ROZDZIAŁ 27

427 30 22
                                    

*Pov powietrze*

Niecałe dwie godziny po tym, jak para narzeczonych trafiła do szpitala, wpadła do niego cała zapłakana matka chłopaka, a zaraz za nią jej mąż.

Amy - Gdzie są moje dzieci? Gdzie mój syn? - powiedziała, próbując ochłonąć, gdy tylko podeszła do recepcji, gdzie znajdowała się kobieta w średnim wieku.

Re - Niech pani się uspokoi. - odparła miłym tonem. - Jak nazywa się pani syn?

Amy - Hossler. Jaden Hossler. - dodała od razu, ocierając łzy, które nie pozostawiały na jej policzkach ani skrawka suchego miejsca. Kobieta, gdy tylko usłyszała imię chłopaka, od razu wystukała coś na klawiaturze komputera, a już po chwili spojrzała na Amy ze współczuciem.

Re - Pan Hossler w dalszym ciągu jest na operacji. - blondynka słysząc to, znowu zaszlochała, wtulając się w Johna, stojącego u jej boku.

Joh - A co z Emilly? - zapytał, zamykając swoją małżonkę w szczelnym uścisku. Czarnowłosa słysząc imię dziewczyny, również wpisała coś w komputer, a po chwili dodała:

Re - Pani Moon jest aktualnie na badaniach, ale za niedługo powinny się skończyć. Mogą państwo poczekać na jej lekarza pod salą dwieście dziewięć.

Joh - Dziękujemy. - odparł i oboje udali się pod wskazaną przez kobietę salę.

Gdy już tam dotarli, zapłakana Amy usiadła na jednym z wielu krzeseł, a John nerwowo chodził wzdłuż korytarza. Po upływie kilku minut, zza rogu wyłoniła się pielęgniarka, prowadząca łóżko, na którym leżała Emilly. Blond włosa widząc dziewczynę, od razu podbiegła do niej i przestraszona westchnęła, lustrując jej poobijane ciało. Nagle koło kobiety pojawił się lekarz, więc od razu zadała mu nurtujące ją pytanie.

Amy - Doktorze, co z nią?

Dr. - Nie jest najgorzej. - powiedział, na co kobieta od razu odetchnęła z ulgą. - Miała o wiele więcej szczęścia niż Jaden. Ma tylko złamaną rękę i jest dość mocno poobijana, a tak poza tym to wszystko jest w porządku.

Joh - A kiedy się wybudzi? - zapytał, podchodząc do dwójki, która stała pod drzwiami sali, w której znajdowała się Emilly.

Dr. - Prawdopodobnie za kilka dni. Nie chcę jej wybudzać wcześniej, bo nie może się zbytnio stresować.

Amy - Dlaczego? - zapytała zdziwiona.

Dr. - Nie chce zagrażać jej ciąży. - powiedział, po czym wszedł do sali, zostawiając osłupiałą dwójkę na korytarzu.

***

Jo - Nie mów, że to normalne! - krzyknął do w dalszym ciągu pijanego Bryce'a, który leżał na kanapie. - Zostawiliście ich tam samych trzy godziny temu. Na pewno zdążyliby wrócić.

B - Po chuj panikujesz? - zapytał śmiejąc się. - Mają co świętować. Pewnie ruchają się gdzieś w krzakach. - dodał z kpiącym uśmieszkiem.

Jo - Oni w porównaniu do ciebie są normalni. Nie robiliby tego w krzakach na plaży podczas takiej ulewy!

B - Ale skąd wiesz?

Jo - Bo ich znam.

B - Ja też ich znam i twierdzę, że ruchają się w krzakach, a ty niepotrzebnie panikujesz.

Jo - Japierdole z kim ja się zadaję. - wyszeptał i odszedł od przyjaciela, kierując się w stronę pokoju Anthony'ego. Gdy tylko dotarł pod drzwi pokoju, zaczął nieustannie w nie pukać, do momentu, w którym nie otworzyła ich zaspana i wkurzona Avani.

I still love you // Jaden HosslerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz