Hermiona spojrzała na kremowy papier podręcznika do zaklęć i zagryzła wargi, aby nie krzyczeć z frustracji. Siedziała w bibliotece próbując się skupić na tym, co będzie na kolejnych zajęciach z profesorem, jednak do jej uszu ciągle dobiegała rozmowa chłopaków schowanych w kolejnym rzędzie. Nie wiedziała z jakiego są roku, ale ich głosy były głębokie i niskie, dlatego podejrzewała, że na pewno są starsi od niej. Każde ich słowo denerwowało ją coraz bardziej, ale nie mogła zmusić się w sobie, aby wstać i im nagadać.
To już nawet nie chodziło o to, że przeszkadzali jej i pewnie innym uczniom w nauce. Chłopcy rozprawiali o jakieś dziewczynie i o tym co oni to by jej nie zrobili i jakby to jej nie przelecieli na wszystkie możliwe pozycje i w każdym możliwym miejscu. Miała dość tych głupich przechwalanek o tym, który jak brał ową uczennicę i o tym jaka to ona nie była dobra w łóżku. Podejrzewała, że żaden z nich nie miał nigdy okazji zobaczyć kobiety nago, skoro ich opisy były tak idiotycznie wyidealizowane, a obraz dziewczyny układał się na gwiazdę z mugolskiego porno.
Gdy jeden z chłopaków zaczął mówić o jękach i okrzykach, Hermiona poczuła, że ma dość. Z głośnym trzaskiem zamknęła podręcznik i wsadziła sobie tomiszcze pod pachę, obiecując sobie, że jeśli dojdzie do walki a ta tępa dwójka okaże się lepsza w czarach, to rzuci w nich podręcznikiem i przynajmniej jednego znokautuje.
Ruszyła w stronę kolejnego regału zbierając w sobie siły wszystkich kobiet tego świata, gdy nagle zamarła w pół kroku, bo doleciał ją inny kobiecy głos, którego od razu rozpoznała.
- Możesz się zamknąć z łaski swojej? - wysyczała Pansy Parkinson. Hermiona wychyliła się zza półki, przyglądając się rozgrywanej przed nią scenie.
Ślizgonka z jedną ręką opartą na biodrze stała nad Puchonami niczym bogini wojny, a jej ciemne oczy mroziły krew w żyłach lodowatym spojrzeniem.
- O co ci chodzi?
- Ty i twój kumpel przeszkadzacie innym się uczyć, to raz. Dwa, mówicie o innej dziewczynie jakby była jakąś seks-lalką, a to mi się nie podoba. Trzy, jesteście w bibliotece, gdzie ma być cisza. Cztery, po prostu mnie wkurwiacie.
Chłopcy wymienili spojrzenia i parsknęli śmiechem. Jeden o ciemnoczerownych włosach, obrócił się w stronę Pansy i zmierzył ją od stóp do głów.
- I uważasz, że mamy się uciszyć, bo ty tak każesz? A kim ty w ogóle jesteś? Adwokatem tej dupy?
Przez delikatną twarz Ślizgonki przebiegła konsternacja, bo nie wiedziała co oznacza słowo adwokat, a Hermiona utwierdziła się w przekonaniu, że siedzący przy stole Puchoni to mugole i już była pewna nawet na dwieście procent, że opis kobiety to wytwór przeżartego pornolami mózgu. Poczuła jak ogarnia ją obrzydzenie. Dla takich właśnie chwil modliła się w duchu do wszystkich znanych sobie bogów, bóstw i innych cudów, aby jej wybranką była kobieta. Wiedziała, że nie ma za dużo do powiedzenia i to nie od niej zależy, ale gdyby okazało się, że „drugą połówką" jest mężczyzna... no cóż, woli nie widzieć kolorów do końca życia, niż być nieszczęśliwa.
- Nie jestem, ale nie pozwolę, aby ktoś w mojej obecności wyzywał kobiety od szmat i kurw. Więc albo teraz oboje przeprosicie albo tego pożałujecie. - wysyczała Ślizgonka.
Po chwili ciszy, jeden z Puchonów ryknął tak gromkim śmiechem, że Hermiona była w szoku, że nie ma przy nich bibliotekarki. Na pewno to słyszała.
- Bo co mi zrobisz, mała ździro?
Ty chuju, pomyślała Gryfonka, wyciągając różdżkę i celując w stronę chamskiego faceta, ale znów się spóźniła. Nie wiedziała jak, bo nie widziała, żeby Pansy mówiła jakiekolwiek zaklęcie, ale dwóch uczniów w jednej sekundzie siedziało nonszalancko na krzesłach, a już w drugiej wisieli powieszeni za kostki kilka metrów nad ziemią, starając się uwolnić z osłaniających ich ciało szat.
![](https://img.wattpad.com/cover/243318340-288-k877126.jpg)
CZYTASZ
Color autem animae tuae #Drarry #Pansmione #Bleville ✅
FanficKażdy czarodziej tego doświadcza. Utraty wzroku. No cóż, nie zupełnie. Gdy wchodzi w dorosłość przestaje widzieć barwy a świat staje się szary. Widzi tylko jeden kolor - odcień jaki mają oczy przeznaczonej mu osoby. A kiedy ją spotka, świat znów ro...