Z ciężkim sercem ruszam do kasy przy której nie ma kolejki. Nie przepadam za lataniem i zazwyczaj towarzyszy mi Set, który odwraca moją uwagę od tego co się dzieje. Kobieta za kontuarem uśmiecha się i z ulgą stwierdzam, że dziś może jednak nie będę miała najgorszego dnia. Wystarczy, że kupię bilet i wsiądę do tej puszki.
Gdy mam już się odezwać do ładnej kobiety przede mnie wciska się jakaś postać w garniturze.
-Najbliższy lot do Denver? - pyta i słyszę jak sapie. Widać iż się śpieszy ale to nie jest przyczyną by się wpychać.
-Przepraszam. Jakby Pan nie zauważył byłam pierwsza. - mówię przesłodzonym głosem i trzymam nerwy na wodzy.
Gdyby stała tu Ana z Black Riders pewnie dorzuciłabym jakąś ripostę ale dziś jestem Anabel w idealnie dopasowanej czarnej sukience. Mam ochotę co chwilę poprawiać rękawy by mieć większą swobodę ruchów a najlepiej przebrać się w coś luźnego ale niestety przy Kelly nie mogłam założyć byle czego a nie mam zamiaru teraz tracić czasu na to.
-Co z tym biletem? - pyta ponownie olewając mnie totalnie a ja jak mała dziewczynka tupię nogą odzianą w najlepsze szpilki od Christiana Louboutin.
-Głuchy jesteś czy co? - warczę bo naprawdę nie mam ochoty się dziś z nikim spierać ale też nie mam zamiaru tracić czas przez tego dupka.
-Proszę państwa. - Kobieta na kasie stara się rozegrać to w miarę cierpliwie. - Jaki lot Panią interesuje?
-Kurwa. - syczy brunet z zbyt długimi włosami bo zachodzą mu już na kołnierz białej koszuli. I choć niechętnie muszę przyznać, że jego gabaryty bardzo mi odpowiadają. Szerokie ramiona i w dodatku wysoki. Na oko prawie metr dziewięćdziesiąt, gdyby się odwrócił musiałabym unieść wzrok w górę by spojrzeć mu w oczy. Jednak tego nie robi ustępując mi miejsca przy kontuarze.
-Witam. - mówię z uśmiechem. - Chciałabym bilet w pierwszej klasie na najbliższy lot do Denver. - mówię miło na co kobieta się uśmiecha nie to co do tego gbura.
-Oczywiście. Jest miejsce ale dopiero jutro o dziesiątej. Pasuje Pani?
-Nic wcześniej? Może być też klasa biznes. - dodaję pośpiesznie.
-Niestety samolot do Denver właśnie wyjechał na pas startowy.
-Kurwa. - marudzę pod nosem tak by nikt mnie nie usłyszał. Gdyby nie cholerna Kelly i pomysł by się ogarnąć pewnie bym zdążyła.
-Nie przystoi kobiecie używać takich słów. - komentuje za moim ramieniem mężczyzna na co jeszcze bardziej zaciskam palce na rączce od torby na laptop.
-Niech będzie jutro. - staram się by uśmiech nie schodził z moich ust. - Czy macie hotel na lotnisku?
-Tak oczywiście. Pani dane? - Podaję kobiecie dokumenty a ta wpatruje się wielkimi oczami w nazwisko i stara się je odczytać.
-Setlińska. - mówię z miękkim akcentem na co kobieta o imieniu Fran, które przeczytałam na jej plakietce uśmiecha się zażenowana. Już po chwili dostaję bilet i kobieta wskazuje mi drogę do hotelu.
- W końcu. - słyszę za sobą gdy odchodzę lecz nie odwracam się. Mój żołądek daje mi znać iż dziś nic nie jadłam głośnym bulgotaniem na co facet prycha pod nosem.
Jestem spokojna. Jestem zajebiście spokojna. Nie jestem głodna i cholernie wkurwiona jednak tylko wewnątrz bo wolę zachować maskę tego ideału by nikt nie zobaczył mojego wstrętnego wnętrza. Wartkim krokiem kieruję się do niewielkiej restauracji przy hotelu i oczywiście tylko mi może się zdarzyć by nie było wolnych miejsc. Nie mam zamiaru czekać kolejnej godziny na posiłek w pokoju więc wpatruję się w klientów i w ostatniej chwili zauważam parę podnoszącą się z miejsca. Chwytam za uchwyt walizki i z ulgą siadam na krześle.
CZYTASZ
Anabell Black Riders MC#5
RomanceBlondynka prowadząca burzliwe życie wciąż nie potrafi zapomnieć o przystojnym Rosjaninie w którym zadłużyła się lata temu. Choć bardzo by chciała nie może z nim być i nie tylko przez brata. Sama na spokojnie doszła do wniosku iż oboje pochodzą z róż...