Rozdział 29

7.2K 395 15
                                    

Anabell

Stojąc tu gdzie teraz rok temu nie miałam pojęcia, że moje życie się aż tak bardzo zmieni. Co roku w rocznicę najgorszego dnia mojego życia siadam na dachu klubu i patrzę w gwiazdy. Jest to mój głupi nawyk ale wtedy patrząc na nocne niebo były jedynym punktem na którym chciałam się skupić. Chciałam by mnie pochłonęły małe migoczące punkciki na niebie. Jedni wierzą, że trafią do nieba lub do piekła w dniu swojej śmierci, jednak ja wolę tą głupią myśl, że stanę się jedną z tych pięknych gwiazd. Jedynie patrząc w niebo mam wrażenie, że nieważne gdzie jestem bo niebo wygląda tak samo. Nieważne, że będę daleko wciąż mogę co noc widzieć moich najbliższych a oni mogą spojrzeć w górę by wiedzieć, że jedna gwiazdka która migoce wesoło to ja.

Czasem się zastanawiam jak by wyglądało moje życie jakbym nie przyjechała do stanów. Czasem zastanawiam się jakby wyglądało jeśli nie poszłabym do wojska. Jednak najczęściej myślę o tym jakby moje życie wyglądało gdybym wtedy nie wyjechała. Czy poradziłabym sobie z porażką w moim życiu? Czy tak czy owak byłabym zgwałcona by poczuć się złamaną. A może właśnie to uratowało mnie. Może te najbardziej okropne zdarzenia w życiu pokazują nam do czego człowiek jest zdolny. Ile może znieść by się nie poddać. 

Jedyne czego jestem pewna to, to że wszystko w moim życiu stało się po coś. Musiałam zostać skrzywdzona by wiedzieć co czują inni, którym chcę pomóc. Musiałam dowiedzieć się, że można być skrzywdzonym przez rodziców by wiedzieć jak mocno można pokochać innych i nazywać ich rodziną. Można iść własną drogą by dojść do miejsca w którym w końcu można poczuć iż jest się w domu. Między ludźmi tak różnymi ale tworzącymi nadal rodzinę. Tysiące razy kłócimy się i godzimy, wymieniamy się wyzwiskami ale też czułymi słowami, nie raz dajemy sobie po mordzie ale też nie raz przytulamy się by okazać swoje wsparcie i miłość. 

-Odmrozisz sobie tyłek. - uśmiecham się i zerkam przez ramię na brata. Zawsze po mnie przychodzi albo raczej upewnia się czy radzę sobie z życiem i bólem które mi przynosi. 

Poklepuję miejsce obok siebie, które zajmuje i obtula mnie swoim ramieniem. 

-Myślisz, że widzi nas?

-Dla mnie nie jest to ważne. Nawet gdyby żyła nie chciałbym się z nią spotkać. 

-Kochałeś ją? - zadaje pytanie na które sama nie znam własnej odpowiedzi.

-Może kiedyś. Nie mam pojęcia, nigdy tak naprawdę nie zastanawiałem się nad tym. Mogę Ci jedynie powiedzieć, że lepiej nam było bez niej. Jedyne co wiem to fakt iż stałem się silniejszy dzięki niej. Oboje się staliśmy. Zahartowała nas w walce. 

-A ja mam wrażenie, że wszystko musi być tak jak jest. Każdy z nas musi przejść swoją drogę jedni będą mieć łatwiej inni ciężej. Może wydaje mi się, że mam w życiu pod górkę ale czy na pewno?

-Co przez to rozumiesz? - patrzy na mnie zdziwiony. 

-Masza matka była jaka była ale my sobie z tym poradziliśmy bo mieliśmy silne charaktery. Jednak sam dobrze wiesz co się stało w wojsku i przez jakie bagno przeszłam. Jednak w końcu zrozumiałam, że to właśnie była moja droga. Każdy z nas o niej decyduje sam. Zawsze mogę się obwiniać o to co mnie spotkało. 

-To nie była twoja wina. - mówi ze złością. 

-Chodzi mi o to, że mogłam nie jechać sama. Mogłam zachowywać się bardziej ostrożnie. Mogłam iść do Ciebie. Nic z tego nie zrobiłam. Rozumiesz? Widocznie żeby zrozumieć, że Cię potrzebuję musiałam wpaść w najgorsze kłopoty i przeżyć piekło. Teraz po tych wszystkich latach to do mnie dotarło. - Po moich słowach jego linie na twarzy łagodnieją i przyciąga mnie bliżej siebie. Wtulam się w ciepło Seta i zerkam w górę. 

Anabell Black Riders MC#5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz