Szukałam. Szukałam wszędzie i nic. Zupełna pustka. Tak jakby rozpłynęli się w powietrzu. To jest niemożliwe lecz coraz to bardziej panikuję. Ostatni ślad po nich to obraz z kamer pod przedszkolem i finał. Nie ma samochodu, nie ma Scotta, nie ma Lili. Nie ma ich od dwudziestu czterech godzin a ja po raz pierwszy zaczynam panikować.
Wiem, że to moja wina i to najbardziej mnie boli. Jeśli oni zginęli to jest to ostatnia deska do mojej trumny. Wiem o tym bo już się z tego nie podniosę. Nie dam rady żyć ze świadomością, że więcej nie zobaczę tej ślicznej buźki i skwaszonej minki Lili. Nie poczuję więcej szorstkiego i pewnego dotyku Scotta. Nigdy więcej nie dostanę aroganckiego uśmiechu od niego ani nigdy więcej nie poczuję miłości to tego głupiego wielkiego faceta.
-Boże, Lewis ty sukinsynu. Gdzie do cholery jesteś?! - warczę na komputery i chyba sama na siebie. Nienawidzę być bezradna. Nienawidzę czuć się pokonana.
-Musisz odpocząć. - Mocny głos za mną przebija się przez moje rozszalałe myśli.
-To, że raz pozwoliłam wam tu wejść to nie znaczy, że możecie tu ponownie wchodzić. - warczę zła i sfrustrowana. Wiem, że nie jestem najmilszą osobą ale nie mam siły już nawet udawać. Nawet dla rodziców Scotta. Jeśli mam popaść w obłęd to oni dostaną trochę tego co mam do zaoferowania. Mam dość gdy wszyscy wciąż mnie pytają o postępy. Dosłownie co pół godziny ktoś się kręci wokół mnie i póki to są moi bracia to niech to mogę się na nich wyżywać do woli. Nic mi nie powiedzą bo nie raz byłam dla nich suką. Kurwa przez pięćdziesiąt procent czasu jestem dla nich suką.
-Nie uratujesz go gdy będziesz ledwo co patrzeć na oczy.
-Nic o mnie nie wiesz. - odpowiadam hardo i ponownie przeszukuję bazę policyjną. Muszę znaleźć jakikolwiek ślad choćby samochodu.
-Wiem, że mój syn Cię kocha. - Na chwilę muszę zamknąć oczy bo jego słowa bolą. Pieprzony Lewis i to co wydostaje się z jego ust.
-I to był jego błąd. - mówię cicho i staram się opanować łzy cisnące się do moich oczu.
-Powiem Ci jedno o moim synu. Jest cholernie lojalny. Nie ważne co się dzieje on Cię nie zostawi.
-Ta super o ile jest jeszcze żywy. - Podnoszę się i patrzę wprost w jego oczy. Jest tak cholernie podobny do syna, że mam ochotę wręcz rozkwasić mu nos by to się zmieniło. Nienawidzę czuć się bezradna bo wtedy odzywa się moja agresja. Coś jak u Seta. Tylko, że on ma to gdy się wkurwi. To ciężko go powstrzymać gdy nadchodzi jego tajfun. Ja staram się tłumić wszystko w środku. Zamykać to za wyimaginowanymi drzwiami razem ze swoim bólem i cierpieniem. Często te drzwi się otwierają i wtedy pozwalam sobie czuć wszystko. Gdy nikt nie widzi. Gdy jestem skazana tylko na siebie.
-Twój brat Set rozmawiał z nami. Nie mogłem pojąć o co tu wszystko chodzi. Moja żona od samego początku gdy Cię poznała nie potrafiła zrozumieć tego kim tak naprawdę jesteś. A sam fakt iż nosisz broń i otwarcie twierdzisz, że kogoś zabiłaś nie poprawiał naszego stosunku do Ciebie.
-Czasem pierwsze wrażenie jest najlepsze.
-Wiesz czego się nauczyłem od życia?
-Nie, i nie wiem czy chcę wiedzieć.
-Czasem piękny obrazek nie ukazuje nam wewnętrznego brudu. Jednak ty nie zachowywałaś się jak dama od początku, nie ukrywałaś jaka jesteś i to chyba mnie do Ciebie przekonało. Może Ci się wydawać, że większość rzeczy można ukryć w środku ale i tak wyjdą na jaw. Od ciebie bije miłość i przewyższa brutalność. Widziałem jak patrzysz na mojego syna i wiedziałem, że jest dla Ciebie ważny ale dopóki nie zobaczyłem Cię z dziećmi nie pojąłem czym jest tak naprawdę miłość. Myślę, że bardziej kochasz ich niż mojego syna.
CZYTASZ
Anabell Black Riders MC#5
RomanceBlondynka prowadząca burzliwe życie wciąż nie potrafi zapomnieć o przystojnym Rosjaninie w którym zadłużyła się lata temu. Choć bardzo by chciała nie może z nim być i nie tylko przez brata. Sama na spokojnie doszła do wniosku iż oboje pochodzą z róż...