EPILOG

528 35 29
                                    

*miesiąc później*

B - Będę za wami tęsknić. - powiedział, podchodząc do mnie i wtulając się w moje ciało. - Będzie tu bez was tak pusto. - dodał, smutniejąc, odsuwając się ode mnie.

E - Oj, już tak nie przesadzaj. Przecież będziemy was odwiedzać tak często, jak tylko się da.

Jo - No ale co z tego?! - powiedział podniesionym głosem jakby oburzony. - Sway bez was, to już nie Sway. - dodał po chwili, już smutnym głosem.

Na jego słowa, popatrzyłam na niego i pokręciłam lekko głową. Podeszłam do niego i przyciągnęłam go bliżej siebie, na co on wtulił się w moje ciało. Po chwili, gdy odsunęliśmy się od siebie z Joshem, przeleciałam wzrokiem po nich wszystkim. U żadnego z nich nie widziałam ani krzty uśmiechu na twarzy. Byli smutni. I to nawet bardzo.

Szczerze to nie dziwię im się. Prawdopodobnie tak samo bym zareagowała, gdyby któryś z nich postanowił się wyprowadzić. Mimo tego, że często się kłóciliśmy, wyzywaliśmy, czy mówiliśmy, że siebie nienawidzimy, to byliśmy zgraną i zżytą paczką. Byliśmy czymś więcej niż tylko paczką. Byliśmy rodziną..

E - Posłuchajcie... - szepnęłam, znowu lustrując po kolei twarz każdego. - Może i Sway bez nas będzie inne. Może i Sway bez nas będzie puste. No, ale przecież Sway to nie tylko dom, prawda? Sway to rodzina. Mimo tego, że powoli zaczęliśmy się wykruszać i wyprowadzać, to nie znaczy, że to koniec. Rodzina pozostaje rodziną, nieważne co by się działo. My też nią pozostaniemy, bo przecież tak dużo ze sobą przeszliśmy. Przeżyłam z wami tyle wspaniałych chwil. Imprezy, wspólne wypady na miasto, a nawet i kłótnie o to, kto tym razem jedzie do sklepu. Mimo tego ile straciłam przez was łez, to nie przestałam was kochać nawet na moment. Od mojej przeprowadzki do LA zastępowaliście mi rodzinę. Gdy się do was wprowadziłam, staliście się moją rodziną i chcę, żeby tak pozostało już do końca, okej? Bo Sway to nie tylko budynek. Sway to my.

Po moim monologu chłopcy patrzyli na mnie, nie pokazując żadnych emocji. Po prostu stali, nie ruszali się i po prostu na mnie patrzyli. Było to dla mnie dziwne i wręcz trochę krępujące, gdy tak patrzyli. Przez chwilę już nawet zwątpiłam, czy dobrze zrobiłam mówić im to wszystko. Nie wiedziałam, czy mnie przypadkiem nie wyśmieją, bo z nimi czasami jest różnie. Lecz moje obawy zniknęły, gdy uśmiechnięty Noah wyrwał mnie z letargu.

N - Byliśmy, jesteśmy i będziemy rodziną. - po jego słowach wszyscy zaczęli kiwać głowami, potwierdzając to, co powiedział przed chwilą chłopak.

J - Kochanie? - powiedział, wchodząc do salonu, w którym się znajdowaliśmy. Spojrzałam w jego stronę i popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem. - Możemy jechać? - spytał, a ja po tym, jak znowu przejechałam wzrokiem po ich twarzach, pokiwałam głową.

Jaden zabrał już nasze ostatnie rzeczy i wyszedł z domu, a my wszyscy ruszyliśmy za nim. Zatrzymaliśmy się dopiero przy samochodzie. Brunet zaczął wkładać ostatnie walizki do bagażnika, a ja stanęłam przed chłopakami i bujając się lekko na nogach w przód i tył, westchnęłam głośno.

E - Kocham was. - odparłam i rzuciłam się w ramiona Kio, który stał najbliżej mnie. Gdy tylko to zrobiłam, chłopak odwzajemnia uścisk.

K - My ciebie też.

Po chwili odsunęłam się od chłopaka i po kolei podchodziłam i przytulałam chłopaków. Nagle przyszła kolej na Bryce'a. Hall wtulił się we mnie, a po chwili szepnął mi do ucha.

B - Będę dobrym wujkiem dla małej.

Po jego słowach uśmiechnęłam się, po czym odsunęłam się od niego, a następnie wsiadłam do samochodu, uprzednio machając im na pożegnanie.

I still love you // Jaden HosslerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz