ROZDZIAŁ SPECJALNY

388 25 28
                                    

*Parę lat później*

Ve - Wytłumaczy mi ktoś, dlaczego o godzinie siódmej rano jest tu takie zamieszanie?! - krzyknęłam, schodząc po schodach i rozglądając się uważnie po salonie, po którym jak opętana biegała moja matka. Kobieta, słysząc mnie, momentalnie zatrzymała się i lustrując mnie od góry do dołu, wytrzeszczyła oczy.

E - Dziecko! Wiesz, która jest godzina?! Zaraz się spóźnimy, a ty jeszcze nieubrana?! - wykrzyczała, odstawiając na ziemię pudełko pełne jakiś najróżniejszych wstążek i kokardek.

Patrzyłam na nią uważnie, jak szperała jedną ręką w pudle, aż w pewnym momencie wyciągnęła z niego jej ulubioną, białą, ozdobną wstążkę ze złotymi, brokatowymi zdobieniami.

Czy ktoś ma urodziny, o których zapomniałam? Moje odpadają, Petera też, tak samo, jak taty i mamy. Nawet po dłuższym zastanowieniu mogę stwierdzić, że nie są to urodziny wujka Bryce'a, bo on miał swoje dwa tygodnie temu. Ale w sumie z tym popaprańcem bywa różnie i nie zdziwiłabym się, gdyby zachciało mu się zorganizować kolejną imprezę "urodzinową". Bo jak mi kiedyś powiedział "jak będzie alkohol, to i mogę mieć urodziny codziennie".

Pe - Czego się tak drzecie? - zapytał, schodząc po schodach, w tym samym czasie przecierając twarz w celu rozbudzenia.

Nasza matka zlustrowała go wzrokiem, tak samo, jak chwilę wcześniej mnie i westchnęła załamana.

E - Nie wytrzymam kuźwa. - szepnęła sama do siebie. - Spodziewałam się tego po Roni, ale nie po tobie Peter. Dlaczego i ty nie jesteś gotowy do cholery?! - powiedziała początkowo jej popisowym, karcącym głosem rodzica, a na koniec już wybuchła.

Pe - O co jej chodzi?

Ve - Nie mam kurwa bladego pojęcia.

Nagle za sobą usłyszałam głos ojca, który aktualnie schodził po schodach i zatrzymał się jeden stopień za nami.

J - Dlaczego tak stoicie? Ktoś umarł? - zapytał lekko rozbawiony. Emilly i jego zjechała wzrokiem i wtedy to już zagotowała się jak czajnik.

E - Nie no kurwa... Nie wytrzymam! - wszyscy patrzyliśmy na nią zdezorientowani.

Rzadko się zdarza, że mama jest aż tak wkurzona i to na wszystkich naraz. To aż nie możliwe, że cała nasza trójka o czymś zapomniała. Albo to ona robi jakieś halo o jakąś wymyśloną przez nią rzecz, albo serio wszyscy zaczynamy mieć jakiś sklerozę.

E - Czy tylko ja w tym domu o czymkolwiek pamiętam?! - znowu krzyknęła. - Razem z Bryce'em powtarzamy wam to od pierdolonego tygodnia, a wy dalej nie pamiętacie?! - czyli jednak wszyscy o czymś zapomnieliśmy. Śmiesznie trochę. - Ten idiota dzisiaj bierze ślub! Biegiem na górę, bo do osiemnastej zostało mało czasu, a przypomnę, że do Las Vegas jest długa droga.

Ślub?! W Las Vegas?! Że niby wujek Bryce?!

Co tu się odkurwia?!

***

Czy pomyślałabym kiedyś, że ubrana w dres, ale ze zrobionym pełnym makijażem i włosach zawiniętych na papiloty, będę popierdalać przez całe lotnisko, razem z całą moją pojebaną rodzinką? Oczywiście, że nie!

Wyglądamy, jakbyśmy uciekli z jakiegoś domu dla obłąkanych. Wszyscy ludzie, których mijamy biegiem, dziwnie się na nas patrzą, a to za sprawą tego, że ktoś, nie powiem kto (moja matka), źle sprawdził godzinę naszego lotu i teraz musimy biec, by zdążyć na samolot.

Czy to takie dziwne, że czwórka pajaców z psem w torebce biegną przez lotnisko? Przecież to chyba normalne zjawisko! Prawda? Ludzie mają kabaret na żywo, a ci jeszcze narzekają, że nie można biegać. Przecież wszystko można, tylko trzeba tego chcieć. No właśnie, a ja chce zdążyć, więc zmuszam się do biegu, a nawet nie robię tego na WF-ie, więc wujku czuj się zaszczycony.

I still love you // Jaden HosslerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz