7.

568 26 35
                                    

! JESTEŚ OSOBĄ WRAŻLIWĄ - NIE CZYTAJ !

Reszta wychowania fizycznego to było przedstawianie nam różnych taktyk. Omówienie jak KAŻDY grał oraz kilka wskazówek.

- Nie będę już wam zajmował, wiecej czasu, ale z radością chcę oświadczyć, że na tegoroczne zawody pojedzie ze składu damskiego... - przerwał. - Seulgi! Gratuluję!
Wszyscy zaczęli mi bić brawo, a ja myślałam, że się popłaczę. Było to jedno z moich wielkich marzeń... - Ze składu męskiego wybierzemy w przyszłym tygodniu, a teraz zmykajcie. - powiedział, a wszyscy wybiegli z sali.

Byłam naprawdę szczęśliwa, cały czas o tym myślałam, gdy wracałam ze szkoły do domu.

- Jestem! - krzyknęłam szczęśliwa wchodząc do domu.
- Medal Ci dać? - zapytał, a ja przewróciłam oczami.
- Dostałam się na zawody! - weszłam zadowolona do salonu, a na jego twarzy pojawił się grymas.
- Żartujesz prawda? - zapytał po chwili.
- Nie? Dlaczego miałabym? - po moich słowach zerwał się gwałtownie z miejsca.
- Ty pieprzona idiotko! - wrzasnął w moją stronę, a ja zaczęłam robić kroki w tył, byle by być blisko wyjścia. - Ty kurwo jebana!
- Ja... - wiedziałam, że właśnie odpaliłam tykającą bombę. - To było po prostu moje marzenie... - pierwsze łza spłynęła mi po policzku. - Mama by była dumna...
- JEJ JUŻ KURWA TU NIE MA! KIEDY TO DO CHUJA DO CIEBIE DOTRZE?! - wydarł się na cały głos. - Zaczynasz się za bardzo wychylać, ryzykujesz! - złapał mnie za rekę, zaczęłam się szarpać, bo ucisk był bardzo mocny. - Jesteś niewidzięczna! - kopnął mnie z całej siły w brzuch.
- Proszę przestań... - zaczęłam płakać z powodu potwornego bólu. - Błagam...
- Jesteś jebaną niewdzięcznicą! - kopnął mnie po raz kolejny, a ja zaczęłam pluć krwią. - Masz to odwołać albo kurwa stąd wypierdalasz. - wrzasnął i strzelił mnie w policzek.

Zawyłam z bólu... zimne łzy spływały po moich ciepłych policzkach. Zaczęłam jeszcze bardziej pluć krwią.

- Posprzątaj to! - wrzasnął i wyszedł z domu.
- Pierdol się. - powiedziałam pod nosem.

Oczywiście posprzatałam po sobie, przebrałam się w dresy i bluzę... a potem wyszłam. Obskoczyłam wszytkich klientów bardzo szybko, ponieważ na koncu listy był dom Taehyung'a.

Gdy tam dotarłam znowu, przeszłam przez czarną bramę i dotarłam do drzwi. Przywitał mnie ten sam mężczyzna i pozwolił mi iść do pokoju syna klienta ojczyma, gdy dowiedziałam się, że ojca Kim'a dziś znów nie ma.

- Taehyung? - zawołałam go.
- Góra. - usłyszałam cichy głosik i weszłam po schodkach.

Zobaczyłam go leżącego pod kołdrą wpatrującego się w okno. Na szafce nocnej leżały paczki ciastek i puste butelki po napojach gazowanych.

- Jesteś chory? - zapytałam robiąc krok do przodu.
- Nie. - powiedział, a po chwili obrócił głowę w moją stronę. Jego oczy były napuchnięte od płaczu...  wyglądał na osłabionego.
- Mam iść? - wskazałam na drzwi.
- Nie... proszę zostań. - wychlipał.
- W porządku. - położyłam plecak z boku i usiadłam na rogu łóżka. - Co się stało?
- Ja... - zaczął, a ja żeby dodać mu otuchy położyłam rękę na jego nodze (łydka).
- Możesz mi ufać. - przybliżyłam się, teraz widziałam idealnie jego twarz oraz jego smutek w oczach.
- Czy w plecaku masz proszki? - zapytał.
- Tak? - odpowiedziałam niepewnie.
- Dla mojego ojca? - zapytał znów wciągagąc głęboko powietrze.
- T-tak. - wydukałam.
- No nie. - schował się pod kołdrą i zaczął jeszcze bardziej płakać.
- Taehyung... Taehyung?... Taehyung mówię do Ciebie. - nie reagował. - Taeś... - wyjrzał z nad kołdry.
- Hm? - mruknął.
- Mogę? - wskazałam na miejsce koło niego, a on skinął głową.

Kim Taehyung - Destroy drugs!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz