35

1.8K 135 116
                                    

San jadąc z kolegą do szpitala tak naprawdę mógł myśleć tylko o poprzednio odbytej rozmowie. Był nerwowy i choć faktycznie nic nie pił, to trzymał kierownicę niepewnie. Seonghwa siedział na tyle trzymając ręcznik z lodem wokół rozciętej brwi.

- Myślałem, że "musimy jechać do szpitala" oznacza coś poważnego.

- To jest poważne. Trzeba zszyć.

- Jesteś idiotą Hwa. Pobić tego niewinnego chłopaka? Co on ci zrobił.

- Ale to nie ja go pobiłem!- Uniósł się gniewem.

San przewrócił oczami patrząc na niego w lusterku.

- Oczywiście- zironizował.

- San, mówię prawdę. Yeosang przyszedł bo dowiedział się, że ty tu jesteś. Chciałem go zatrzymać bo dawno wbiegłby na górę zabijając wszystko po drodze. Musisz o czymś wiedzieć...

San westchnął widząc co chce powiedzieć.

- Wooyoung poprosił Kanga żeby spytał cię o mnie. Wiem.

- Wooyoung ci powiedział?

- Wszystko. I może dowiedziałbym się więcej gdybyś nie potrzebował jechać do tego cholernego szpitala.

- Przepraszam San, ale ja po prostu chciałem go uspokoić. Był wściekły, że ktoś tak potraktował jego przyjaciela, chciał pobić ciebie, ale stanąłem mu na drodze.

- Mnie? Żartujesz sobie? Przecież zdjąłbym go jednym ciosem. Zresztą ty też powinieneś, jesteś ode mnie wyższy. Chyba, że... Nie chciałeś?

- Jestem winny Yeosangowi porządne przeprosiny za to jak go potraktowałem. Nie mogłem od tak mu oddać. Zobaczył, że krwawię, spanikował i uciekł. Ciebie też muszę przeprosić... Naskoczyłem na ciebie kiedy domyśliłem się, że plan wypalił, ale ty nie traktujesz go poważanie. Byłem zły, ten biedny chłopak na to nie zasłużył. Yeosang powiedział mi jak bardzo jest w tobie zakochany.

- Zaraz... wiedziałeś o wszystkim?

- Oczywiście.

- I nie jesteś... przeciwny?

- Nie- stęknął trzymając się za uciążliwą ranę.

San patrzył w lusterko widząc jak Seonghwa krzywi się i klnie.

Park nigdy nie był jego wrogiem. Był zły na Sana za to jak duża krzywdę robił Wooyoungowi.
Choi go nie doceniał, a okazał się najszerszą osobą w całym towarzystwie.

*

Czekał na szpitalnym korytarzu na Seonghwę, który faktycznie potrzebował zszycia. Opierał się o jasne fotele nie mogąc przeboleć tego jak dziwnie wygląda jak na takie okoliczności. W końcu dołączył do niego przyjaciel. Usiadł w dokładnie takiej samej zrezygnowanej pozycji obok i oboje patrzyli na pusty korytarz.

- Już cię skleili?

- Tak, na szczęście.

- No to wracamy.

- Odwieź mnie do domu San. Nie mam ochoty tam jechać.

- Jak potem wrócę? To twój samochód.

- Zostań u mnie, co ty na to? Musimy porozmawiać.

- Ale Wooyoung...

Położył mu dłoń na ramieniu gładząc delikatnie.

- Daj temu człowiekowi odetchnąć. Jeśli zechce to się odezwie, jestem pewny, że to zrobi.

FOOLS ¤ woosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz