73

609 22 4
                                    

Yaman:

Słyszałem ją jej płacz jej nawoływanie jej błaganie lecz nie mogłem otworzyć oczu. Nagle wszystko ucichło nie było słychać zgiełku, Seher, lekarzy kompletna cisza...

Seher:

Zabrali to twierdząc, że nie żyje lecz ja twierdze inaczej on żyje !! Czuje to a oni mi nie wierzą. Siedzę przed salą „kostnica" i czekam na cud on żyje musi żyć. Siedzę i płacze. Nagle podeszła do mnie pielęgniarka.

- Pani to Seher Kirimli ?

- Tak proszę za mną zaprowadzę panią do męża.

Patrzę na nią z niedowierzaniem jak to do męża ? Przecież mówią, że nie żyje. Moje szczęście nie trwało długo puki nie stanęliśmy pod sala z ta samą nazwą. Wzięłam głęboki wdech i weszłam z pielęgniarka do środka. Ona zaś przyciągnęła łóżko i odkryła Yaman'a. Po czym wyszła z sali zostawiając mnie samą z Yaman'em. Pochyliłam się i pocałowałam go w usta nie był zimny czyli nie był w lodowce. Przytuliłam się do niego i płakałam.

- Mówiłeś, że nigdy mnie nie zostawisz.

Gdy się do niego przytulałam poczułam coś jakby poruszał klatką piersiową potem kolejny raz i byłam pewna, że żyje. Z radości nie mogłam okiełznać łez wybiegłam z pomieszczenia zaczepiając pierwszego lepszego lekarza.

- Mój mąż żyje !

- Jak to jak leży w kostnicy.

- Gówno prawda żyje niech pan idzie ze mną błagam musicie go ratować.

Ciągnęłam go w stronę pokoju w którym leżał Yaman zbadał go i stwierdził to samo co ja zabierając go na sale. Przypięli mu mnóstwo aparatów na monitorze widziałam jak wolno bije mu serce. Wzięli go na operacje a ja czekałam pod salą na jakiekolwiek wieści lecz tego co zaraz się dowiedziałam się nie spodziewałam.

- Seher Kirimli ?

- Tak - odpowiadam wstając na równe nogi.

- Przykro mi pani mąż zmarł na stole operacyjnym.

- J....jak...jak to?

Ruszyłam przed siebie wyszłam z szpitala i pojechałam do domu gdy weszłam ojciec od razu podszedł do mnie i pomachał mi ręką przed oczami. Wtedy doszłam do siebie spojrzałam na ojca i zaczynam głośno płakać...

- Odszedł zostawił mnie choć tak bardzo go kocham...

- Jak to ? - pyta rozbawiony ojciec.

- Do śmiechu ci jeszcze ?

- Bo Yaman...

W tym momencie z kuchni wyłoniła się postać Yaman'a a ja zemdlałam.

Yaman:

Pewnie czekacie na wyjaśnienia ? Otóż zaraz wszystko wyjaśnię byłem w kostnicy tak ale gdy Seher odeszła po lekarza ja stamtąd wyszedłem. Znalazłem się dość szybko u jej ojca który opatrzył mi ranę i opowiedział wszystko. Seher była zastraszana przez Selima i teraz go policja szuka. Uciekł gdy tylko padł strzał a Seher zadzwoniła po pogotowie. Słyszałem każde jej słowo wszystko dosłownie. Pamiętam też wszystko a teraz ? Czuje się dobrze i nie mogę zrozumieć mózgów ten zasranej służby zdrowia. Co to ma być za leczenie uznali mnie za zmarłego a moja biedna Seher tyle się na cierpiała.

Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej pokoju położyłem na łóżku złapałem jej rękę i całowałem jej wierzchni a gdy w końcu otworzyła oczy spojrzała na mnie mówiąc:

- Czy ja umarłam ? Yaman ty nie żyjesz ? Ja też nie znów jesteśmy razem.

- Tak w twoim pokoju głuptasie - mówię chichocząc.

- Tęskniłam za tobą.. - jąka płacząc.

Ujęła moją twarz w dłonie i przyciągnęła do siebie całując.

- Kocham cię.

- Ja ciebie bardziej - odpowiadam i przytulam się do niej.

Opiekunka mojego syna - Yaman & SeherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz