San musiał zacząć ćwiczyć. Yunho miał rację- nie mógł przecież czekać na finał nie robiąc przy tym absolutnie nic. Co prawda był najlepszym zawodnikiem szkoły, nie mógł jednak pozwolić by ten tytuł przepadł.
Ucieszony chwilą oddechu zabrał swoją ulubioną piłkę i już przebrany pojechał na boisko szkolne, które poza godzinami treningów drużyny było ogólnodostępne.Zaparkował za szkołą i ucieszył się na widok pustego boiska. Było naprawdę ciepło, wiosna przyszła dość szybko i bardzo gwałtownie, ale to było mu tylko na rękę. Zabrał się za grę by jakkolwiek polepszyć sobie samopoczucie. Trafiał niemal za każdym razem, był w tym naprawdę dobry. Każde podjeście i unik wykonane były z wielką precyzją. Od razu poczuł się lepiej kiedy trenował, miał wrażenie, że każdy na niego patrzy i podziwia to jak dobrze gra. Nawet jeśli w rzeczywistości był całkiem sam. Jego celem było trafienie za trzy punkty, zza linii rzutu. Czasem faktycznie mu to wychodziło, ale zazwyczaj było losowe. Nie potrafił aż tak wymierzyć piłki by trafiać za każdym razem. Czasem faktycznie denerwował się gdy nie wychodziło, nawet jeśli się tego spodziewał.
Znajdował się w idealnej pozycji, może akurat się uda? Przyspieszył i rzucił piłkę z finezją w ostatnim momencie gdy było to możliwe. Patrzył jak czerwona piłka leci, jak w zwolnionym tempie, a potem toczy się po krawędzi kosza, aż w końcu wpada w sam jego środek.
Niemal słyszał brawa innych osób, zupełnie jakby był na boisku z publicznością.- Brawo- z transu wyrwały go czyjeś słowa.
Przepełnione dumą i adrenaliną spojrzał w kierunku głosu. Za siatką stał niski blondyn. Zaklaskał jeszcze kilka razy, a potem uśmiechnął się sarkastycznie i otworzył bramkę by wejść do środka.
San miał jednak wrażenie, że w jego wcześniejszych gratulacjach wcale nie było pogardy.- To wyglądało całkiem nieźle- odezwał się jeszcze, gdy nie doczekał się odpowiedzi od Sana.
- Dzięki, ale co ty tu właściwie robisz?
- Przechodziłem obok i zatrzymałem się popatrzeć jak męczysz się z tą piłką. Chociaż szczerze, nie jesteś wcale najgorszy.
- Mówisz jakby było to dla ciebie czymś nowym.
- Bo jest. Nigdy nie byłem na żadnym meczu- wzruszył ramionami.
- Poważnie? Jest ktoś kto nie chodził na mecze?
- Najwyraźniej- poprawił na nosie druciane okulary.
- Jesteś dziwny.
- Dla mnie też jesteś dziwny. Nie rozumiem co jest fajnego w rzucaniu piłki do kosza. I jeszcze gdyby na tym się kończyło, ale nie. Lata za nią horda spoconych facetów, wolę raczej unikać tego widoku- usiadł bezpiecznie na skraju boiska kuląc nogi do piersi.
- Jak chcesz- Sam wzruszył ramionami i rzucił jeszcze kilka razy.
Wooyoung intensywnie nad czymś myślał, w końcu uśmiechnął się pod nosem i znowu przeszkodził Sanowi w grze.
- San... ile metrów ma boisko?
- Dwadzieścia osiem metrów długości- krzyknął ćwicząc różne zagrywki.
Wooyoung pogłębił uśmiech.
- To co zrobiłeś kiedy przyszedłem...
- Masz na myśli rzut za trzy punkty?
- Tak. On zaczyna się od...
- Sześciu metrów i siedemdziesięciu pięciu centymetrów- sapnął.
- Odległości od kosza, tak. Jak myślisz, ile procentowo byłoby to w linii prostej w stosunku do całego boiska?
- Nie liczyłem tego nigdy. Ale chyba...- zatrzymał się na chwilę łapiąc piłkę w dłonie. Spojrzał na jasne niebo I odpowiedział pewny siebie- W zaokrągleniu dwadzieścia cztery procent.
CZYTASZ
FOOLS ¤ woosan
FanficPopularność, zazdrość i uwielbienie- to Choi San uważał za najważniejsze w swoim życiu. Mógł mieć każdego, grał w drużynie koszykarskiej, kleiły się do niego dziewczyny, a pieniędzy zazdrościli mu nawet niektórzy nauczyciele. Jedyne czego nie miał...