Obudził się w skrzydle szpitalnym, czując że powoli znów robi mu się niedobrze. Bolał go każdy fragment ciała, od małego palca u stopy po cebulki włosów na głowie, ale nie dziwił się. Sam się na to pisał i mógł tylko siebie za to winić. No może trochę na Wood'a, bo to on uparł się, żeby robić trening mimo wichury i deszczu. Darł się, że taka pogoda może być podczas ich meczu ze Ślizgonami i jeśli nie będą ćwiczyć, to nie będzie szans na złapanie znicza. Tak, to była zdecydowanie wina Wood'a. To co się stało, gdy rzucał się po znicz nie miało z wypadkiem nic wspólnego. Przecież obiecał sobie, że nie da się zaskoczyć.
Podpierając się na poduszkach spojrzał na szczątki Nimbusa Dwa Tysiące, zebrane przez członków drużyny. Wyglądały koszmarnie, prawdopodobnie podobnie do niego, ale nie ma się co dziwić. Wierzba Bijąca pozostaje bezlitosna dla każdej osoby, która w nią uderzy, a on wiedział o tym, aż za dobrze. Wciąż czasami go łamało w kościach na wspomnienie chłostających go gałęzi i konarów, gdy rok temu wylądował na tym cholernym drzewie przez Malfoy'a.
Zacisnął zęby na myśl o nim. Przez niego trafił do skrzydła szpitalnego na tydzień, nie mówiąc o tym, że kiedy się obudził, to uczniowie Dumstrangu wrócili do Bułgarii i nie mógł się blondynowi odwdzięczyć za stan w jakim się znalazł. Za to musiał wysłuchać pogadanki od Hermiony, McGonagall i Syriusza. I odbyć szlaban, ponieważ wszyscy stwierdzili, że sam się o to prosił i nie zasługuje na łaskę. Nie zgadzał się z nimi. Nie prosił się o fioletowe od siniaków ciało i złamane trzy żebra. Chciał utrzeć nosa temu zarozumiałemu pyszałkowi i nic więcej. Niestety się nie udało.
Drzwi do szpitala się uchyliły i w progu stanął Syriusz, z rozwianymi włosami i niepokojem wymalowanym na twarzy.
- Harry! Jak się czujesz?! - jego kroki odbijały się echem od kamiennej posadzki tak głośno, że pani Pomfrey wyszła ze swojego gabinetu z niezadowoloną miną.
- To szpital panie Black! Proszę się nie wydzierać na całe gardło. Chorzy potrzebują ciszy i spokoju. - warknęła, mrożąc go wzrokiem, ale mężczyzna tylko machnął na nią ręką.
- Jedyną osobą jest Harry, więc nie można powiedzieć, abym komuś zakłócał rekonwalescencję!
Pielęgniarka nabrała powietrza w płuca chcąc coś dodać, ale Gryfon wtrącił się pośpiesznie.
- Co tu robisz, Syriuszu?
- Jak to co? Severus powiedział mi, że wiatr zmiótł ciebie i Nimbusa prosto w Wierzbę Bijącą. Prawie umarłem na zawał... myślałem, że znów będzie z tobą tak źle, jak wtedy, gdy ten kretyn cię zepchnął z miotły.
- Na szczęście tym razem czuje się lepiej. - powiedział powoli, przyjmując z wdzięcznością eliksiry od niezadowolonej kobiety. - I chyba lepiej wyglądam...
- Tak. - Syriusz czułym ruchem odgarnął włosy trzynastolatka z czoła. Ten gest miał w sobie tyle miłości rodzicielskiej, że Harry'emu kojarzył się z zimnymi grudniowymi wieczorami, kiedy siedzieli przed kominkiem w ich mieszkaniu, wpatrzeni w ogień, z kubkami czekolady w rękach i opowiadali sobie o planach i marzeniach. Wtedy, nieważne w jakim wieku był chłopiec, Syriusz tak samo gładził go po włosach i się nimi bawił. Niestety od momentu pójścia do Hogwartu ich wspólne wieczory prawie znikły, poza tym teraz w ich mieszkaniu jest też Snape. A on nie należy do fanów tego typu czułych momentów. - Severus zatrzymał wierzbę, gdy tylko w nią wpadłeś. Dobrze, że łazi na te swoje wieczorne spacery, nieważne jaka pogoda jest za oknem.
- Oby się nie dowiedział, że chwalisz jego nawyk, bo już się nie wymigasz od chodzenia razem z nim. - zaśmiał się Harry, a opiekun gorliwie pokiwał głową. Jego ciemne oczy spoczęły na szczątkach Nimbusa.
CZYTASZ
Color autem animae tuae #Drarry #Pansmione #Bleville ✅
FanficKażdy czarodziej tego doświadcza. Utraty wzroku. No cóż, nie zupełnie. Gdy wchodzi w dorosłość przestaje widzieć barwy a świat staje się szary. Widzi tylko jeden kolor - odcień jaki mają oczy przeznaczonej mu osoby. A kiedy ją spotka, świat znów ro...