Rozdział 16

7.4K 472 33
                                    

Wciąż od nowa widzę martwe ciało dziewczynki przed oczami. Nie potrafię się pozbyć tego obrazu. Często muszę się mierzyć z takimi obrazami lecz i tak nie potrafię się na nie uodpornić. Mam ochotę wyć z rozpaczy nad każdym zabitym dzieckiem, nad każdym skrzywdzonym losem przez potworów, których nie potrafimy powstrzymać. Nawet po dziesięciu latach w branży wciąż od nowa przeżywam to samo. 

Dzisiaj nawet alkohol nie zagłusza wyrzutów sumienia wciąż od nowa rozbijam wszystko na drobniejsze części. Może mogłam wcześniej wyciągnąć informacje od Leva albo może szybciej namierzyć Dimitra bez jego pomocy. Jednak nie mogę sobie sobie niczego zarzucić. Nie było innego sposobu. Wszystko szło szybko i na pełnych obrotach. Nie mogę nikogo winić ale i tak czuję, że mogłam zrobić coś więcej by ją ocalić. 

Zamroczona alkoholem staję przed pięknym domem i naciskam dzwonek raz za razem. Nie powinno mnie tu być a  tak wyszukałam adres. 

-Co ja do cholery robię? - mówię sama do siebie i odwracam się w stronę chodnika. To był kurewsko zły pomysł. Nie dość, że jestem pijana i jest piąta nad ranem w niedzielę to mam na sobie brudne ciuchy na których nadal jest krew tego sukinsyna i jestem w pełni uzbrojona. Pewnie gdyby Foks mnie nie wygonił z baru nadal bym wlewała w siebie whisky dopóki bym nie padła. Jednak przez niego i głupi alkohol przyszłam tutaj szukając ukojenia bólu. Chwiejnym krokiem schodzę po paru schodkach i ledwo co utrzymuję równowagę. 

-Anabell? - słyszę za sobą zaspany męski głos i zatrzymuję się jakby uderzył we mnie piorun. - CO tu robisz?

-Mnie tu nie ma. - mamroczę i staram się iść w miarę prosto lecz nie jest to wcale łatwe. Pierdolone nogi muszą się mi teraz plątać do tego stopnia, że praktycznie spotykam się twarzą z betonowym chodnikiem ale dwie silne ręce mnie od tego ochraniają. 

-Jesteś pijana. - warczy przyciągając mnie do swojej piersi pomagając mi utrzymać pion. 

-Jestem. - mamroczę i opieram się o niego. Dlaczego przy nim czuję chwilowy spokój. 

-Dlaczego tu przyszłaś? - pyta cicho i delikatnie czym mnie zaskakuje. 

-Nie wiem. Szukałam ukojenia. 

-I ja nim jestem. - bardziej stwierdza niż pyta. Nie zaprzeczam bo jakaś głupia siła sprawia iż jest mi potrzebny bo jako jedyny widział mnie już tyle razy jak się łamię i nigdy mi nie wytykał tego. Nie powiedział, że jestem słaba tylko był przy mnie i pozwalał mi się łamać. 

Jednym zwinnym ruchem chwyta mnie pod nogi i niesie do domu w stylu panny młodej. Zamykam oczy i wtulam się w jego kark a pierwsza łza wydostaje się spod moich powiek. 

-Powiesz mi o co chodzi? - pyta gdy wnosi mnie po schodach na piętro a ja kręcę głową na nie. Dopiero gdy stawia mnie w pokoju, który jest chyba jego sypialnią bacznie mi się przygląda. - Chcesz wziąć prysznic czy się położyć. 

-Prysznic. - udaje mi się wymamrotać a on ciągnie mnie w stronę drzwi do łazienki. - Muszę się rozbroić. - mówię i opieram się o umywalkę. I tak jestem pełna podziwu iż jasno myślę choć ciało przez alkohol nie chce mnie słuchać. 

-Jak mam cię rozbroić? - pyta i pierwszy raz na niego zerkam. Ma na sobie same spodnie do spania i nic więcej, bez przeszkód mogę podziwiać jego muskularną pierś i cudowne V które znika za paskiem spodni. Przez chwilę jeszcze się przyglądam i zapominam o co pytał, budzi mnie z transu wypowiadając mocniejszym głosem moje imię. 

-Przy bucie mam nóż, za pasiek broń a jeszcze jedną pod kurtką. Do tego niewielki sztylet przylepiony do drugiej nogi na łydce. - recytuję i staram się przy tym nie jąkać. Kiwa głową i podchodzi do mnie bliżej powoli wyciągając każdą kolejną rzecz i układa wszystko na blacie obok mnie. 

Anabell Black Riders MC#5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz