Uwaga, rozdział zawiera fragment (zaczynający się "!" i kończący się "!") który ma w sobie elementy naśmiewania się z innych zdrowia psychicznego. Osoby, które są wrażliwe, lub miały incydenty samobójcze, prosiłabym o opuszczenie jego czytania, dla własnego komfortu psychicznego.
Co się wtedy wydarzyło?
Pansy wciąż powtarzała sobie w głowie to pytanie, ale nikt nie potrafił na nie odpowiedzieć. Wiedziała jedną rzecz: że Hermiona ją pocałowała. Ta nieśmiała, miła dla wszystkich, słodka dziewczyna, pocałowała ją w dniu jej urodzin i od tamtej pory unikała jej jeszcze zacieklej niż przed świąteczną przerwą. Jednak czemu? Na to nie potrafiła sobie odpowiedzieć.
Czy zrobiła coś nie tak? Czy powinna ją zagarnąć i nie puścić, aby to cudowne drobne ciało rozpłynęło się w jej ramionach? Aby miała tylko ją w swojej głowie, tak jak Pansy ma już od dawna? Czy to właśnie był błąd? Że nie pobiegła za Gryfonką, tylko oniemiała siedziała na tej ciemnej schodowej klatce do wierzy, dopóki nie znalazła jej tam kotka Flitch'a? Może... może gdyby następnego dnia, rzuciła się na nią, to może teraz nie trwałaby w takim letargu i by już były parą?
A może Hermiona wcale nie chciała być jej dziewczyną? Może tylko i wyłącznie bawiła się? Albo przegrała zakład? Albo chciała spróbować jak to jest, a dowiedziała się o orientacji Pansy? A może...
- A może się wreszcie zamkniesz? - warknął Zabini, patrząc na przyjaciółkę znad podręcznika niechętnie. Wysłuchiwał jęczenia i marudzenia czarnowłosej od prawie dwóch godzin i miał tego serdecznie dosyć. Rozejrzał się po Wielkiej Sali, prawie pustej o tej porze, ponieważ większość uczniów postanowiła, że zje śniadanie w pociągu i z przekąsem uśmiechnął się do wolno jedzącego owsiankę Neville'a. Świat był pełen barw, dzięki niewielkiej odległości, a jego umysł wolny był od bólu, ale już to, że Gryfon jest niecałe dziesięć metrów od niego, denerwowało go dodatkowo. Longbottom zignorował uśmiech i spokojnie konsumował śniadanie. Jeszcze tylko parę godzin i Zabini pojedzie do Durmstrangu, a on zyska miesiąc spokoju. Nie będzie widział kolorów, ale odpocznie od jego uwag i docinek.
- Jak ci tak kurewsko na niej zależy, to zmuś ją żeby z tobą pogadała.
- Jak?
- Przed świętami nie miałaś z tym problemu.
- Ale przed świętami Hermiona mnie nie całowała. - Pansy miała minę, jakby miała zaraz się rozpłakać. - Ona mnie unika, więc pewnie żałuje tego, że to zrobiła.
- Lub się wstydzi, bo pierwszy raz się całowała. - mruknął Blaise, wgryzając się w czerwonego pomidora. Gdy widział barwy to od razu lepiej mu się jadło. Jedzenie było dwa razy smaczniejsze dzięki temu, że ogórek był zielony a rzodkiewka różowo-fioletowa. Szkoda, że na takie rarytasy mógł sobie pozwolić tylko w obecności tego rozlazłego gnojka.
- Myślisz, że to był jej pierwszy raz? - policzki dziewczyny zrobiły się wściekle różowe. O tym nie pomyślała. Gryfonka całowała tak dobrze, że nie wpadło jej do głowy, że może nie ma doświadczenia w tym temacie.
Rozległo się przy nich nieśmiałe chrząknięcie, a Zabini podniósł głowę i z niechęcią jeszcze większą niż trzy sekundy temu, odnotował, stojącego przy nich Neville'a, patrzącego na swoje buty.
- Tak? - zagadnęła Pansy.
- Czego chcesz? - warknął Blaise w tym samym czasie, a Gryfon drgnął od ostrości tonu chłopaka. I taka klucha ma być mi przeznaczona? Śmieszne!
CZYTASZ
Color autem animae tuae #Drarry #Pansmione #Bleville ✅
FanfictionKażdy czarodziej tego doświadcza. Utraty wzroku. No cóż, nie zupełnie. Gdy wchodzi w dorosłość przestaje widzieć barwy a świat staje się szary. Widzi tylko jeden kolor - odcień jaki mają oczy przeznaczonej mu osoby. A kiedy ją spotka, świat znów ro...