Moje szpilki stukają z każdym krokiem odbijając się o marmurową podłogę gdy przemierzam korytarze. Wciąż czuję zawieszony wzrok na mojej osobie i to napawa mnie jeszcze większą pewnością siebie. Uwielbiam stawać się tą idealną kobietą, której nikt nie może złamać. Wraz z każdym kolejny stuknięciem butów jestem bliżej mojego celu. Przecież nikt się nie spodziewa iż kobieta w pięknej granatowej sukience i wielkim uśmiechu na ustach może być ich zgubą. Chce mi się śmiać gdy nie jedne oczy wędrują po mojej sylwetce i długich blond włosach kończących się dopiero przy pupie. Z jednej strony napawam się ich wzrokiem na mnie ale ta ja która nie udaje czuje obrzydzenie.
Wchodzę do windy i na szczęście jestem sama. Moja maska jak zawsze zostaje na swoim miejscu. Pewnie nie zdejmę jej dopóki nie wrócę do domu tam gdzie nie muszę się ukrywać i stawać kimś kim nie jestem. Ideał w każdej sekundzie swojego życia. Nieliczni widzą mnie inaczej niż bym chciała. I jeszcze mniejsza część może powiedzieć o mnie, że kiedykolwiek mnie tak naprawdę poznała.
Ostatni raz zerkam w lusterko i patrzę na swoje odbicie. Niebieskie oczy przyciągają największą uwagę dzięki idealnie namalowanej kresce i moimi długimi rzęsami przeciągniętymi dodatkową warstwą tuszu. Sukienka przylega do mnie jak druga skóra i podkreśla wszystkie walory ciała, krągłe piersi, płaski brzuch oraz biodra. Mam ochotę westchnąć ale się powstrzymuję. Nic dziwnego iż szanowany Jim Hudson zawiesił na mnie oko. Z drugiej strony jaki facet nie zwrócił by uwagi na piękną i inteligentną kobietę choć takowej tu nie gram. Zostaje jedynie piękna.
Gdy winda staje na ostatnim piętrze wieżowca biorę głęboki wdech i przyklejam na usta uśmiech godny oskara. Nie raz zastanawiałam się dlaczego nie wybrałam kariery aktorki. W życiu grałam już tyle ról, że sama się w tym wszystkim gubię. Jednak od miesiąca polowałam na Jima i w końcu jestem u celu. Jestem o jeden krok od powrotu do domu, do normalności. Pragnę jej jak nigdy bo mam już serdecznie dość. Najgorzej jest gdy udaję tą idealną, bo wiem, że nigdy taka nie będę. Przykre ale prawdziwe.
Wprawiam w ruch nogi i czarne szpilki z czerwonymi podeszwami znów wygrywają rytm moich kroków. Obrzucam wzrokiem szklane drzwi od sali konferencyjnej i widzę już zebranych w niej ludzi. Oczywiście, że Jim musi iść na radę inaczej bym nie przyszła do tego cholernego biurowca.
-Witaj. - pokazuję rząd białych zębów w przyjacielskim uśmiechu do Kelly asystentki Jima.
-Panna Jonson.
-Kelly ile razy mam ci tłumaczyć iż masz się zwracać do mnie imieniem. - blondynka o krótkich włosach zaczyna się rumienić i kręci głową. - Wystarczy Holy. - puszczam jej oczko dla rozluźnienia atmosfery. - Zastałam go jeszcze, czy te harpie już go połknęły. - Kelly tłumi swój śmiech ręką. Cholernie nie pasuje mi do swojej roli bo jest młodziutka i urocza a te sępy w garniturach pewnie ją zniszczą wcześniej czy później. Jej dziewczęcy uśmiech zniknie a błysk w oku zgaśnie.
-Jest u siebie. Jednak jest już spóźniony. - dodaje pośpiesznie.
-Nie zajmę mu dużo czasu. - Odbijam się wypielęgnowaną dłonią od kontuaru i podchodzę do szklanych mlecznych drzwi po czym w nie pukam i otwieram bez usłyszenia wcześniejszego "proszę".
Jak mówiłam jestem ideałem i wszystko mi się wybacza a tym bardziej on zrobi wszystko dla mnie. Hudson siedzi za swoim biurkiem i coś klika zawzięcie w komputer. Jednak gdy staję w drzwiach unosi głowę w górę. Nie mogę narzekać bo na przystojnej twarzy rozkwita uśmiech gdy tylko mnie zauważa. Jimi jest całkiem ładniutki i nawet spore zakola nie odbierają mu z wyglądu. Dorzucając do tego drogi i elegancki garnitur staje się partią dla niejednej kobiety która kocha kasę i pozycję.
CZYTASZ
Anabell Black Riders MC#5
RomanceBlondynka prowadząca burzliwe życie wciąż nie potrafi zapomnieć o przystojnym Rosjaninie w którym zadłużyła się lata temu. Choć bardzo by chciała nie może z nim być i nie tylko przez brata. Sama na spokojnie doszła do wniosku iż oboje pochodzą z róż...