Miniaturka dodatkowa: Cztery życzenia

10.8K 200 20
                                    


UWAGA! To NIE JEST miniaturka Dramione!

Jest wykonana na prośbę jednej z czytelniczek. Abromonstrum.

___________________________________________________________

Scorpius Malfoy był jedynym dziedzicem Dracona Malfoya oraz Astorii Greengrass, dlatego na jego barkach ciążyła odpowiedzialność utrzymania wysokich standardów wśród elitarnego kręgu czarodziejów i obrony honoru rodziny. Przynajmniej tak uważał jego ojciec.

Draco był wymagającym rodzicem, przypominającym coraz bardziej z każdym dniem swojego ojca, Lucjusza. Chciał, by jego syn również podążył jego śladami. Pragnął z dumą obserwować dorastającą kopię samego siebie, nie potrafiąc zrozumieć, że jego jedyne dziecko jest jego przeciwieństwem. Wymagał od niego za wiele i nie zdawał sobie sprawy, że chłopak może mieć zupełnie inne priorytety. Nie potrafił zaakceptować jego zainteresowań i za wszelką cenę starał się zmienić jego podejście do życia. Marzył, by Scorpius podzielił jego popularność wśród szkolnych murów, natomiast wydawało mu się, że chłopiec jest wyśmiewany i dręczony przez swoich rówieśników. I w pewnym stopniu miał sporo racji.

Scorpius został przydzielony jak wcześniej jego rodzice, do Slytherinu. Nie był jednak stereotypowym Ślizgonem, przez co nie zyskał sympatii uczniów Hogwartu. Jego pasją nie było, ku ogromnemu rozczarowaniu ojca, latanie na miotle i głośne imprezy, a czytanie książek i nauka. Uwielbiał zaszywać się całymi dniami w pustym kącie biblioteki z książką w ręku, by ukryć się przed wścibskimi spojrzeniami.

Koledzy wyśmiewali jego miłość do nauki, dobre stopnie oraz chęć samotności. Pragnęli ujrzeć w nim szkolną legendę — Draco Malfoya, co okazało się jego najgorszą zmorą. Nienawidził powyrównywania do swojego ojca. Ku jego przerażeniu, wielu nauczycieli również komentowało jego zachowanie i stopnie, mimo że był już na szóstym roku.

— Ani trochę nie przypominasz swojego ojca, Scorpiusie — mamrotali zaskoczeni za każdym razem, gdy otrzymywał wysoki stopień z wypracowania.

Właśnie to jedno zdanie prześladowało go od pierwszego dnia w Hogwarcie. To właśnie ono sprawiało, że nienawidził ludzi i chciał zaszyć się głęboko pod ziemią...

~~*~~

Scorpius westchnął ciężko i rzucił ze złością kamyczkiem w ścianę Sowiarni, strasząc tym kilka sów, które spojrzały na niego z oburzeniem. Niewiele osób tutaj przychodziło, więc od jakiegoś czasu to miejsce zostało jego nową kryjówką przed nieprzychylnymi spojrzeniami oraz złośliwościami. Mógł przemyśleć wiele spraw na spokojnie, jednak nie zdawał sobie sprawy, że od kilku minut głośno wyrzucał z siebie wszystkie frustracje.

— Dlaczego wszyscy oczekują, że będę taki sam jak mój cholerny ojciec?! Dlaczego nikt nie potrafi zaakceptować Scorpiusa?! Przecież to, że nie lubię zataczać się pijany nocą po zamku i wdawać się w bójki z Gryfonami nie oznacza, że jestem gorszy! Jestem po prostu sobą! — warknął ze złością, a kolejny kamyczek odbił się od ściany. — Chciałbym mieć głupią, złotą rybkę, żeby spełniła moje życzenia. Może wtedy ktoś w końcu zapomniałby o Draco Malfoyu...

Za plecami młodego Ślizgona rozniósł się cichy śmiech. Blondyn odwrócił się gwałtownie, a jego policzki zarumieniły się ze wstydu. Prawdopodobnie ponownie zrobił z siebie pośmiewisko, a ktoś usłyszał jego żałosne żale, które zapewne za chwilę rozpowie całej szkole.

— Przepraszam, nie chciałam przeszkadzać — w wejściu do Sowiarni stała ładna brunetka z Ravenclaw. Miała niezwykłe oczy o fiołkowym odcieniu, którego Scorpius nigdy nie widział. Wpatrywał się w nią głupio z otwartymi ustami przez kilka sekund. Była naprawdę prześliczna.

Miniaturkowy Świat // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz