ROZDZIAŁ 19

532 25 2
                                    

*kilka miesięcy później*

J - Na pewno sobie poradzisz? - zapytał cały czas trzymając mnie w objęciach.

E - Mogę zapytać o to samo. - odparłam lekko się śmiejąc. - Jedziesz razem z Bryce'em, boję się że znowu zatrzyma was policja.

B - No ej! - krzyknął oburzony rozkładając ręce. - Przecież to nie była moja wina. - odsunęłam się od Jadena i obróciłam się w stronę Halla, po czym spojrzałam na niego jak na debila, powoli kręcąc głową.

E - Czy ktoś mu przypomni? - zapytałam załamana przecierając twarz dłonią.

K - Stary... Najebany nasrałeś do piachu.

G - A tak właściwie to do piaskownicy.

N - W której były dzieci. - mówili po kolei, a ja w dalszym ciągu nie mogłam uwierzyć, że to zdarzyło się na prawdę. Nawet pamiętam tą sytuację jakby to było wczoraj...

Był słoneczny czerwcowy poranek. Siedziałam na plaży i opalałam się wraz z Avani. Wszystko było wspaniale. Upał, leżaczki, drinki z palemką, a do tego zero chłopców. W końcu mogłyśmy w pełni wypocząć i nikt w tym nam nie przeszkadzał. A było to za sprawą tego, że całe Sway zrobiło sobie męski tour po wszystkich klubach w Kalifornii. Na początku byłam temu przeciwna, bo w sumie każdy dobrze wie jak oni imprezują, a szczególnie Bryce, ale po dłuższym namyśle stwierdziłam, że to może nie jest najgorszy pomysł. Od dawna widziałam, że kontakt chłopaków staje się coraz słabszy, a szczególnie tych, którzy przesiadywali cały swój wolny czas ze swoimi dziewczynami. Mała integracja chyba im nie zaszkodzi. No, a jednak.

Gdy leżałam i popijałam sobie Piña Colade przygotowaną przez dość obleśnego barmana, który przez cały czas patrzył mi się na cycki, a do tego bezczelnie ze mną flirtował, mimo moich zapewnień, że mam chłopaka i nie jestem zainteresowana posiadaniem drugiego, zadzwonił mój telefon. Podniosłam urządzenie ze stolika, do którego przyczepiony był ogromny parasol, który tworzył cień nad moim i Avani leżakiem, po czym zlustrowałam wyświetlacz. Dzwonił nieznany numer. Mimo tego, że zazwyczaj nie odbieram od nieznajomych, to teraz zrobiłam wyjątek, bo miałam przeczucie, że to coś ważnego. I tak też było. Gdy tylko odebrałam, usłyszałam gruby zachrypnięty męski głos.

? - Pani Moon? - zapytał bez żadnego przywitania.

E - Tak? - bardziej zapytałam niż powiedziałam. - O co chodzi? Z kim rozmawiam?

? - Posterunkowy Adams. - gdy usłyszałam, że koleś jest z policji wiedziałam, że to chodzi o tych debili. Nawet nie dając szansy mężczyźnie na powiedzenie czegokolwiek odparłam prosto z mostu.

E - Co tym razem zrobili i ile trzeba, żeby ich wykupić? - na moje słowa Avani spojrzała się na mnie lekko przerażona, a mężczyzna w słuchawce zaśmiał się cicho, ale przestał po niemalże sekundzie i odchrząknął.

P.A - Spożywanie alkoholu w miejscu publicznym, a jeden przypadek zabalował trochę bardziej. - mówił poważnie, ale słyszałam, że ta sytuacja bardzo go śmieszyła.

E - Niech zgadnę? Hall?

P.A - Dokładnie. Przyjedzie Pani dzisiaj, czy cała dziewiątka ma zostać na cały weekend w areszcie? - zapytał, na co westchnęłam męczeńsko. Jechać po nich nie wiadomo gdzie, czy zostawić ich tam i kontynuować plażing smażing? Kusząca jest opcja druga, ale nie jestem aż takim potworem.

E - Przyjadę, ale niech Pan im powie, że będą tam gnić do końca tygodnia. - mężczyzna zaśmiał się i powiedział, że da się to załatwić. Na koniec podał mi adres, pod który mam przyjechać, po czym się rozłączył.

I still love you // Jaden HosslerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz