Czerwona piłka leciała wprost do jego rąk, kiedy wymijał po kolei swoich przeciwników. Zostało tylko kilka sekund do końca, musiał zdobyć przewagę i nie dopuścić do remisu. Złapał przedmiot i kilkoma krokami wybił się w górę. Wypuścił ją z rąk licząc na swój talent, ale przede wszystkim na wielkie szczęście.
San upadł na twardą podłogę przy okazji zdzierając sobie kolana niemal do krwi. Jedyne co teraz się liczyło, to werdykt, skaleczeniem potem ktoś się zajmie, musi tylko trafić i...
- Wynikiem dwadzieścia do piętnastu kończy się mecz!
Poczuł przypływ dumy i euforii kiedy zapadł werdykt. Znowu się udało, nie było to wprawdzie niczym nowym, drużyna Sana zawsze wygrywała. Choć nie był najwyższy i zdecydowanie nie najsilniejszy, to umiejętnościami nadrabiał wszystkie pozostałe niedoskonałości. Nie zdążył nawet wstać z podłogi kiedy zebrała się wokół siego całą drużyna i podniosła go własnymi siłami do góry. Niesiony przez kolegów, dalej w niemałym szoku przez wciąż krążącą adrenalinę w jego żyłach, machał do widowni. Odstawiony został dopiero na drugim końcu hali. Uśmiechnął się triumfalnie i podniósł ręce do góry przy akompaniamencie krzyków i wiwatu.
Uwielbiał być uwielbiany.
Nic nie poradził na to, że był idealny, zawsze wygrywał i to w każdej dziedzinie. To znaczy prawie...
Dopiero gdy wszedł do szatni i zrzucił z siebie przepoconą koszulkę, poczuł jak bardzo zmęczony jest grą. Dał z siebie wszystko, ale opłaciło się.- San!- Usłyszał wołanie zza pleców, ale zanim zdążył się odwrócić poczuł na ramieniu chłodną dłoń kolegi.- Fenomenalne zakończenie jak zawsze.
- Mingi- uśmiechnął się ciężko dysząc.- Dzięki.
- Bierzesz prysznic tu czy wracasz od razu do domu?
- Chyba wrócę, a spotkacie się gdzieś jeszcze potem?
- Yunho robi imprezę u siebie. Będzie cała drużyna i chyba połowa szkoły. Dużo dziewczyn- puścił mu oczko.
- Będę.
- To do potem- pomachał mu na odchodne kierując się do łazienki.
San usiadł na drewnianej ławce przy swojej szafce i przetarł i tak morką koszulką twarz.
Choi San był uwielbiany, co wiązało się z obecnością na każdej imprezie i całowaniu każdej dziewczyny w szkole. Mógł wybierać, brunetki, blondynki, tancerki, a nawet te inteligentne czasem spoglądały na niego oczarowane. Tak naprawdę nigdy nie chciał wiązać się z nikim na stałe. Życie łączył z karierą, a ta uniemożliwiała mu jakiekolwiek uzależnienie od kogokolwiek. Był wolnym duchem, niewzruszony wzdychaniem do jego osoby i piskiem dziewczyn po meczach.
Po ochłonięciu od razu wstał by ubrać się i iść do domu. Z tego co wiedział miał chyba jeszcze jakieś zajęcia, ale postanowił się nimi absolutnie nie przejmować. Na pewno wybaczą mu jedną czy dwie nieobecności, skoro wygrał dla szkoły kolejny puchar. Byli coraz bliżej finłowych rozgrywek międzyszkolnych, a to dawało mu większe szanse na stypendium sportowe. Z czymś takim bez problemu dostanie się na dowolny uniwersytet by iść w tym kierunku dalej.
Wyszedł ze szkoły nie odwracając się nawet na kilka dziewczyn zagadujacych go po drodze, i wrócił do domu by przygotować się na wieczór.
Impreza nie należała do największych na jakich bywał, ale było to zrozumiałe- w końcu nie wygrali jeszcze całego turnieju.
Siedział na środku obszernej kanapy, po obu stronach przyklejały się do niego roześmiane dziewczyny kiedy on popijał wysokoprocentowy trunek. Zazwyczaj nie pił dużo, jego rodzice mogliby mieć pewne obiekcje gdyby zobaczyli go w stanie totalnego upojenia nad ranem przed drzwiami.- San- jedna z nich słodkim głosem zwróciła na siebie jego uwagę.- Spotkamy się potem na górze?
Nie mógł jej odmówić.
- Po co czekać?
Wstał gwałtownie powodując, że reszta dziewczyn wpadła na siebie z zaskoczenia. Były widocznie niezadowolone, ale co mógł na to poradzić?
- Przepraszam, nie rozdwoję się- posłał im całusa zanim blondynka nie zaciągnęła go na górę.
Na piętrze było znacznie ciszej niż tam gdzie rozkręcała się impreza. Szli ciemnym korytarzem dość długo, aż któreś drzwi ustąpiły i weszli do pustego pomieszczenia. Nie znał domu na tyle by od razu zorientować się czyj jest to pokój. Najważniejsze, że był pusty. Zanim zdążył pomyśleć o czymkolwiek innym, został przyciągnięty bliżej do nagłego pocałunku. Nie był na to przygotowany, ale nie odepchnął jej, a jedynie pogłębił pocałunek. Wszystko to było suche i bez emocji.
Całował ją, bo czuł wtedy władzę i pewnego rodzaju porządek, ale nigdy nie był emocjonalnie powiązany z którąkolwiek z dziewczyn. Słodka blondynka smakowała miętą, ale ten smak przyprawiał go o bóle brzucha. Nic jednak nie poradził na to, że kiedy wydała z siebie ciche westchnięcie wprost w jego usta, to nie potrafił już przestać iść dalej.
Był tylko nastolatkiem, miał swoje głupie potrzeby. Nawet nie znał jej imienia, i tak jutro oboje o tym zapomną. A przynajmniej on.
*
- Wydalony?!- Krzyk rozniósł się po gabinecie dyrektora przyprawiając wszystkich tam obecnych o drżenie.- Wydalony? Trenerze?
- Nic na to nie poradzę- nerwowo podrapał się po karku unikając wzroku ucznia.
- To jakieś nieporozumienie, stracicie beze mnie puchar.
- Każdego da się zastąpić- zaczął gruby mężczyzna siedzący za biurkiem, ale San nie miał zamiaru dać mu mówić.
- Drużyna nie poradzi sobie bez jednego z członków. Znajdziecie kogoś lepszego ode mnie na zastępstwo? To niedorzeczne!
- Uspokój się San- kontynuował.- Nic jeszcze nie zostało postawione przed decyzją. Daliśmy ci szansę. Twoje oceny są karygodne, nie zdasz roku. Możesz poprawić swoją naukę i wtedy zagrasz w finale, ale póki co musisz udowodnić, że faktycznie na to cię stać.
- Oceny są niczym w porównaniu do tego jakie sukcesy przynoszę. Czy dyrektor był wczoraj na meczu?
- A ty San, byłeś wczoraj na zajęciach?
Chłopak zamilkł odsuwając się od drewnianego biurka onieśmielony.
- Damy ci ostatnią szansę na wyjście na prostą zanim podejmiemy decyzję odsunięcia cię od drużyny na stałe.
- Zamieniam się w słuch.
Mężczyzna spojrzał na niego gniewnie, a San obdarzył go tylko niezręcznym uśmiechem.
- Brakuje ci jednej oceny podniesionej o dwa stopnie do góry, żeby wyrównać średnią. Będziesz uczęszczał na lekcje dodatkowe z kimś kto wie o matematyce zdecydowanie więcej od ciebie. Jeśli je poprawisz, możesz zostać i grać w tym swoim turnieju ile zechcesz. Ale jeśli to się nie stanie...
- Lekcje dodatkowe? To jakiś żart?
- San, proszę- uspokoił do trener chcąc złagodzić sytuację.
- Jeśli ten chłopak nie zmusi cię do nauki, to chyba nie ma dla ciebie ratunku- wybazgrał coś na kartce i podał ją Sanowi stanowczym ruchem.- Powodzenia.
San wziął do ręki świstek i zrozumiał aluzję końca ich wspólnej rozmowy. Nienawidził przyznawać się przed kimkolwiek, że nie jest idealny w każdej dziedzinie. Jego oceny pozostawiały wiele do życzenia, ale przecież i tak nie są mu potrzebne do stypendium sportowego. A teraz ma spotykać się z jakimś snobem by ten go uczył?
Spojrzał na kartkę z numerem telefonu i starannie napisanym nazwiskiem.
Jung Wooyoung.
*
Fajne, nie fajne?
CZYTASZ
FOOLS ¤ woosan
FanfictionPopularność, zazdrość i uwielbienie- to Choi San uważał za najważniejsze w swoim życiu. Mógł mieć każdego, grał w drużynie koszykarskiej, kleiły się do niego dziewczyny, a pieniędzy zazdrościli mu nawet niektórzy nauczyciele. Jedyne czego nie miał...