Wystarczy mi pół dnia na sprawdzaniu firmy Scotta by wiedzieć iż przynosi kolosalne zyski. Niby miałam tylko sprawdzić jego finanse ale nie opamiętałam się w porę i prześwietliłam ją też pod kontem kontrahentów i podejrzanych transakcji na wielkie sumy. Nie powinnam bo to nielegalne działania ale sam fakt iż kiedykolwiek wplątałam się w związek z gangsterem popycha mnie do takich czynów. W duchu dziękuję iż jest on czysty i nie musze się martwić przynajmniej tym.
Przeglądając jego serwer i konta bankowe już nie miałam oporów zagłębić się w liczby. Choć Lewis nie był zbytnio przychylny to zapewniłam go o stu procentowej poufności. Na szczęście się zgodził i nie robił większych problemów. Gdybym nie była tak zmęczona poprzednim dniem i nim samym pewnie już w jego firmie zabrałam bym się do pracy. Jednak dosłownie wyczerpałam swoje baterie, potrzebowałam snu i odpoczynku. Na dodatek zapomniałam o szkłach i dzisiaj nie ma mowy bym je włożyła więc jak jakiś nerd siedzę zaszyta w swoim pokoju i patrzę w monitor przeglądając jego zestawienia finansowe. Z każdą chwilą jestem pod coraz to większym wrażeniem i aż sama zastanawiam się czy by nie zlecić rozmnożenia moich pieniędzy. Lewis zna się na tym fachu i choć nie jest zbyt szczęśliwy gdy go wykonuje ma wiedzę i wie jak z niej korzystać.
Z tego co się dowiedziałam są dwa oddziały, jeden w Portland a drugi w Salt Lake City. I wszystko by było dobrze gdyby nie to iż w tym drugim oddziale nie uciekały mu pieniądze. Sprawdziłam wszystko dokładnie i to dwa razy więc nie ma tu mowy o pomyłce. Obecny dyrektor pod takim samym nazwiskiem co Scott, nie chcę się zagłębiać dlaczego mają takie same nazwiska bo nie mam zamiaru znać ich powiązań, a tym bardziej rodzinnych dramatów, sporo tuszuje ale nie wszystko i tu popełnia błąd. Jestem nawet skora do powiedzenia iż sam okrada swoją filię. Drukuję dokumenty i zaznaczam nieścisłości do tego wgrywam to na przenośną pamięć i na swój dysk. Życie nauczyło mnie robienia kopi wszystkiego i to w szczególności jeśli istnieje możliwość ich zniszczenia.
Szybko wykonuję telefon do kuriera i nadaję paczkę do firmy Lewisa lecz kolejną kopię mam zamiar sama mu przekazać jak się spotkamy. Nie mam za grosz zaufania do nikogo ale co mi się dziwić każdy w moich oczach może być podejrzany.
*****
Jednym plusem powiększenia klubu jest to iż nie musze wciąż siedzieć w centrum. Niby to lubię ale od kiedy są dzieciaki wciąż mam wrażenie iż zbyt mało czasu z nimi spędzam. Pokochałam je jak własne i każde z nich jest dla mnie tak samo ważne i gdy tylko schodzę na dół maleńka istotka na ramieniu ojca wręcz mnie zachwyca. Nie mam pojęcia dlaczego ale dzięki niej nasz Ash stał się cholernie słodki.
-Daj mi ją. - mówię i wyciągam ręce w kierunku malucha.
-Nie. - warczy i nadal nie odrywa wzroku od słodziutkiej Jenn.
-Nie bądź taki. - marudzę. - Proszę. - robię maślane oczka i staram się go wybłagać.
-Marne twoje szanse. - Za moich pleców dochodzi delikatny głosik Eleny na co się odwracam. Jest zupełnym przeciwieństwem swojego męża, jest niska i delikatna a w białej sukience wygląda niczym anioł. - Czasem się zastanawiam czy byłabym im potrzebna jeśli nie karmiłabym piersią. - w jej słowach wyczuwam drugie dno i coś czuję, że wiem jak wydębić maleństwo. -Co powiesz na kawę? - pyta na co się zgadzam i gdy tylko się oddala dopadam ponownie do Asha.
-Jesteś świadomy iż twoja żona jest zaniedbana. - patrzy na mnie z byka i przetrawia moje słowa.
-O czym mówisz?
-Ktoś poświęca dużo uwagi dziecku i nie jest to ona. - mamroczę. - Jak dawno temu razem ten tego?
-Czy ty właśnie pytasz mnie czy pieprzę swoją żonę?
![](https://img.wattpad.com/cover/267939761-288-k710142.jpg)
CZYTASZ
Anabell Black Riders MC#5
RomanceBlondynka prowadząca burzliwe życie wciąż nie potrafi zapomnieć o przystojnym Rosjaninie w którym zadłużyła się lata temu. Choć bardzo by chciała nie może z nim być i nie tylko przez brata. Sama na spokojnie doszła do wniosku iż oboje pochodzą z róż...