Rozdział 28

7.8K 431 23
                                    

Anabell

Ostatnio często mam wrażenie, że przeżywam tą samą chwilę po raz kolejny. Mój mózg zamroczony snem nie chce jeszcze się budzić po nocy pełnej wrażeń w łóżku Lewisa. Czuję się zmęczona i do tego mam wrażenie, że nie czuję swoich kończyn. Chyba powinnam się ruszyć lecz delikatne smyrganie po policzku wręcz sprawia iż obejmuję poduszkę i tulę się do niej by ponownie odpłynąć w sen. Cichy śmiech rozbrzmiewa w moich uszach na co unoszę powiekę prawego oka by zerknąć dlaczego moja poduszka się wierci i śmieje. 

Kiedy mała rączka znów powraca na moją twarz uśmiecham się i mruczę jak kotek przytulając się do niej. 

-Mamo. - maluch przeciąga samogłoski na co się uśmiecham. 

-Aaron. Dlaczego nie śpisz? - zachrypniętym od snu głosem odzywa się Scott za moich pleców. 

-Już śpię. - mamrocze maluch i ucisza się w moich ramionach. 

Z uśmiechem na twarzy posuwam się na łóżku by zrobić mu więcej miejsca. Mój tyłek dotyka nagich ud Lewisa na co ten obraca się na bok i obejmuje mnie w pasie. Jednak niezadowolony na spotkanie z materiałem jego dłoń sunie pod koszulkę i ląduje w tym samym miejscu tylko tym razem na nagiej skórze. Wtulam się w malca i zadowolona ponownie zasypiam. Jednak nie jest mi to dane bo gdy tylko praktycznie już trafiam do krainy morfeusza coś z łoskotem ląduje na łóżku i tym razem wciska się pomiędzy mnie a Lewisa. 

-Potrzebujemy większego łóżka. - mamrocze wielkolud za mną i robi miejsce dla nowego przybysza. Odwracam się na plecy i zerkam na strasznie rozczochraną dziewczynkę z zadowoloną miną. 

-Śpij tatusiu bo niedługo pora śniadania. - mała kwituje ziewając. 

Gdy znów mała rączka zaczyna smyrgać mnie po policzku wiem, że już nie zasnę tak jak facet obok, który dosłownie zaczyna pochrapywać. Przeciągam się i powoli otwieram oczy, Zerkam najpierw w prawo potem w lewo i uśmiecham się na dwa małe potworki. 

-Znacie się na zegarku? - pytam obu na co jedno kiwa na tak. - To która jest godzina?

-Rano. Wcześnie. - odpowiada dziewczynka na co parskam śmiechem. 

-I nie chce się wam już spać? - pytam ponownie na co dwie główki kiwają zgodnie. - I ja też już mam wstać? - ponowne kiwnięcie. - A on? - wskazuje dłonią na wielkoluda obok z ręką zakrywającą jego oczy. 

-On śpi. - Lili wzrusza ramionami. - Zawsze mówi, że jest duży i potrzebuje dużo snu. 

-Ja też jestem duża. - mamroczę bo chętnie bym się jeszcze przespała a sam fakt iż za oknem dopiero zaczyna świtać świadczy o cholernie wczesnej porze. 

-On jest większy. - wskazuje na ojca, który unosi kąciki ust. - Jestem głodna. - Stwierdza dziewczynka. - Umiesz robić naleśniki? - pyta i podnosi się z miejsca. 

-Coś tam umiem. - mamroczę. 

-Ok. Idę do łazienki a ty wstawaj. - zeskakuje na podłogę a zaraz za nią robi to samo chłopiec i biegnie zaraz za siostrą do drzwi. 

Zakrywam głowę kołdrą i zagryzam zęby. Ten kawałek mięsa co leży obok mnie wrobił mnie i co najlepsze właśnie ponownie odlatuje do krainy snów. Zsuwam się w dół łóżka i gdy moja głowa znajduje się na wysokości jego fiuta chwytam go w dłoń. Jego poranna erekcja jest imponująca i pewnie gdyby nie to iż zaraz  wrócą tu dwa potworki to bym chętnie się nią zajęła. Jednak ta złośliwa część mnie pociera coraz to szybciej męskość Lewisa i liżę go od podstawy aż po sam koniuszek aż Scott wydaje gardłowy jęk. Unosi kołdrę i brązowe oczy wpatrują się w moje z rządzą na co uśmiecham się podle. Oj tak jak ja wstaję to ty też. Podnoszę się i wieję prosto do łazienki.

Anabell Black Riders MC#5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz