ROZDZIAŁ 28

505 31 34
                                    

*Pov Emilly*

Gdy usłyszałam, że Jaden żyje, odetchnęła z ulgą. Lekarze i pielęgniarki, którzy do mnie przychodzili, nie chcieli mi nic powiedzieć, bo niby to dla "mojego dobra". Wtedy założyłam już najgorsze, ale nadal miałam jakąś małą, taką tyci, tyci cząsteczkę nadziei, że nic mu się nie stało. Dzięki Amy nie będę się teraz aż tak martwić. Wiem, że jest z nim źle, ale żyje i to się liczy.

Tamten jakże cudowny dzień mieliśmy zapamiętać już na zawsze i wspominać go w pewnych momentach życia, ale przez ten wypadek... na pewno go nie zapomnimy i częściowo wspominać go dobrze nie będziemy.

Myśląc o tym wszystkim, łzy zebrały mi się w oczach. Magiczny dzień zmienił się w koszmar, w którym chłopak, którego kocham, miłość i sens mojego życia, a teraz też i narzeczony, mógł zginąć. Nie przeżyłabym, gdyby go już ze mną nie było. Prawdopodobnie podcięłabym sobie żyły, wzięła za dużo leków nasennych i popiła wódką, powiesiła się, wskoczyła pod pociąg lub jadącą ciężarówkę, skoczyłabym z mostu lub cokolwiek innego, tylko by dołączyć do niego. Wiem, że sprawiłabym tym ogromny ból moim bliskim, ale inaczej bym nie mogła.

Spojrzałam na dłoń, na której był mój pierścionek i momentalnie zamarłam. Zerknęłam również na drugą dłoń, lecz ujrzałam to samo. Pustkę. Nie było go. Na moim palcu nie było pierścionka. Jebanego pierścionka zaręczynowego, który w tym momencie był dla mnie jedyną rzeczą, która była związana z Jadenem.

Ja nie mogłam go zgubić! Po prostu no nie!

Nagle na moją salę wszedł doktor Brown. Gdy zobaczył mnie lekko spanikowaną, od razu do mnie podszedł i zaczął uspokajać.

Dr. - Co się stało? - zapytał w pewnym momencie.

E - Nie ma go. - odparłam, znowu patrząc na pustą dłoń. - Mój pierścionek. - mężczyzna stojący obok mnie westchnął rozbawiony i się cicho zaśmiał. Popatrzyłam na niego niezrozumiale, a on tylko kręcił niedowierzająco głową.

Dr. - Już myślałem, że stało się coś poważnego, a tu się okazuje, że nie ma pani pierścionka?

E - Panie, nooo... - jęknęłam załamana. - To nie jest zwykły pierścionek...

Dr. - Spokojnie, mam go w swoim gabinecie. - przerwał mi. Na jego słowa, odetchnęłam z ulgą. - Musiałem go zdjąć do badań. Pójdę po niego. - powiedział i opuścił salę. Po upływie kilku minut mężczyzna wrócił, a w ręku trzymał najważniejszy dla mnie przedmiot. Podał mi go, a ja momentalnie wsunęłam pierścionek na palec.

Pierścionek był piękny. Złoty, z delikatnymi zdobieniami w postaci listków i kwiatków, a do tego duży diament w kształcie elipsy na środku. Od zawsze wiedziałam, że Jaden ma dobry gust, ale nie myślałam, że aż tak dobry. Wiem, że tak i tak w wyborze pomagała mu Amy, ale mimo tego wiem, że on miał w tym największy wkład. Wiedział, że lubię minimalizm w biżuterii. Nie często noszę pierścionki, czy inne tym podobne świecidełka, ale jak już noszę, to są one właśnie minimalistyczne.

E - Piękny, prawda? - zapytałam, w dalszym ciągu wpatrując się w pierścionek.

Dr. - Bardzo. - odparł i po chwili zaczął patrzeć na urządzenia, do których w dalszym ciągu byłam podpięta.

E - Musi mi pan w końcu powiedzieć co z Jadenem. - powiedziałam nagle, na co lekarz westchnął.

Dr. - Emilly, już ci to mówiłem. Dobrze wiesz, że nie możesz się teraz stresować, ani denerwować. Wyjdzie ci to na dobre, jeśli nie będziesz wiedziała, w jakim jest stanie. - no i znowu to samo. Ile razy jeszcze usłyszę tę samą śpiewkę "to dla twojego dobra" czy tym podobne?! Już mi się to znudziło i wkurwia mnie to coraz bardziej.

I still love you // Jaden HosslerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz