Ron sam siebie zaskoczył tym jak dobrze spędzało mu się czas z Luną. Widzenie kolorów odeszło na boczny tor, bo miało to swoje plusy, ale nieważne jak bardzo by chciał je widzieć, to od dziewczyny dużo zależało, a w tym wypadku Luna okazała się świetnym kompanem. Może trochę zwariowana i może słowo „może" jest pobłażaniem, ale nadal bawił się z nią super.
Przyłapywał się na tym, że myślał o niej w ciągu zajęc, zastanawiając się co robi w danym momencie: czy przykładnie uczęszcza na lekcje, czy może wymyka się poza mury szkoły aby nakarmić małe testrale, wilcze szczeniaki czy inne zwierzęta, które potencjalnie mogą cię zabić jednym ruchem.
Gdy mijali się na korytarzu, zawsze starał się znaleźć chociaż kilkosekundowy moment na to, aby z nią porozmawiać, a w momencie jak dziewczyna dosiadała się do jego paczki w Wielkiej Sali lub w bibliotece, to uśmiech nie schodził z twarzy Rona.
Tak samo jak teraz, gdy przechodził między regałami pełnymi starych i nowych książek, które chyba tylko dzięki magi nie połamały drewnianych półek pod swoim ciężarem. Wracał właśnie ze spotkania z Luną i uśmiech jakby przykleił się do jego ust. Nic nie mogło mu zepsuć humoru.
Opadł na krzesło obok Harry'ego, jeszcze kilkanaście minut temu zajmowane przez Terry'ego i wciąż się szczerząc, klepnął przyjaciela w kolano.
- Co tam?
Harry westchnął i odłożył książkę, którą próbował czytać, ale skupienie się na tekście okazało się zbyt ciężkie. Jego myśli wracały do rozmowy z Krukonem, do łez chłopaka i do jego wyjaśnień. I kiedy myślał, że wszystko się już wyjaśniło i że nie będzie między nimi żadnych nieporozumień, skoro puścił go wolno, rozgrzeszając po drodze, w Terry'ego wstąpił szatan. Zaczął krzyczeć, że Harry nigdy go nie kochał i że ciągle tylko myślał o „tym zjebanym blondynie", a Potter nie wiedział jak miał na to zareagować, bo podczas gdy pierwsza część zdania była prawdziwa, to resztę budowały same brednie, ale jak można wytłumaczyć coś rozhisteryzowanemu piętnastolatkowi, który sam nie wie co mówi, bo w większości rządzą nim hormony i nagła potrzeba wpierdolenia komuś? Starał się przemówić mu do rozsądku, ale że sam mając lat szesnaście nie był wcale lepszy, a jego hormony wcale nie były spokojniejsze, jeszcze zanim pani Prince przyczłapała na swoich wychudzonych nogach, Harry warknął do Terry'ego
- A dlaczego miałbym kochać takiego dzieciaka?
Zaczął żałować tych słów w momencie jak tylko opuściły jego usta, ale było za późno. Oczy Krukona zrobiły się jeszcze bardziej załzawione, a on sam obrócił się na pięcie i wybiegł z biblioteki, upominany po drodze przez bibliotekarkę. Harry został sam, w towarzystwie wyrzutów sumienia zjadających mu wątrobę i z przemożną chęcią wyjaśnienia wszystkiego. Tylko po pierwsze nie wiedział jak, a po drugie, czy to nie zrobi Terry'emu (o ile młodszy chłopak będzie chciał go słuchać i mu wybaczyć głupi tekst) nadziei, że może coś z tego będzie? Może powinien mu tylko powiedzieć „przepraszam za ten tekst, nie jesteś dzieciakiem"? Czy lepiej napisać liścik?
Och Merlinie złoty, Syriusz nie informował go, że dorastanie i nowe związki tak potrafią uprzykrzyć człowiekowi życie. Z drugiej strony jego opiekun prawny ograniczył się tylko do kupienia mu paczki magicznych prezerwatyw, gdy Harry poszedł na piąty rok nauki, więc ogólnie można stwierdzić, że Black poległ jako wychowawca. A książkę, którą mu Snape podrzucił, gdy myślał, że Potter tego nie zauważy, o dorastaniu... tego wolał nie otwierać... skoro Severus czerpał z niej nauki, to strach na nią nawet patrzeć. Jeszcze wyrośnie na takiego nietoperza jak profesor...
Tego typu przemyślenia gryzły Harry'ego aż do momentu, gdy Ron usiadł obok, ciesząc się jak głupi do sera i Harry nie marzył o niczym innym jak o wygadaniu się przyjacielowi, jednak roziskrzone oczy i szeroki uśmiech sprawiły, że zrezygnował z tego pomysłu. Nie chciał mu psuć dobrego humoru swoimi zmartwieniami, dlatego machnął ręką i rzucił nonszalanckim tonem:
![](https://img.wattpad.com/cover/243318340-288-k877126.jpg)
CZYTASZ
Color autem animae tuae #Drarry #Pansmione #Bleville ✅
FanfictionKażdy czarodziej tego doświadcza. Utraty wzroku. No cóż, nie zupełnie. Gdy wchodzi w dorosłość przestaje widzieć barwy a świat staje się szary. Widzi tylko jeden kolor - odcień jaki mają oczy przeznaczonej mu osoby. A kiedy ją spotka, świat znów ro...