Leżę zmęczona ale wiem, że i tak muszę się podnieść. Biorę powolny wdech by uspokoić rytm serca i odsuwam od siebie wszelakie uczucia, które jeszcze przed chwilą mi towarzyszyły. To ostateczny koniec i nie mam zamiaru powtarzać tego błędu. Po raz kolejny zakładam maskę tym razem zimnej suki, przynajmniej ją lubię nie to ideał. Już męczy mnie to udawanie i wręcz mam wrażenie, że z każdym dniem staje się to coraz to większym ciężarem. Jednak zdaję sobie sprawę, że bez tego nie było by i mnie. To jestem ja tylko w wielu wersjach.
Otwieram oczy i podnoszę się, odnajduję wzrokiem moje ubrania i bez nawet cienia wstydu staję tyłem do Scotta po czym wsuwam na swój tyłek majtki. Wiem, że mnie obserwuje każda cząstka mnie pali w miejscu gdzie jest jego wzrok. Powstrzymuję drżenie by nie zauważył jak na mnie działa i chwytam stanik. Czerwona koronka wręcz krzyczy nie zakładaj mnie ale muszę opuścić ten pokój by oddalić się od tego mężczyzny jak najdalej.
Wystarczy, że przebywa blisko mnie a ja mam dosłownie papkę z mózgu i nie podejmuję racjonalnych decyzji. Popełniam błąd za błędem co nie poprawia mojego postanowienia, że będę odpowiedzialna i w końcu postaram się założyć rodzinę.
-Myślisz, że co teraz robisz? - Gdy chwytam sukienkę by wciągnąć ją na siebie odzywa się zachrypniętym głosem przez które przechodzą mnie ciarki. Nie udaje mi się ukryć tego tak jak wcześniej na co w pomieszczeniu rozchodzi się jego ochrypły śmiech. Kurwa. Dlaczego mi to robisz? Jedynym plusem jest to, że go nie widzę. Wiem, że bez cienia wątpliwości poddałabym się jego jednemu unikatowemu uśmiechowi. Łatwiej jest walczyć gdy jest zły z tym mrocznym spojrzeniem.
-Idę do domu. - odpowiadam sucho i unoszę materiał do bioder po czym wsuwam ręce w rękawy.
-Lepiej to zdejmij i wróć do łóżka.
-Nie dzięki. - wyginam się i sprawnie zapinam suwak na plecach po czym podchodzę do moich szpilek od Jimmy Choo i dosłownie wkładam na oślep odszukując torebkę. Ta zdradziecka rzecz jak zawsze gdzieś mi się zawieruszyła i wzdycham przeciągle. - Widziałeś moją torebkę? - pytam nadal nie patrząc na niego.
-Nie. Nawet nie wiem czy ją miałaś. - Siada na brzegu łóżka i wzrusza ramionami jakby sfrustrowany. Czy nie tego chcą faceci? Zaliczyć i się pozbyć problemu? Nie ma pojęcia o co mu chodzi ale schylam się by zajrzeć pod łóżko. Gdyby nie telefon w nie nawet bym się nie fatygowała szukaniem tylko bym wyszła.
Na moim pośladku ląduje siarczysty klaps przez co się prostuję i patrzę na tego debila wielkimi oczami.
-Czy ty kurwa jaja sobie robisz? - Niby jest poważny ale w jego oczach grają iskierki rozbawienia. - Masz jakiś fetysz tyłków czy co? - pytam obrażona i chwytam torebkę, którą namacałam dłonią.
-Lubię twój tyłek. - mówi beznamiętnie a ja wstaję na proste nogi, jednak nie na długo bo w paru ruchach ląduję na łóżku. Jego dłonie suną po moich udach i docierają do miejsca ich złączenia na co sapię zaskoczona. - Teraz powiem Ci co zrobisz. - mruczy do mojego ucha przez co moje zdradzieckie ciało znów mu ulega i wręcz prosi się o jeszcze. - Zdejmiesz sukienkę i położysz się do łóżka a ja zamówię kolację, bo jestem kurewsko głodny.
-Typowy facet. - wzdycham. Scott nie komentuje mojej uwagi.
-To jak dogadaliśmy się? - pyta a jego dłoń zaciska się na mojej obolałej po uderzeniu skórze.
-Nie, mam zamiar wyjść i wrócić do domu. - mówię lecz nadal nie wykonuję żadnego ruchu by się odsunąć. Naprawdę zaczynam mieć wrażenie, że moje ciało przy nim mnie słucha moich rozkazów. W pokoju rozbrzmiewa dźwięk rozrywanego materiału a na moje nagie pośladki wkrada się chłodne powietrze. Jak uderzona piorunem podskakuje w górę i wytrzeszczam oczy.
CZYTASZ
Anabell Black Riders MC#5
RomanceBlondynka prowadząca burzliwe życie wciąż nie potrafi zapomnieć o przystojnym Rosjaninie w którym zadłużyła się lata temu. Choć bardzo by chciała nie może z nim być i nie tylko przez brata. Sama na spokojnie doszła do wniosku iż oboje pochodzą z róż...