57

623 19 8
                                    

Seher:

Otworzyłam oczy będąc w szpitalu odruchowo wzrokiem zaczęłam szukać Yaman'a lecz bez skutecznie. Pytałam pielęgniarek czy ktoś tu był lecz odpowiadały, że nikogo nie widziały. Zmartwiłam się dokładnie pamiętam głos Yaman on musi tu być musi. Od lekarzy dowiedziałam się, że przywiózł mnie mąż czyli miałam racje. Czekałam długie godziny w końcu zasnęłam.

Yaman:

Wpadłem do sali gdy ją ujrzałem nie powstrzymałem łez nie byłem wstanie. Podszedłem do niej i klęknąłem nad łóżkiem wziąłem jej rękę i pocałowałem jej wierzch. Przykładając sobie do policzka patrzyłem jak spokojnie oddycha. Po chwili przytuliłem się do niej i tak zostałem aż nie wpadli do sali jej rodzice. Psując wszystko obudzili ją rozejrzała się po sali i zatrzymała się na mnie stałem daleko od łóżka. Zignorowała rodziców i patrzyła tylko na mnie a ja na nią. Podszedłem do niej pochyliłem się i przytuliłem ją mówiąc szeptem:

- Jak dobrze, że jesteś bałem się, że nie zdążę na czas, że umrzesz i mnie zostawisz... Seher ja... - spojrzałem jej w oczy - przepraszam.

Łzy płynęły jej po policzkach które od razu starłem. Ona zaś bez słowa po prostu mnie pocałowała. Po czym znów ją przytuliłem jej rodzice obserwowali nas w ciszy. Oboje płakaliśmy ja ciesząc się, że żyje i jest ze mną tak tez i ona. Nie odzywała się wcale tylko mocno mnie objęła to wystarczyło nie musiała nic mówić. Wystarczyło tylko to, że żyje nic więcej nie chce. Odsunąłem się i pocałowałem jej czoło uśmiechnęła się słabo i spojrzała na rodziców. Którzy od razu podeszli do łóżka a ja się wychowałem. Wyszedłem z sali byłem wdzięczy Bogu, że żyje. Wyszedłem z budynku szpitala i odetchnąłem pełną piersią cieszyłem się jak nigdy czekałem aż będę mógł zabrać Seher do domu. Wróciłem spowrotem do szpitala i udałem się na pierwsze piętro prosto do pomieszczenia lekarskiego.

- Witam - mówię wchodząc do pokoju.

- Dzień dobry to znowu pan jak ma się pan awanturować i mnie obrażać to wzywam ochronę - odzywa się pielęgniarka.

- Ja do ordynatora oddziału - mówię.

- To dobrze pan trafił - odzywa się mężczyzna.

- Dzień dobry ja chciałem porozmawiać o mojej żonie.

- A nazywa się ? - pyta spoglądając na mnie.

- Seher Kirimli.

- Może pan żonę zabrać do domu.

- Skąd pan...

- Ja wszystko wiem - wtrąca.

Wzruszyłem ramionami i wyszedłem z gabinetu kierując się prosto do pokoju Seher. Gdy wszedłem jej rodziców już nie było a ona leżała i patrzyła w okno podszedłem bliżej.

- Seher ?

- O gdzie byłeś ? - pyta odwracając się w moja stronę.

- Na dworze a potem u lekarza możesz wrócić do domu - mówię.

- Naprawdę ? - pyta ucieszona.

- Tak.

Podszedłem do niej u przytuliłem do siebie szepcząc do ucha : „Tęskniłem za toba". Seher uśmiechnęła się i złączyła nasze usta w pocałunku. Odsunąłem się nieco i spojrzałem jej w oczy:

- Seher ja chce ci coś powiedzieć... - w tym monecie wszedł jej ojciec.

- Co chciałeś mi powiedzieć ? - pyta.

- Nic powiem ci w domu.

Odsunąłem się od niej i pomogłem się pakować dokładnie wszystko zabierając.

Seher:

Gdy wyszliśmy z szpitala poszukam spokój, że to wszystko dobrze się skończyło. Że Bóg pozwolił bym znów spojrzała w oczy Yaman'a. Nie mogę bez nich żyć muszę w nie patrzeć bo widzę w nich dokładnie siebie. Kocham jego jak i jego oczy, kocham jego wściekłość, waleczność, kocham to, że mnie kocha choć nie przyznał się do tego. Wiem to widzie to kocham jego całego nawet jak marudzi. Nie wyobrażam siebie życia bez niego. Wiem wiem często się powtarzam i wiem, że jeszcze wszystko może się zdążyć ale ja kocham Yaman'a i dla naszej miłości jestem zdecydowana nawet oddać życie.

Opiekunka mojego syna - Yaman & SeherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz