23

3.6K 293 379
                                    

Ogólnie miałam tego nie dodawać, ale miałam czas, a nie wiem czy uda mi się wrzucić rozdział w kolejną niedzielę, bo wyjeżdżam na weekend, dlatego mam nadzieję, że się będzie Wam podobało, mimo że pewnie złamię Wam serduszka i doprowadzę do nienawiści wobec mnie.





Neville postawił kropkę nad „i" i przeciągnął się, odkładając pióro. Coś strzeliło mu w kręgosłupie, a on odetchnął z ulgą, czując, że gdyby spędził nad wypracowaniem chociaż dwie minut więcej czas, to by wybuchnął, a jego do tej pory ukryta druga natura wyszłaby na światło dzienne. Chociaż, jeśli w ogóle jego druga natura istnieje, to pewnie jest to uroczy chomiczek, niezależnie od tego jak bardzo Neville by pragnął, aby był to krwiożerczy smok. 

Zza pleców dobiegło go lekkie chrapnięcie Zabini'ego, śpiącego snem sprawiedliwego i mającego głęboko w poważaniu pracę domową. Cóż, to nie jest jego sprawa, jeśli chłopak dostanie trolla na zajęciach u profesor McGonagall za to, że nie napisał ani słowa o „transmutacji na życzenie. 

Mimo to podziwiał totalny tumiwisizm Ślizgona. Gryfon nie mógł się zrelaksować, jeśli nie miał odrobionych wszystkich zadań domowych już w piątek wieczorem, nieważne jak długo musiał nad nimi siedzieć. Robienie wszystkiego na ostatnią chwilę, na dwie minuty przed zajęciami i na plecach kolegi nie wchodziło w rachubę. Czy nie lepiej zrobić każde zadanie i mieć już z głowy? Cały weekend wolny, podczas którego, gdy inni panikują i robią lekcje on może mieć wszystko w nosie i odpoczywać? To wygląda na o wiele lepszy pomysł. 

Posprzątał biurko i poszedł się myć. Za drzwiami łazienki świat stał się szary i Neville wiedział, że ma jakieś dziesięć minut zanim Blaise obudzi się z krzykiem. Na gacie orków, ile on by dał, aby Snape już wrócił. Szkoda, że jeszcze tydzień. 

Powoli nauczył się żyć blisko Ślizgona, chociaż nie powiedziałby, aby ich stosunki uległy jakiekolwiek poprawie. Robił za niego zadania na zielarstwo, a Blaise za to nie marudził i chodził za nim jak cień do biblioteki, do szklarni na dodatkowe zajęcia z profesor Sprout dla wybitnie uzdolnionych uczniów i przede wszystkim nie naśmiewał się z niego i go nie wyzywał. Zdawał się naprawdę chcieć poprawić ich relacje i przeprosił go jeszcze trzy razy dla pewności, że Longbottom nie jest zły za to, że jego pierwszy pocałunek został zabrany przez niego siłą. 

Strach pomyśleć, co by zrobił, jakby dowiedział się, że gdy Neville mówił „ Mogło być gorzej. Zawsze mogłem trafić na Goyle'a" naprawdę miał to na myśli. Zabini był skurwysynem, który mu życzył śmierci, mając świadomość, że Gryfon kiedyś chciał popełnić samobójstwo, ale mimo to był lepszą opcją niż jakiś random. Przynajmniej był mu przeznaczony. 

Wyszedł z łazienki po ośmiu minutach, wciąż z mokrymi włosami i z pastą do zębów w kącikach ust, ale przynajmniej Ślizgon nadal spał spokojnie. Powycierał się i ogarnął, gdy świat stał się kolorowy i już miał się kłaść do łóżka, kiedy zauważył brązową sowę siedzącą na parapecie i przyglądającą mu się z oczekiwaniem. 

- Rolw?

Wpuścił rodzinnego puchacza do pokoju, a sowa opuściła na jego pościel list i wyleciała przez okno, zanim chłopak je zamknął. Patrzył jak się oddala z lekkim zdumieniem, ponieważ Rolw zawsze przysiadał przy nim na kilka chwil, dając się pogłaskać po puchatym pyszczku i podkradając smakołyki, które gdzieś zawsze na niego czekały. To dziwne, że teraz postanowił jak najszybciej odlecieć. 

Otworzył list i poznał po drżących literach, że jest od babci. Stęknął w duchu. Babcia zapewne kochała wnuczka całym sercem, ale nie była zbyt dobra w okazywaniu uczuć. Wiadomości od niej – o ile nie były wyjcami – zawsze były suchymi raportami lub obwieszczeniem. 

Color autem animae tuae #Drarry #Pansmione #Bleville ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz