Wycofuję i nawracam po czym ruszam z piskiem opon. Jadę przed siebie co ułatwia mi fakt iż znajduję się na obrzeżach miasta i dopiero po trzech przecznicach zdaję sobie sprawę gdzie jestem. Jebany Lewis mieszka w tej samej dzielnicy co moi bracia. Moje pieprzone szczęście. Wyjeżdżam na drogę za miastem i gnam przed siebie ile fabryka daje dosłownie słyszę jedynie szum wiatru, który targa moimi włosami na wszystkie strony. Dzięki temu mogę się choć na chwilę odciąć od świata mnie otaczającego.
Dosłownie muszę się odciąć od nich wszystkich i wszystkiego. Jeśli mam być szczera to jest to wszystko dla mnie zbyt wiele. Ostatnia doba była dla mnie zbyt emocjonalna i muszę poukładać sobie to wszystko w głowie. Muszę posegregować cholerne uczucia i wielu z nich się wyzbyć.
Na samym początku musze pozbyć się raz na zawsze Fiodorowa ze swojej głowy i serca. Zjebany fiut nie powinien być moim zmartwieniem i jeśli mogłam kiedykolwiek darzyć go jakimkolwiek uczuciem to wczorajszej nocy uświadomił mi tylko jedno. Nawet jakbym z nim została to byłabym tylko zabawką w jego rękach, niczym więcej. Kochanką dobrą do pieprzenia i nic więcej. Cierpiałabym bardziej niż po tym jak się rozstaliśmy i jedyne co dobre w tej sytuacji to fakt, że się to nie stało.
Nawet już nie boli mnie tak bardzo, że jego żona spodziewa się kolejnego dziecka. Nawet wręcz jej współczuję bo ja sama nie chciałabym się w taki sposób dowiedzieć iż mąż mnie zdradza. Ona także darzy go uczuciem ale jego chyba to nie obchodzi. Co jak co ale nie można powiedzieć iż Lev posiada serce. Jest skończonym draniem a sam fakt iż Sylwia wygląda podobnie do mnie mówi mi tylko to iż nie zmienił się mu gust. Nie mam zamiaru się doszukiwać w tym niczego innego. Po latach w końcu się wyleczyłam z Fiodorova i mogę dziękować tylko jemu za to.
Kolejną sprawą jest Lewis, jego także powinnam pozbyć się z głowy. Gdybym tylko nie była tak głupia i sprawdziła go od razu nie weszłabym z butami w jego życie i nie wpakowała się w bagno takie jak dzisiejszego dnia. Nadal utrzymuję swoje słowa, które powiedziałam do Lewisa zanim przyjechało całe Black Riders na jego podwórze. Nie mam zamiaru tego ciągnąć. Z każdym spotkaniem będę myślała o jego dzieciakach i będę chciała choć odrobinę jego szczęścia. Nie jestem głupia i nie wpakuję się w coś co jest dla mnie nieosiągalne. Sam Lewis może i nie miał łatwego życia i nie mam zamiaru mu go jeszcze bardziej utrudniać. Muszę odejść i zapomnieć choć to nie będzie zbyt łatwe.
Wystarczyło mi parę chwil z jego dziećmi i ta czułość z ust jego syna bym rzuciła wszystko dla tych szkrabów. Powinnam być odporna na to bo od lat zmagam się z zazdrością i fantazjami stawiania się na miejscu innych matek ale jak się okazuje jednak tak nie jest. Głupie niespełnione marzenia wciąż od nowa niszczą mnie i choćbym chciała nigdy nie dam rady pogodzić się z ich utratą.
Powinnam być silna i w końcu odpuścić. Nie tylko ja zmagam się z bezpłodnością lecz jeszcze gdy mieszkałam z matką pragnęłam prawdziwej rodziny. Pełnej rodziny. Domu, kochającego męża, dzieci i nawet głupiego psa. Bez patologii, alkoholu, narkotyków. Chciałam mieć coś czego nigdy nie zaznałam w życiu. Dać mojemu dziecku miłość jakiej sama nie zaznałam i chronić je przed złem jakiego zaznałam.
Znów dzisiejszego dnia czuję wilgoć pod powiekami a serce po raz kolejny rozrywa mi ból. Nie potrafię znieść, że moje życie jest stekiem porażek. Powinnam przeć do przodu a ja wciąż zataczam to samo błędne koło. Udaję i upadam po czym podnoszę się i po raz kolejny udaję.
Chciałbym się wyrwać lecz to niemożliwe. To praca mnie wykańcza a każde kolejne skrzywdzone lub martwe dziecko zostawia otwarte rany na mojej duszy. Jeśli kiedyś myślałam, że liczba sto osiem mnie boli i wciąż od nowa ją liczyłam to każdy dzień ją powiększa. Czasem chciałabym przestać liczyć lecz nie potrafię. Lukas powiedział, że liczy się każda ocalały człowiek lecz ja wciąż od nowa widzę tych którzy doznali ran i tych do których nie dotarliśmy na czas.
CZYTASZ
Anabell Black Riders MC#5
RomanceBlondynka prowadząca burzliwe życie wciąż nie potrafi zapomnieć o przystojnym Rosjaninie w którym zadłużyła się lata temu. Choć bardzo by chciała nie może z nim być i nie tylko przez brata. Sama na spokojnie doszła do wniosku iż oboje pochodzą z róż...