ROZDZIAŁ 12

615 36 13
                                    

V - Emilly?! - krzyknęła i podbiegła do mnie. Wskoczyła na mnie i oplotła mnie nogami w pasie, a ręce zarzuciła na moją szyję. Ja natomiast przytuliłam ją i o kręciłam nas dookoła. Po chwili dziewczyna ze mnie zeskoczyła, ale dalej była do mnie przytulona. - Okłamałaś mnie szmato.

E - Życie... - powiedziałam, na co ona się zaśmiała. Vanessa odsunęła się ode mnie i tym razem przytuliła Jadena. Dziewczyna szepnęła coś do niego, na co on się uśmiechnął i również do niej coś szepnął.

Na koniec dziewczyna przytuliła się do Josha, lecz nie zrobiła tego tak jak w moim bądź Jadena przypadku. Zrobiła to tak nieśmiało i niepewnie, że aż nie mogłam w to uwierzyć. Myślałam, że ona się na niego rzuci tak jak na mnie, a tu takie coś?! Nie no, Van się zmieniła. Oj i to bardzo.

***

V - Możemy pogadać? - szepnęła do mnie. Kiwnęłam głową i obie ruszyłyśmy do jej pokoju. Gdy już byłyśmy w pomieszczeniu dziewczyna znowu na mnie wskoczyła i zaczęła powtarzać: - Dziękuję, dziękuję, dziękuję.

E - Jezu... Uspokój się. - zaśmiałam się. - Za co mi dziękujesz?

V - Wzięłaś Josha. - spojrzałam na nią z politowaniem. Zrobiłam to tylko dlatego, że mnie wcześniej o to poprosiła. Nigdy bym go z własnej woli nigdzie nie zabrała. No może kiedyś tak, ale teraz niekoniecznie.

E - Ja tu już myślałam, że dziękujesz mi za to, że przyjechałam, a ty takie coś?! - zakpiłam. - Ale tak poza tym to widzisz, jaka ze mnie zajebista przyjaciółka? Przywiozłam ci crusha z drugiego końca świata, więc... - przerwałam na chwilę, by sprawdzić czy przypadkiem nikt, a szczególnie Josh nie podsłuchuje pod drzwiami. Gdy już upewniłam się, że nikt w zupełności nas nie słyszy, kontynuowałam. - ...więc zabaw się z nim porządnie, bo taka okazja może się już przez długi czas nie powtórzyć.

V - Taki mam plan. - zaśmiała się.

E - No mam nadzieję. Tylko pamiętaj, żeby nie zrobić małych Richardsów, bo tego nie przeżyje.

V - A ty uważaj by nie było małych Hosslerków. Albo w sumie mogłabym już zostać ciocią.

Obie mówiliśmy poważnie albo w sumie tylko udawałyśmy, bo po tym jak dziewczyna skończyła mówić, popatrzyłyśmy się na siebie i zaczęłyśmy się śmiać, prawdopodobnie z naszej głupoty. W dalszym ciągu śmiejąc się, wróciłyśmy do chłopaków, którzy rozmawiali o czymś jedząc pizzę.

W ogóle dziwię się, że ją nam przywieźli. Jest druga w nocy. Myślałam, że o tej godzinie to pizzerie są zamknięte, a tu taka miła niespodzianka. I w sumie dobrze, bo przez lot praktycznie nic nie jadłam i jestem mega głodna.

Usiadłam na kanapie koło Jadena i zabrałam mu kawałek pizzy, który akurat miał ugryźć.

J - Serio? - chłopak rzucił mi złowrogie spojrzenie, na co ja uśmiechnęłam się sztucznie. - Nienawidzę cię.

E - Ooo... ja ciebie też kocham. - zażartowałam. Brunet jedynie wywrócił oczami, po czym sięgnął po kawałek pizzy z pudełka. Na koniec chłopak objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej siebie.

Czyli to tak mnie nienawidzi.

Przez jakiś czas gadaliśmy o jakiś głupotach. Mniej więcej o godzinie trzeciej wszyscy poszliśmy spać.

***

Obudziłam się przez dźwięk otwieranych drzwi. Boże... głośniej to już się chyba nie dało. Normalnie zamorduje osobę, która tu wlazła. Po chwili usłyszałam Richardsa, który coś szeptał, ale nie było to skierowane do mnie lub Jadena. Spojrzałam dyskretnie w kierunku drzwi i ujrzałam Josha i Vanessę, która patrzyła na chłopaka jak na jakieś dzieło sztuki.

Jo - Na co patrzysz? - zapytał szeptem.

V - Na przyszłe państwo Hossler. Uroczo razem wyglądają. - chłopak cicho się zaśmiał.

Jo - Ta wiedźma urocza? - wskazał na mnie palcem. - No chyba tylko kiedy śpi.

Josh położył głowę na ramieniu dziewczyny, na co ona wytrzeszczyła oczy i po chwili uśmiechnęła się, lecz próbowała to ukryć.

V - Wiedźma? Dlaczego? - no właśnie dlaczego? Jak teraz uważa mnie za wiedźmę, to się grubo myli. Ja mogę pokazać skurwielowi prawdziwą wiedźmę. Jak wrócimy to zacznę praktykować witchcraft czy inne voodoo. Wtedy zrozumie co znaczy słowo wiedźma.

Jo - No tylko popatrz na nią. Nie wygląda ci na wiedźmę? Jak się wkurwi to nie wiadomo czy ona się na ciebie po prostu drze, czy przypadkiem nie rzuca jakichś zaklęć. - na jego słowa dziewczyna się zaśmiała. Van już zamierzała coś powiedzieć, lecz przerwał jest Jaden, który gwałtownie podniósł się do siadu.

J - Jakbyście nie zauważyli to my tu śpimy, więc bądźcie mili i idźcie na ploteczki gdzieś indziej! - powiedział podirytowany. Vanessa szybko przeprosiła i razem z Joshem opuściła pokój.

Gdy Jaden położył się blisko mnie, a drzwi do pokoju się zamknęły, ja mocno wkurwiona wzięłam swoją poduszkę i zaczęłam walić nią chłopaka po głowie.

E - Co żeś ty kurwa narobił! - krzyknęłam, na co on popatrzył na mnie zdziwiony, próbując zabrać mi poduszkę, co po pewnym czasie mu się udało.

J - O co ci chodzi?

E - Przerwałeś mi podsłuchiwanie pierwszej normalnej rozmowy Janessy.

J - Że co? Janessy? - zapytał zdziwiony marszcząc brwi.

Normalnie to mu chyba tego nie daruję. Wygonił ich i teraz nie mogę podsłuchiwać i w duchu śmiać się z Vanessy, która próbuje mówić i zachowywać się normalnie.

E - No Josh i Vanessa to Janessa.

J - Ty jesteś dziwna. Nie lubisz Richardsa, a shipujesz go ze swoją najlepszą przyjaciółką. Nie sądzisz, że to trochę dziwne?

E - Boże... ale ty nie ogarniasz. - mruknęłam lekko załamana. - Tak, nie lubię Josha. Ale to nie znaczy, że Van nie może być szczęśliwa. Z nim.

J - Dobra ja już nie wnikam co ty tam masz w głowie. - zaśmiał się. Chłopak położył rękę na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie.

E - Josh podoba się Vanessie od dobrych dwóch lat. - zaczęłam tłumaczyć. Już mu to kiedyś mówiłam, ale najwidoczniej mnie nie słuchał. Chłopak spojrzał na mnie zaciekawiony. - Już ci to tłumaczyłam. Richards jest tu tylko dlatego, że Van chciała bym przyjechała tu z tobą i z nim. I ja jako zajebista przyjaciółka wzięłam tego patafiana by ta szmata mogła zabawić się z nim tak jak w swoich największych fantazjach, ale postawiłam jej jeden warunek. Ma nie być małych Richardsów. - Jaden na moje słowa zaczął się przeraźliwe śmiać, a wręcz dusić ze śmiechu.

J - Małe Richardsy byłyby okropne, ale wiesz co by było fajne? - zapytał, dwuznacznie ruszając brwiami.

E - No co? - i dopiero gdy zadałam to pytanie, zrozumiałam sens jego słów, więc momentalnie otworzyłam szerzej oczy. - O nie! Nawet o tym nie myśl. Nie zgadzam się.

J - No ale wyobraź to sobie. Taka mała wersja mnie lub ciebie biegająca po domu. Nie sądzisz, że byłoby fajnie?

E - Nie, nie sądzę. Nie chcę dziecka, a na pewno nie teraz. - odpowiedziałam dość chamsko.

Temat dziecka był przeze mnie wręcz znienawidzony przez ostatni wykładzik, który pierdolnął mi pan Hall. Zrobił mi godzinną prezentacje, w której zawarł wady i zalety, a tak naprawdę to same zalety, bo wad nie znalazł, posiadania dziecka. I nawet nie uwierzycie co znalazło się w punkcie pierwszym. No oczywiście, że „bo będę dobrym wujkiem". Ja od razu mu powiedziałam, że to raczej nadaje się do wad, na co on tylko na mnie nakrzyczał i powiedział, że się nie znam.

J - Jaden junior albo Emilly junior. Przecież to cudownie brzmi. - westchnął rozmarzony. Zgromiłam go wzrokiem i pół żartem, pół serio powiedziałam:

E - Skończ albo zakurwie ci z laczka.

--------------------

Siemanko kochani!!

Dzisiaj taki trochę krótszy rozdzialik, bo mam ostatnio bardzo mało czasu, ale mam nadzieję, że wam się podoba.







I still love you // Jaden HosslerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz