Rozdział XVIII: Souviens-toi de moi

27 2 0
                                    

– Miałem wtedy może z sześć lat, nie więcej. Stara Fanny Lennox chciała mnie za to zamknąć na dwa dni w pokoju, bez jedzenia i picia, wyobrażasz sobie! Ale przełożona w końcu ulitowała się nad moją zbłąkaną duszą i skończyło się tylko na pięciu razach. W życiu nie zapomnę tych wspaniałomyślnych usteczek kiedy orzekały wyrok: ,,No, no, panie Chapman, ma pan szczęście. Dzisiaj odwiedził nas wielebny Hale, i jest wielce zadowolony z naszej placówki. Nie będziemy przecież głodzić dzieci, to nie po bożemu. Ale kara – naturalna kolej rzeczy każdego występku – się panu jak najbardziej należy. Proszę wstać z łóżka, przestać się mazgaić i wystawić te obgryzione palce. Raz raz!" Matka przełożona była w gruncie rzeczy najmilszą kobietą w sierocińcu, Lear. Tysiąc razy wolałem oberwać, niż nie dostać wałówki! Nasza kuchta robiła najlepsze placuszki, jakie kiedykolwiek jadłem! – Vic właśnie skończył opowiadać jedną z historii ze swojego dzieciństwa. Robił to zawsze regularnie i nie oszczędzał najmniejszych szczegółów, także jego współlokator mógłby już z pewnością nakreślić wcale niemalutką książeczkę ze wspominkami swojego kolegi. Oczywiście, jeśli ktokolwiek chciałby przeczytać o zmaganiach osieroconego dziecka nędzy. – Lear? Lear, jesteś tu? Ziemia do Lear'a!

Czarnowłosy leżał na swojej pryczy, słońce powoli zachodziło za horyzontem; słaby róż dalekich promieni wpadał do pomieszczenia resztkami sił. Ręce miał skrzyżowane za głową, powieki zamknięte – starał się odpocząć przed nocną zmianą. Opuszczali właśnie Zatokę Adeńską, po krótkim cumowaniu w Adenie, i zbliżali się już prawie do kresu swej podróży – kapitan, jak zwykle bywa w takich przypadkach, postanowił wzmocnić linię pracowniczą i oferując większe racje żywnościowe, nakazał wytrwalszą pracę w dłuższym systemie. Celem było osiągnięcie większej prędkości, by znaleźć się w Mombasie bez żadnych strat czasowych. Jego plan wcale nie był bezpodstawny – w Casablance spędzono więcej czasu, niż przypuszczano, a więc można było z całą szczerością usprawiedliwić chęć nadrobienia tych chwil i anulowania nieuchronnego opóźnienia, które wisiało nad Estefanią. Moore był idealnym zwierzątkiem swojego pana i starał się wykonywać sztuczki, nim zobaczył przysmak. Lojalność była jego cnotą i grzechem.

Na twarzy mężczyzny pojawił się grymas niezadowolenia, gdyż okazało się, że zwyczajowa paplanina Vic'a domaga się wzmożonej uwagi i, o zgrozo! jej autor oczekuje jakiejś odpowiedzi.

Lear wykonał ruch jakby odganiał muchę i odparł:

– Tak.

– Co: tak?

Czarnowłosy otworzył leniwie oczy i podniósł nieznacznie głowę. Jego towarzysz, siedzący ze skrzyżowanymi nogami na przeciwległej pryczy zakołysał się lekko i rzucił, prawie z wyrzutem:

– Nie słuchasz mnie! 

– To nie tak, Vic – uspokoił go Lear. – Myślę o pracy. 

Chapman przyłożył dwa palce do czoła i podparłszy się w ten sposób stwierdził, iż to kłamstwo ma najkrótsze i najbrzydsze nogi jakie kiedykolwiek widział. 

– Nie przesadzaj – zaoponował współlokator. – I tak zaraz zbieramy się do maszynowni, daj mi jeszcze trochę odpocząć. 

– Gbur – rzucił Vic. – Gbur i kłamca – w jego głosie słychać było jednak nutkę rozbawienia. – Która panna tak ci zawróciła w głowie? Nie widziałem, żebyś do którejś smolił cholewki, ale może jesteś z tych, co wzdychają z daleka...

Lear poprawił się na łóżku. 

– Przestań opowiadać brednie. To ty się ślinisz na widok Celine. Nie mierz mnie swoją miarą.

Vic wcale nie poczuł się zbity z tropu.

– A ten pierścionek, co ci świeci na palcu? Nie mów, że to zwykła błyskotka! Widziałem takie u Erica z St.Pauls! Jak się miał żenić, to się zaobrączkował podobnym cackiem, gdy wyruszał na szerokie wody. Żeby sobie przypominać o ukochanej podczas znojów podróży. Może tyś kogoś zostawił w Liverpoolu! Zgadłem? Powiedz, że zgadłem. Ciężko jest poczciwemu człowiekowi żyć bez dobrego romansu.

Metanoia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz