Ostatni tydzień szkoły był dla Sana udręką. Wiedząc, że nie może liczyć nawet na zaliczenie semestru, odpuścił sobie chodzenie do szkoły. Siedział w domu, wyładowywał każdy swój gniew na graniu i dużo myślał. Tego ostatniego nienawidził najbardziej, ale jednocześnie wiedział, że nie może go to ominąć. Tęsknił za Wooyoungiem, żałował tego co zrobił, oraz tego, że nie traktował go wystarczająco poważnie kiedy mógł.
Czuł od swoich przyjaciół mniejsze, lub większe wsparcie, myślał też o tym co powiedział mu Yeosang. Tak naprawdę nie padły żadne oficjalne słowa, ale San przeczuwał, że Seonghwa mógł... coś do niego czuć?
Tak wynikało z rozmowy. Nie zmienia to faktu, że Yeosang przedstawił sprawę, jakby była dawno zamknięta. San postanowił do tego nie wracać. Nie oznacza to, że traktował jego słowa jak wiatr, wziął je do serca jak pouczenie. Można powiedzieć, że tak krotki, acz burzliwy okres czasu naprawdę dał mu do myślenia.Obiecał drużynie, że pojawi się na meczu, więc choć nie miał ochoty musiał iść do szkoły. Nawet nie miał motywacji by jakkolwiek znośnie wyglądać. Ubrał na siebie tylko szarą bluzę bez wyrazu i zasłonił twarz kapturem. Dojechał do szkoły dużo przed czasem, nie chciał zwracać na siebie uwagi przed masą ludzi, zadawaliby pytania, a on czuł się upokorzony. Zawiódł wszystkich dookoła.
Wszedł do pustej szatni i usiadł przy własnej szafce. Otworzył ją powoli i zajrzał do środka. Dalej były tam jego wszystkie rzeczy. Był wściekły na samego siebie za to, że do tego dopuścił. Wiedział też, że nie może tym razem obwiniać Wooyounga, on naprawdę chciał mu pomóc. To San pokrzyżował mu plany, a potem bezpowrotnie go utracił. Było tu cicho i spokojnie, ale to cisza przed burzą. Zaraz wtargnie tu cała drużyna, rozpocznie się rozgrzewka i będzie musiał zniknąć.
Odetchnął spokojnie i czekał. W końcu zjawił się Seonghwa, który usiadł obok niego i wbił wzrok w dokładnie to samo miejsce co jego przyjaciel.
- Cześć San. Rozmawiałem z Yeosangiem. Przeprosił mnie. I ja... też go przeprosiłem. Mówił mi, że z tobą rozmawiał.
- Owszem. I nie pochwalam tego co zrobiłeś Hwa.
- Wiem- spuścił głowę, a czarna grzywka zasłoniła mu oczy.- Mam nadzieję, że ty jednak...
- Chciałbym. Wooyoung dalej się nie odezwał, chociaż dalej czekam.
Rozmowę przerwała mu reszta drużyny, kiedy wszyscy pozostali wtoczyli się do szatni w jednym momencie. Widząc Sana od razu go otoczyli by nie pozwolić mu smucić się chociaż na chwilę. Uśmiechnął się na ten gest, ale nie mógł przestać czuć w sercu bólu.
- Dacie radę, na pewno.
Czekał aż wszyscy się przebiorą, starał się im nie przeszkadzać, ale też musiał utrzymać nerwy na wodzy. Nie może pokazać, że się boi albo w nich nie wierzy. Musi być dobrym kapitanem.
Gdy nie mógł grać, jego miejsce zajmował Yunho, a na boisko wchodził Felix, z ławki rezerwowej. San nie miał z nim zbyt wiele kontaktu, ale życzył mu powodzenia zanim wszyscy wyszli na gotową już halę. Chciał Chciał się na trybuny, ale wpadł na Yunho, który wyraźnie chciał porozmawiać z nim w samotności.- San, chciałem tylko powiedzieć, że... Cała ta sytuacja jest dla mnie nowa, nie wiedziałem, że jesteś... taki. Przepraszam za to co mówiłem o takich jak ty i Hongjoong, jesteśmy przecież przyjaciółmi. Wooyoung naprawdę cię lubi.
San uśmiechnął się pociesznie.
- Wiem Yunho, dzięki.
Wtedy do środka wbiegł trener, wyraźnie niezadowolony. Spojrzał na Sana w tej nieszczęsnej bluzie i skrzywił się.
- Choi San, dlaczego nie jesteś przebrany?
- Ja przecież nie gram.
- Jak to nie grasz? Dyrektor powiedział mi, że dosłano wszystkie twoje zaległe zadania. Na boisko, ale już. Chyba, że nie chcesz zagrać.
Uśmiechnął się pociesznie i poklepał Sana po ramieniu zanim zniknął.
Choi patrzył na przyjaciela w wielkim szoku, nie do końca zrozumiał, że to wszystko to prawda.- San?
- Ja... Nie zrobiłem tych zadań.
- O mój boże- Yunho zakrył twarz dłonią gdy zrozumiał co się stało.- Wooyoung.
- Co?
- Przecież też dostał plik na maila.
- Nie rozumiem.
- Wooyoung zrobił za ciebie zadania.
*
Choi San nie mógł uwierzyć w to, że naprawdę gra. Choć nie robił tego dawno, chciał oddać lata swojej pracy najlepiej jak mógł. Był naprawdę dobry, każdy krok był przemyślany, a rzut celny. Jednak drużyna, z którą grali też nie spała, szli ramię w ramię ze wszystkimi wynikami.
San miał jednak w zanadrzu jedną rzecz, która mogła przesądzić na wyniku.
Rzuty za więcej niż dwa punkty zazwyczaj były przypadkowe. Trafiały się podczas takich meczów, ale rzadko. Pamiętał jak mówił o nich Wooyoungowi gdy pokazywał mu jak grać.Podczas gry rozglądał się w poszukiwaniu jasnych loków na widowni, ale nie był w stanie się przyjrzeć. Rozumiałby gdyby Wooyoung po przodu nie przyszedł, ale z drugiej strony, jeśli te zadania to nie pomyłka to...
Skup się San! Skup się...
Zostało trzydzieści sekund, przegrywali dwoma punktami. Nie mogą jednak odpuścić, nie kiedy San dostał możliwość grania. Był po swojej stronie boiska, daleko od kosza, do którego miał trafić.
Obejrzał się po całym boisku.Przez myśl przeleciało mu wspomnienie.
"
-San, ile metrów ma boisko?
- Dwadzieścia osiem metrów długości"
Patrzył jak Yunho złapał piłkę w powietrzu zanim przechwycił ją przeciwnik.
"- Nie jesteś wcale taki głupi jak myślałem
- Podałem poprawne odpowiedzi?"
Yunho podaje piłkę do Seonghwy, ale jeśli on rzuci do kosza, zdobędą dwa punkty i nastanie remis. Jeśli tylko tak zrobi to...
"Bambi, podaj mi długopis."
Piłka leci w stronę Sana, który łapie ją z dość dużej odległości. Zostało dziesięć sekund.
" Jesteś piękny "
Nie ma już nic do stracenia. Wychyla się najmocniej jak umie i rzuca z całej siły licząc na to, że zdąży zanim upłynie czas.
Wszyscy wbili przerażony wzrok w piłkę, która uderzyła w kosz i zatoczyła się na obręczy kilka razy.
"Żyłem myślą, że kiedyś mnie zechcesz."
Piłka wpadła w sam środek kosza gdy rozległ się dźwięk oznaczający koniec gry.
Rzut za trzy punkty.
San nie mógł ruszyć się z miejsca. Patrzył jak cała sala wiwatuje, jak ludzie krzyczą, a jego przyjaciele otaczają go w ciasnym uścisku. Oddychał ciężko, powoli dochodziło do niego, że się udało, ale dalej czuł się jakby był za ścianą, oddzielony od całego zgiełku. Ktoś podniósł go wysoko aż nie znalazł się na rękach innych zawodników niesiony na sam środek
Obejrzał się na widownię by zobaczyć jak wszyscy biją mu brawa na stojąco. Naprawdę to zrobił!
Wtedy dostrzegł jasne włosy i czerwoną bluzę.
*
Nienawidzę tego rozdziału.
CZYTASZ
FOOLS ¤ woosan
FanficPopularność, zazdrość i uwielbienie- to Choi San uważał za najważniejsze w swoim życiu. Mógł mieć każdego, grał w drużynie koszykarskiej, kleiły się do niego dziewczyny, a pieniędzy zazdrościli mu nawet niektórzy nauczyciele. Jedyne czego nie miał...