7

3.8K 284 84
                                    




Szare ściany korytarzy Hogwartu buchnęły odcieniami, płonące mętnie pochodnie znów odzyskały swój blask, uśmiech idącej obok Hermiony zniknął pod czerwienią ust, a on sam wzdrygnął się gwałtownie, tak samo jak mijający ich Zabini. Gdy oddalił się dalej, kolory ponownie się rozmyły, wracając do swojej szarości. 

Powoli się do tego przyzwyczajał. Kiedy obudził się w skrzydle szpitalnym pół roku temu i dowiedział się, że przeznaczoną mu osobą nie tylko nie jest Susan Bones, ale też żadna kobieta, tylko Blaise Zabini, jego odwieczny oprawca, załamał się. Pani Pomfrey musiała mu podać uspokajający eliksir, ponieważ dostał ataku paniki, zakończonego gwałtownymi wymiotami z nerwów. Ponieważ co to za opcja? Gdzie wolność wyboru? Gdzie jakiekolwiek prawo do decydowania o własnym losie i o orientacji? Zawsze uważał się za osobę heteroseksualną, to dlaczego los wyznacza mu mężczyznę? I to w dodatku ZABINIEGO! 

Pamiętał jak patrzył na profil Ślizgona, gdy ten wciąż pozostawał nieprzytomny i starał się ułożyć to wszystko w logiczną całość, ale niestety nie wiedział jak ma to zrobić. Nieważne z której strony się patrzyło na tą sytuację, ona wciąż była okropna. A kiedy myślał, że gorzej być nie może, Zabini się obudził i wtedy rozpoczęła się jatka.

Kto by pomyślał, że ten ciemnoskóry trzynastolatek ma w sobie tyle agresji i potrafi tak wrzeszczeć? Najpierw darł się, że nie będzie się wiązał z taką ciapą jak Neville, potem krzyczał, że nie jest pedałem i żeby dali mu wszyscy święty spokój. Później, gdy oddalili się od siebie na odległość większą niż pięć metrów zaczął wyć, bo rozbolała go głowa. I wtedy Longbottom odkrył, że to nie fakt, że jego przeznaczonym jest Blaise jest straszny, ale to, że Ślizgon odczuwał potężne migreny, gdy nie widział kolorów, ustępujące tylko i wyłącznie w momencie jak chłopcy byli blisko siebie. Pamiętał jak zaczął płakać, mimo uspokajanego eliksiru, bojąc się, że któryś z nauczycieli wpadnie na genialny pomysł, aby razem zamieszkali albo inne gówno. Zabini również wpadł wtedy w panikę, krzycząc że nie będzie się trzymał Gryfona i że szybciej się rzuci z Wieży Astronomicznej (Neville między jednym szlochem a drugim powiedział, że liczy że chłopak zrobi to w ciągu najbliższych kilku chwil, co spotkało się z ogólnym potępieniem jego osoby).

Dopiero profesor Snape, nie wytrzymał nerwowo natłoku szlochającego Neville'a i drącego się Zabini'ego i huknął na nich, że mają się uspokoić. Powiadomił ich, że będzie przyrządzał dla Ślizgona (pewnie, gdyby był to inny uczeń, to by tego nie zrobił, stwierdziła później Hermiona) specjalną miksturę, która będzie zapobiegać bólom głowy, a gdy tylko staną się pełnoletni w świetle prawa, to będą mogli przejść procedurę rozdzielenia ich więzi. Obaj zgodzili się na to z ochotą i ich świat wrócił do normalności.

O ile normalnością można nazwać to, że za każdym razem jak na siebie wpadali, mijali się na korytarzu, w Wielkiej Sali lub w klasach, ich świat znów stawał się kolorowy, a Neville coraz częściej zaczął się łapać na tym, że szuka kontaktu ze Ślizgonem. Tęsknił za barwami i samo to, że mógł nacieszyć nimi wzrok te kilka sekund w porywach do minuty, powolutku przestawał mu wystarczać. I nie tylko jemu. Kilka razy zdarzyło się tak, że Zabini w bibliotece siadał przy sąsiednim stoliku, nie odzywając się ani słowem lub rzucając nieprzyjemną uwagę pod adresem Longbottoma, jednak obaj wiedzieli, że usiadł po to, aby nacieszyć się kolorami świata. 

Ale to nie miało żadnego znaczenia, bo wciąż wolał nie widzieć nic niż żyć z tym zwyrolem. Nie mógł się doczekać aż obaj skończą siedemnaście lat i udadzą się do Ministerstwa Więzi, aby wreszcie odciąć się od siebie raz na zawsze. Wszyscy będą wtedy zadowoleni: matka Zabini'ego, która już na drugi dzień zrobiła synowi awanturę, tak jakby to od Ślizgona zależało kto będzie jego bratnią duszą; babcia Neville'a, gderająca że jej wnuk to sobie nawet porządnej partnerki znaleźć nie może; i przede wszystkim oni sami. Odliczał dni do tego dnia i chociaż wizja czekania trzech i pół roku go lekko przerażała, to dał radę już ponad sześć miesięcy, więc da radę i jeszcze trochę. Czas szybko leci, nawet nie zauważy a już będzie brał w udział  w bolesnej przemianie. Lekko stresowała go wizja bólu, ale trudno, zniesie to, dla dobra swojego zdrowia psychicznego i emocjonalnego. 

Color autem animae tuae #Drarry #Pansmione #Bleville ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz