ROZDZIAŁ 8

658 43 8
                                    

Josh od trzech dni żyje w ciągłym strachu. Totalnie nie ma pojęcia co go czeka. Zgaduję, że myśli, że chce go zabić lub coś w tym stylu. Ale tego jeszcze nie planuję. Jeszcze dam mu trochę pożyć.

No właśnie pewnie zastanawiacie się co takiego planuje? A no jak dobrze wiecie lub nie obiecałam Van i Danielowi, że przylecę na ich urodziny. I jak powiedziała dziewczyna: "Ale nawet nie waż się przyjeżdżać bez Jadena. No i jeszcze możesz zabrać ze sobą Josha", tak też zrobię.

Zamierzam zabrać ze sobą Richardsa jako prezent dla dziewczyny. W ten sposób Vanessa posra się ze szczęścia, bo prawdopodobnie dostanie wymarzony prezent, a Richards odkupi tym swoje winy.

Jadenowi nie zbyt podoba się mój pomysł, ale na szczęście się z tym pogodził. Hossler w dalszym ciągu jest zły na niego, ale zauważyłam, że ich relacja jest już w miarę podobna do tej, która była przed tym wszystkim.

Vanessa aka "moja popierdolona przyjaciółka" Williams i Daniel aka "totalny zjeb" Williams mają urodziny 26 marca. Czyli za trzy dni, ale planuję do nich pojechać dzień wcześniej. Więc w ten oto sposób bilety na lot mamy już kupione i moje oraz Jadena rzeczy są już prewie spakowane. Na liście rzeczy do zrobienia zostało mi tylko powiedzenie Richardsowi, że ma się pakować. No i jeszcze muszę pojechać po jakieś prezenty, bo szczerze mówiąc Josh będzie słabym prezentem.

Więc tak jak wcześniej planowałam stoję pod drzwiami pokoju chłopaka by oznajmić mu co ma robić.

Gdy usłyszałam ciche proszę, po tym jak zapukałam, otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju Josha. Leżał on dość nietypowo na łóżku, bo jego głowa z niego zwisała, a on sam w ten sposób przeglądał coś na telefonie. Mówiąc szczerze wyglądało to przekomicznie i aż ciężko mi było nie wybuchnąć śmiechem.

Jo - O, hej Emi. - powiedział gdy mnie zobaczył, po czym podniósł się do siadu. - Co tam?

E - Pakuj się. - powiedziałam wprost, na co on zmarszczył brwi.

Jo - Co? - odparł patrząc na mnie z lekkim niepokojem, przez coś się zaśmiałam.

E - Pakuj się. Zabieram cię gdzieś na cztery dni. Masz mało czasu, więc się pośpiesz. Jutro wieczorem mamy samolot. - powiedziałam na jednym wdechu, po czym uśmiechnęłam się milutko i wyszłam z jego pokoju, zostawiając osłupionego chłopaka samego. Jak tylko zamknęłam za sobą drzwi usłyszałam jak chłopak mówi podniesionym głosem "co kurwa?!", a potem jego kroki i gwałtowne otwieranie drzwi. Gdy to zrobił ja byłam w połowie drogi do mojego pokoju, ale postanowiłam, że się odwrócę w jego stronę. Chłopak podszedł do mnie szybkim krokiem i ściszonym głosem powiedział:

Jo - Przecież Hossler mnie zabije jak pojedziemy gdzieś sami. Nie no ja już chyba mogę sobie zacząć kopać grób. Na mój pogrzeb przynieś goździki. - powiedział spanikowany. Jego strach tak bardzo mnie bawił, że aż zaczęłam się śmiać.

E - Richards... ja nie powiedziałam, że my jedziemy sami. - uśmiechnęłam się sztucznie i ruszyłam do pokoju, znowu zostawiając go w osłupieniu.

Jo - Przecież to jeszcze gorzej. - usłyszałam gdy wchodziłam do pokoju.

***

J - Kochanie...? - usłyszałam głos chłopaka, więc wyjrzałam przez drzwi łazienkowe. Jaden siedział znudzony na łóżku, a ja kończyłam malować się w łazience. Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem, a on zaczął kontynuować. - Długo jeszcze?

E - Już prawie skończyłam. - powiedziałam gdy nakładałam róż na policzki. Chłopak nagle pojawił się za mną. Objął mnie rękoma w tali, a swoją brodę oparł o mój bark i zaczął wpatrywać się w moje odbicie w lustrze. Było to dla mnie dość rozpraszające, bo gdy tak na mnie patrzył to robił urocze minki i zgaduję, że on nawet nie zdaje sobie z tego sprawy.

I still love you // Jaden HosslerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz