Rozdział 9

7.9K 478 23
                                    

Klikam po raz kolejny w wiadomość i sprawdzam dokładnie adres. Nadal jest tam Marriott więc z ciężkim wdechem ruszam przed siebie. Nie mam pojęcia skąd Niki wytrzasnęła tego kolesia ale skoro zaprasza mnie na kolację do ekskluzywnej restauracji w hotelu to nie mam zamiaru narzekać. Założyłam na siebie krwiście czerwoną obcisłą sukienkę z długimi rękawami. Nie to bym chciała ukryć tatuaże by wypaść dobrze, no dobra znów założyłam maskę idealnej ale przecież chyba o to chodzi na pierwszej randce. Każda z nas chce by mężczyzna zobaczył w nas coś czarującego i by chciał ponownie się spotkać. 

Pierwsze moje podejście okazało się klapą. Umówiłam się ze znajomym KA. Ponoć wpasuje się w mój gust jeśli chodzi o wygląd i faktycznie tak było lecz okazał się bez mózgiem i to w dodatku zapatrzonym w siebie. Ja to, ja tamto. Totalna klapa. 

Od kiedy powiedziałam Kat o randkach to wprost wszystkie szaleją i szukają mi tego jedynego. Oczywiście świetnie się bawię gdy każda z nich wychwala swojego kandydata pod niebiosa ale cóż nie ukrywajmy trochę dziwne jest to iż potrzebuję pomocy by zdobyć faceta. Kurwa jestem pewną siebie kobietą z idealną figurą i mózgiem tam gdzie trzeba a jeśli chodzi o życie uczuciowe to nadaję się tylko na jednonocny numerek. 

Wchodzę do lobby i staram się opanować zdenerwowanie. Tyle razy grałam, że teraz trudno mi bez tej pewności siebie ale dziś chciałam pozostać jak najbardziej sobą, może się okazać iż faktycznie trafię na kogoś wartościowego. 

Szybko odnajduję restaurację i rozglądam się po pomieszczeniu. Większość stolików jest zajęte ale przy żadnym z nich nie ma samotnego faceta. Wzdycham i siadam przy barze i proszę o kieliszek wina. Chętnie bym wypiła coś mocniejszego lecz wolę mieć trzeźwy umysł by nie walnąć jakiejś gafy. Wpatruję się w czerwoną ciecz i wyobrażam sobie przy swoim boku faceta, który zaakceptowałby mnie całą z moimi zaletami i wadami. Nie mam zbyt wielkich wymagań jedynie by nie był ofermą od losu z resztą jakoś sobie poradzę. 

Czy ja upadłam aż tak nisko by nawet nie mierzyć swojej wartości? Kurwa stać mnie na zajebistego kolesia i to na moich warunkach. A mam ich sporo a ja po jednej nieudanej randce już się poddaję. Mam zamiar zdobyć to co chcę i się nie poddam choćbym miała przejść przez pierwsze sto randek. 

-Rozumiem, że na mnie czekasz. - odwracam się na stołku i wpatruję się w nieśmiałego kolesia w okularach. Kurwa zabiję Niki! 

-yyy... - myśl Ana, myśl! Uda Ci się jednak zwiać. - Możliwe. Ty jesteś Scott? - pytam bo kurwa jednak nie potrafię uciec by nie ranić jego uczuć. 

-Ja jestem Scott. - za moich pleców dobiega mnie głos przez który przechodzą mnie ciarki. Na chwilę przymykam oczy by opanować zdradzieckie ciało i z ciężkim sercem odwracam się w drugą stronę. 

Od razu moje oczy padają na czarny garnitur i białą koszulę. Powoli bez pośpiechu unoszę wzrok po czym patrzę w brązowe oczy. 

-To nie dzieje się na prawdę. - mamroczę i zeskakuję ze stołka. - Wszystko byleby nie to. Ktoś ewidentnie robi sobie ze mnie jaja i ma w dupie moje uczucia. - mówię do samej siebie i ruszam pewnym krokiem do wyjścia. Nie mam zamiaru bawić się w tą farsę. Teraz żałuję, że nie zamówiłam nic mocniejszego bo by mi się przydało. - Kurwa ja pierdolę. - mam ochotę krzyczeć lecz w ostatniej chwili się opamiętuję i popycham drzwi by wyjść. 

-Czy ty jesteś normalna? - pyta mnie znów tym zachrypniętym głosem na co mam ochotę mu przywalić. Odwracam się praktycznie w niego uderzając. 

-Czego ty ode mnie chcesz? - warczę bo za nic w świecie nie spodziewałam się spotkać go tutaj i tym bardziej nie na jebanej randce. 

-Właśnie przyszedłem na randkę w ciemno i tak samo jestem zaskoczony jak ty ale nie przeklinam i nie uciekam. Zachowujesz się jak jakiś szczeniak. - odpiera mój atak czym jeszcze bardziej mnie wkurza. 

Anabell Black Riders MC#5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz