제27장 여섯째 날 (2)

154 18 7
                                    

Chłopak nie powiedział już nic więcej. Zniknął.

- Czemu ostatnio jesteś tak małomówny? - dziewczyna zapytała sama siebie.

Opuściła toaletę i wróciła na lekcję.

***

Przez całe trzy godziny miała głowę w chmurach. Oberwało jej się za to ostrzeżeniami, lub upomnieniami, jak i minusem z chemii.

Nic wielkiego.

Jednak nie mogła myśleć o niczym innym, jak o jutrzejszym dniu. Stres ogarnął ją już na historii, kiedy to zobaczyła chłopaka. Zmartwiło ją też to, że mało ostatnio rozmawiali.

Yunho stał się przy niej tak jakby nieobecny. Jakby przebywał z nią nie z własnej woli, lecz z całkowitego przymusu.

To jedno. Jej myśl.

A drugie, to według niej gorsze. Co jeśli tak jest?

To właśnie ciężki i specyficzny charakter dziewczyny doprowadził do braku większych ilości znajomych, jak i do braku chłopaka.

Akutalnie spędza czas, siedząc samotnie w domu na kanapie, przy randomowym kanale telewizyjnym.

Od boku mogłaby sprawiać wrażenie szczęśliwej, opanowanej dziewczyny, jednak prawda o jej wnętrzu jest nieco inna, niż ta wizualna. Krótko mówiąc, na ten moment Haną włada lęk, stres i przerażenie.

Jednym piątkiem.

Jutro będzie prawdopodobnie najbardziej stresujący dzień w jej życiu.

"Dlaczego ja wciąż o tym myślę?" - zapytała sama siebie, uderzając się lekko z otwartej dłoni w lewą skroń.

Nagle przyszła do niej wiadomość.

Od: 엄마
Hej, kochanie, jeśli byś mogła, zabierz Joyo do lekarza. Nie zjadł jedzenia, które mu dałaś. Widziałam, że dziwnie chodził, kiedy byłam na przerwie lunch'owej.

Dziewczyna wytrzeszczyła oczy. Zawołała szybko zwierzę. Kot nie przyszedł.

Zaniepokojona wstała z kanapy, gasząc telewizor. Pobiegła do swojego pokoju. Kot leżał na jej łóżku.

- Jezu... - szybko rzuciła się obok zwierzaka i spojrzała na niego. - Joyo, spójrz na mnie. Joyo! - zaczęła wołać, jednak kot nie reagował.

Łzy już napłynęły jej do oczu.

Co, jeśli kot odejdzie?

Wzięła zwierzę na ręce i zbiegła po schodach. Niefortunnie upadła.

Pech.

Spadła na brzuch, upadając centralnie na schody. Na szczęście zdążyła obronić kota przed jakimkolwiek zranieniem.

Jednak podnieść się to sztuka.

Poczuła niesamowity ból w całym ciele.

- Kuźwa mać! - krzyknęła z rozpaczą w głosie. - I co ja teraz zrobię? Joyo... - kot otworzył oczy, na co dziewczyna odetchnęła z ulgą.

Podniósł się i przeszedł wokół własnej osi. Tak jakby, okrążył swoją orbitkę.

- Jak dobrze... - wyjąkała, zamykając oczy z bólu.

Ciężko jej się oddychało.

Z zaciśniętymi zębami, przewróciła się na plecy i spojrzała w sufit.

- Dobra, Hana, zbieraj siły. - powiedziała sama do siebie. - To od tego zależy co się stanie z kotem. Raz... dwa... - na trzy podniosła się.

Niemiłosierny ból opanował jej organizm, przez co upadła jeszcze raz. Tym razem uderzyła głową w poręcz, po czym ponownie uderzyła w schody.

Sierota?

Tym razem straciła przytomność.

***

- Hana! - rodzice dziewczyny wbiegli do domu. Pierwsze co, to przykucnęli przy niej.

Ojciec Choi, złapał kota i podniósł go.

- Wiesz, Nanha? Jadę z nim do weterynarza. Jakby cokolwiek się działo, dzwoń. Jeśli tego nie zrobię, zabije mnie, jak się obudzi.

Matka dziewczyny pokiwała głową i spojrzała na nieprzytomną córkę. Poklepała ją kilka razy po policzku. Kiedy zauważyła, że to nie pomaga, spanikowała.

Godzina dwudziesta pierwsza trzy.

Rodzicielka wybrała numer na pogotowie i poinformowała służbę zdrowia o utracie przytomności przez ich dziecko.

***

Dziewczyna ocknęła się w szpitalu. Poczuła przeszywający ból w żebrach i z tyłu głowy. Rozejrzała się i zobaczyła obok siebie mamę i tatę, a na nogach kota.

- Byliście z nim u weterynarza? Co się w ogóle stało?

- Tak, byliśmy. Wszystko jest z nim okej. A ty staciłaś przytomność, nie potrafiliśmy cię obudzić. Pamiętasz może co się stało, kochanie? - usłyszała głos ojca.

- Przewróciłam się na schodach... Najpierw po prostu nie mogłam wstać, a jak mi się udało, to znowu spadłam i tym razem chyba zemdlałam... w sumie, na to wygląda. Może to ze stresu?

- To bardzo prawdopodobne, kochanie. - odezwała się matka. - Czym się tak stresujesz?

- Nie wiem. - skłamała.

To akurat pamięta.

- Właśnie, która godzina?

- Dwadzieścia trzy minuty po północy.

Pokiwała głową i spojrzała w okno. Ciemna noc, jedynym źródłem światła był księżyc i lampy.

- Dobrze się czujesz, Hana? - zapytał lekarz, wchodząc do pomieszczenia. Dziewczyna przytaknęła. - Myślałem, żeby zatrzymać cię na obserwacji do końca tego dnia, jednak badania pokazały, że nie jest to konieczne. Polecam relaks. Przede wszystkim, relaks. Nie stresuj się niczym przez najbliższy okres swojego życia, twój organizm widocznie ciężko przechodzi różnego rodzaju nerwowe sytuacje. Mają państwo jak wrócić do domu?

- Tak, pewnie.

Ojciec dziewczyny udał się po wypis, a rodzicielka pomogła zabrać wszystkie jej rzeczy. Co prawda nie było ich wiele, jednak jej organizm może być osłabiony - tak jak oznajmił lekarz. Hana trzymała kota, a mama kurtkę i telefon szesnastolatki.

Udali się do samochodu, żegnając się kulturalnie z pielęgniarkami i lekarzami, których mijali.

Ruszli w drogę i po dziesięciu minutach znaleźli się w domu. Dziewczyna poszła na górę do swojego pokoju - po schodach szła oczywiście powoli i ostrożnie.

Usiadła na łóżku i położyła obok siebie kota. Zobaczyła na szafce nocnej kopertę. Otworzyła ją i jej oczom ukazał się list.

❝𝙬𝙝𝙮 𝙢𝙚?❞ 𝘫𝘦𝘰𝘯𝘨 𝘺𝘶𝘯𝘩𝘰Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz