Zawsze w życiu przychodzi ten jeden moment gdy nie chcesz istnieć. Kiedy ktoś zaczyna odkrywać twoje wszystkie kłamstwa a twój świat wali się na łeb na szyję to masz ochotę się schować by tylko nie pozwolić na to by przełamali twoją barierę. Jednak ja nie mam zamiaru pozwolić by ktokolwiek oderwał choćby kawałek mojej maski. Może zbyt szybko odpuściłam i zamiast się schować tak jak powinnam odsłoniłam się i teraz powinnam się liczyć z konsekwencjami.
-Oto cała ja. - Obracam się wokół własnej osi a na usta przyklejam największy uśmiech jak potrafię.
-Udawać możesz przy kimś innym. - warczy w odpowiedzi i się podnosi. -Kim był ten facet?
-Jeden z moich braci. - bez pośpiechu idę do mojego laptopa i wkładam go do plecaka po czym to samo robię z szpilkami a zakładam na nogi te które przyniósł Aksel. Jeśli mam być szczera to wolę nosić to co mam na sobie niż sukienki i może powinnam podziękować brunetowi bo przynajmniej po części nie muszę teraz udawać. Wiążę wysoki buty motocyklowe i trochę żałuję, że nie chciałam swojego motoru ale to szybko mogę nadrobić. Nie mam problemu jak ktoś jeździ moją maszyną więc dzwonię do jednego z chłopców na posyłki by mi przyprowadził motor.
Wiem, że nie powinnam nazywać tak kandydatów ale sama nie wiem dlaczego to określenie się mi przyjęło a nie ukrywajmy muszą w jakimś stopniu przygotować się na posłuszeństwo. Niby zastępcą Lukasa jest Set ale tak po prawdzie to jestem nim ja Nie chciałam tytułu i czasem dzięki temu mogę zwalić winę na brata za podejmowanie złych decyzji gdy nie ma Cartera. Taki bonusik.
-Cześć przyprowadzisz mi motor? - mówię do Grega, czarnoskórego chłopaka, który trafił do nas przypadkiem. Skończył służbę rok temu i błąkał się po kraju aż przypadkiem nie natrafił na chłopaków bawiących się w Vegas po skończonej akcji.
-Nie mam sprawy.
-Dziękuję. - mówię wesoła. - Już wysyłam adres.
Potrzebuję wolności i przewietrzyć głowę. Swoją drogą to ignorowanie go całkiem nieźle mi wychodzi i sama nie mam pojęcia jak zakończyć sprawy między nami.
-Wiesz co, jesteś strasznie ciężkim przypadkiem. Nie chcesz to nie mów. - wzdycha i opiera się o fotel. - Swoją drogą to kurewsko seksownie wyglądasz w tym stroju. - w jego oczach zapalają się ogniki i widzę w nich pragnienie ale staram się to zignorować. - Ptaszyno, znów mam na ciebie ochotę.
-Polecam lubrykant w rękę gdy będziesz sobie walił. - puszczam mu oczko i podnoszę się z miejsca.
-Wolałbym byś ty coś z tym zrobiła Anabell. - kurwa, dlaczego moje imię w jego ustach tak dobrze brzmi a od tej cholernej chrypki moje majtki muszą robić się mokre.
-Dzięki nie skorzystam. A tak z ciekawości to skąd wiesz jak mam na imię? - pytam bo dopiero teraz do mnie dociera iż wcześniej też mnie tak nazywał.
-Kiedy zemdlałaś na lotnisku sprawdziłem twoje dokumenty.
-Miło. - krzywię się.
-Dlaczego wychodzisz?
-Ustalmy sobie coś. Nic nas nie łączy i jedyne co jestem w stanie Ci powiedzieć to, że fajnie spędziłam czas.
-To zróbmy to ponownie. -proponuje ale sama nie mam pojęcia dlaczego nawet przez chwilę biorę taką opcję pod uwagę.
-Nie.
-Ty ustalisz zasady. - wzdycha i rozkłada ręce. - Dopóki nie wyrazisz zgody nie zrobię nic na siłę.
-Dlaczego Ci na tym tak bardzo zależy? Po co w ogóle chcesz się ze mną spotykać?
-Bo jesteś inna i mnie to kręci. Powiedzmy, że sam potrzebuję odskoczni i kogoś kto zniesie mój trudny charakter. -prycham na jego słowa. Jedynie zajebisty seks jest w stanie sprawić bym ponownie wróciła do niego a nie ukrywajmy nie zawsze mam czas na szukanie potencjalnego faceta i przynajmniej wiem iż jest dobry w te klocki.
CZYTASZ
Anabell Black Riders MC#5
RomanceBlondynka prowadząca burzliwe życie wciąż nie potrafi zapomnieć o przystojnym Rosjaninie w którym zadłużyła się lata temu. Choć bardzo by chciała nie może z nim być i nie tylko przez brata. Sama na spokojnie doszła do wniosku iż oboje pochodzą z róż...