę, zwłaszcza kredenss, dla której ta miniaturka została napisana! <3

_________________________________________

Londyn rok 1998. Całe miasto spowija szara mgła i roznoszący się w powietrzu odór wojny. Nikt nie jest bezpieczny, śmierciożercy z każdym dniem przejmują coraz większą część mugolskich dzielnic. Za każdym rogiem można spodziewać się ich obecności, spotykać się z ich okrucieństwem i barbarzyństwem. Na ulicach nie da się już wyczuć wesołego, wiecznie tętniącego życiem gwaru. To już nie było to samo piękne miasto, co jeszcze parę miesięcy temu. Wszystko się zmieniło, gdy Lord Voldemort wraz ze swoimi poplecznikami odważyli się wyjść na światło dzienne i zacząć podbijać świat. Nie było już Albusa Dumbledore'a, który był skuteczną tarczą przed złem. Nie było nikogo, kto miałby powstrzymać chodzącą śmierć. Ja również byłam w niebezpieczeństwie, o czym kilkakrotnie poinformowali mnie moi przyjaciele. Czułam się taka samotna, oszukana i zraniona...

Myślałam, że jestem dla nich ważna, potrzebna, a oni mnie tak po prostu zostawili samą, żegnając się krótkim, niewiele wnoszącym listem. Właśnie tak. Harry wraz z Ronem wyruszyli samotnie na poszukiwanie horkruksów, zostawiając mnie w domu. Dlaczego? Otóż oboje zgodnie stwierdzili, że to jest niebezpieczna misja, a śmierciożercom bardzo zależy na schwytaniu mnie. Dobrze wiedziałam, że jestem w niebezpieczeństwie, ale nie tylko ja. Każdy, kto nie pochodził z magicznych rodzin był w takiej samej sytuacji.

Nie chciałam tutaj być, choć zapewniali mnie, że mam doskonałą ochronę, a oni niedługo wrócą. Nie mam pojęcia jak oni sobie to wyobrażali. To prawda, może inteligencją nie grzeszą, ale naprawdę myśleli, że będę grzecznie siedziała w domu i popijała herbatkę, gdy oni nadstawiali karku? Nie. Jestem Hermiona Granger i jestem Gryfonką. Gryfonką, która ma swoje zasady. Cechuje nas odwaga, a także potrzeba sprawiedliwości. Nie mam zamiaru się poddać. Skoro oni pomagali światu gdzieś daleko, ja będę robić to tutaj. W centrum Londynu, w samym środku Piekła.

A jeżeli śmierciożercy naprawdę chcą mnie dopaść, to na nich czekam. Będę walczyła. Do końca.

~~*~~

Okrucieństwo teraźniejszego życia mnie przerażało. Przechadzałam się ulicami Londynu prawie codziennie i ciągle spotykałam nowe przeszkody, nowe sposoby na bestialstwo. Czym zasłużyli sobie ci wszyscy mugole na takie cierpienie? Nie byli przecież niczemu winni. Nie wiedzieli nawet co się wokół nich działo, dlatego ulice z dnia na dzień stawały się coraz bardziej opustoszałe.

Pewnego razu wracałam do domu z wieczornego obchodu jak co dzień, gdy niezmąconą ciszę przerwał potworny krzyk, który spowodował nieprzyjemne ciarki na moim ciele. Krzyk dziecka. Rozejrzałam się niespokojnie wokół siebie i pobiegłam w kierunku z którego się wydobywał. Biegłam ile sił w nogach i próbowałam nie zwracać uwagi na duszności i powoli zamierający oddech. Złapałam się za klatkę piersiową ciężko oddychając, ale całe zmęczenie przeminęło, gdy mój wzrok spoczął na małym chłopczyku przyciśniętym do pnia drzewa i pochylającym się nad nim zamaskowanym mężczyźnie ze srebrzystą maską na twarzy. Śmierciożerca.

Niewiele myśląc, wyciągnęłam z kieszeni różdżkę i cisnęłam ku niemu zaklęciem oszałamiającym. Mężczyzna odwrócił się w moją stronę blokując atak i posyłając we mnie następny. Walka między nami trwała krótszą chwilę, ale przeciwnik nie miał szans. Zgrabnie odbiłam i uniknęłam wszystkie jego ataki, aż w końcu dzięki zaklęciu tarczy, sam wpadł w swoją pułapkę.

Uśmiechnęłam się triumfująco i podbiegłam szybko do przestraszonego chłopca, który skulił się pod drzewem. Chwyciłam go delikatnie za dłonie prosząco, aby na mnie spojrzał.

Miniaturkowy Świat // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz