35

2.9K 211 78
                                    


Wracając do pokoju wspólnego Slytherinu stłumiła ziewanie w rękaw. Słońce powoli się budziło do życia, oświetlając szkolne błonia swoim ciepłym, delikatnym światłem, ale cały zamek jeszcze spał. Cisza nocna zakończyła się kilka minut temu, mimo to, dziewczyna szła powoli, oglądając się za siebie. Wolała się nie tłumaczyć nauczycielom czy woźnemu, co robi o tej porze na piątym piętrze i czemu wygląda tak, jakby nie spała całą noc.

Schodząc po krętych schodach, ponownie ziewnęła, przecierając oczy. Nie mogła się doczekać, aż położy się w swoim łóżku, a poduszki otulą ją i pozwolą zapomnieć o tej dziwnej nocy. Skręcając w jeden z korytarzy, koło sali zaklęć, przypomniała sobie wydarzenia z ostatnich godzin.

Jeśli ktokolwiek spodziewał się, że rozmowa z Lucujszem pójdzie gładko jak po maśle, to chyba tylko ona. Draco zanim się zjawili u mężczyzny wciąż nerwowo przełykał ślinę, a nawet gdy wyszli z kominka, wyglądał na niepewnego tego, co chce zrobić i powiedzieć. Dlatego znowu ona musiała przejąć pałeczkę i wyjaśnić wszystko raz jeszcze panu Malfoy'owi. Szkoda tylko, że nie przewidziała jednej rzeczy: że świat może nie być taki idealny jak ona to sobie wymarzyła.

W jej głowie plan był prosty. Mieli pojechać do mieszkania Lucjusza, on miał pociągnąć za sznurki sobie tylko znane i Narcyza miała się odczepić od syna. Proste? Proste.

Szkoda, że w praktyce już takie nie było. Najpierw Lucjusz nie mógł przeżyć tego, że jego prawie była żona nadal się wtrąca w życie ich jedynaka. Potem stwierdził, że w sumie to on też chciałby mieć wnuka. Następnie Draco pod wpływem chwili przedstawił Harry'ego, jako swojego chłopaka i osobę mu przeznaczoną przez więź i to wywołało prawdziwe piekło. Bo o ile Lucjusz nie miał nic przeciwko orientacji syna, tak już spotykanie się z podopiecznym Syriusza Blacka, to już inna para kaloszy.

Wyglądał jakby go piorun strzelił. Przez kilka chwil nie mówił ani słowa, a potem zaczął tłumaczyć synowi, że na świecie jest miliony innych, ładniejszych chłopców i że Harry wcale nie jest taki ładny, jak się Draco wydaje. A blondyn wpadł w szał, czego się raczej wszyscy spodziewali. Kłótnia między nimi trwała dobry kwadrans i Pansy straciła nadzieję, na jakiekolwiek pozytywne wyjście z tej sytuacji. Oczami wyobraźni widziała już wydziedziczenie Draco, nie tylko przez matkę, ale także przez ojca, jednak na szczęście do akcji wkroczyła pani Tonks. Oddzieliła kochanka od jego syna i zaczęła mu tłumaczyć coś o tym, że nie wolno się zachowywać w ten sposób i że powinien wspierać syna na każdym etapie jego życiowych wyborów, dopóki nie szkodzą one nikomu innemu.

Trochę to trwało, ale w końcu Lucjusz niechętnie ale skinął głową Harry'emu, a kiedy Gryfon zaczął mówić, że zadba o Draco i że nie pozwoli na skrzywdzenie go, to prawie wcale się nie skrzywił. W każdym razie kryzys był zażegnany i mogli wrócić do rozmowy, na temat, który doprowadził do tego spotkania.

I tutaj znowu wyobraźnia Pansy polecała za daleko. Wszystko miało być idealnie, prawda? Przecież nie wymaga tak dużo. Chce tylko, aby każdy z jej przyjaciół plus ona sama, byli szczęśliwi z osobami, które kochają. To dlaczego musi się pieprzyć wszystko po kolei, niczym kostki domina?

Po naradzie, w której Harry się przezornie nie odzywał, a pani Tonks służyła jako mediator między ojcem a synem, nie osiągnęli nic. Naprawdę. Nic. Ziewając przeciągle, wciąż nie mogła w to uwierzyć. Tyle rozmów, tyle planów, tyle godzin siedzenia i rozmyślania o najlepszym rozwiązaniu, które zaspokoi Narcyzę, a zakończyło się na tym, że Lucjusz wzruszył ramionami i powiedział:

- Mojej byłej żonie zależy na dziedzicu, to jej go dasz i tyle. Jaki problem, żebyś miał dziecko. Nie musisz się żenić, żeby je mieć. Nie musisz nawet iść z tą dziewczyną do łóżka. Zostanie sztucznie zapłodniona, dostanie pieniądze, a po porodzie odda ci dziecko wraz ze wszystkimi prawami do niego. I będzie spokój.

Color autem animae tuae #Drarry #Pansmione #Bleville ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz