1. Chcę, żeby ten rok był niezapomniany.

332 15 18
                                    

— Mam ochotę się zabić — było pierwszym co usłyszałam od mojej przyjaciółki po wyjściu z pracowni matematycznej. — Uczyłam się na tę jebaną kartkówkę cały pierdolony weekend, więc powiedz mi jakim cudem dostałam z niej szmatę? Przecież tego się nawet naukowo nie da wyjaśnić.

Spojrzałam na rozwścieczoną Sarę, która trzymała w ręce pogiętą kartkę. Matematyka zdecydowanie nie była jej mocną stroną o czym zresztą mogły świadczyć jej oceny i obecne zdenerwowanie. Nie chciałam być suką, więc zamaskowałam śmiech udawanym kaszlem, przez który zachłysnęłam się śliną i naprawdę zaczęłam się dusić.

Gdyby nie Sara, która zaczęła mnie klepać po plecach to pewnie bym umarła na szkolnym korytarzu. Karma to suka.

Kierowałyśmy się w stronę szafek, aby odłożyć podręczniki i udać się na długo wyczekiwany lunch. Umierałam z głodu, chociaż całkiem niedawno jadłam kanapki, batonika i podkradłam trochę cukierków przyjaciółce. Powinnam przejść na dietę, bo, nie powiem, przydałoby się zrzucić kilka zbędnych kilogramów. Przydałoby się też poprawić oceny i znaleźć jakieś wartościowe hobby. Może nauczę się robić na drutach?

Koniecznie dopiszę to do moich przyszłorocznych postanowień.

Zatrzymałyśmy się na końcu kolejki po lunch. Momentalnie do moich nozdrzy dotarł zapach smażonych frytek. Właśnie tego brakowało mi do szczęścia dzisiejszego dnia. Gdybym mogła jeść jedną rzecz przez całe życie to byłyby to właśnie frytki i w sumie hamburgery albo jakieś słodycze.

Zawiesiłam wzrok na stojącej przede mną blondynce. Granatowa bluza z Gapa, czarne szerokie jeansy i białe adidasy tworzyły niczego sobie stylizację. Sara Rosen zawsze lubiła dobrze wyglądać, podążała za trendami lub tworzyła własne. Długimi, pomalowanymi czarnym lakierem, paznokciami wystukiwała coś na ekranie telefonu.

W końcu nadeszła jej kolej, a po chwili moja. Gdy tylko otrzymałam swoją porcję stołówkowej papki, ruszyłam w stronę stolika, przy którym zawsze siedzieliśmy z grupką znajomych. Zajęłam swoje standardowe miejsce, czyli na przeciwko Magnolii, która przeglądała się w małym, srebrnym lusterku.

Obok niej siedziała Sara. Natomiast miejsce obok mnie było puste, bo Ben, który zawsze tu siadał, wygrzewał się obecnie z rodzicami na Majorce. Spojrzałam na przyjaciółkę, która poprawiła swoje długie blond włosy. Przeurocza osiemnastolatka, zakochana po uszy w imprezach, Shawnie Mendesie i pizzy.

Z Sarą przyjaźniłyśmy się od wielu lat. Mimo że w przedszkolu przez pierwsze trzy tygodnie, dzień w dzień, kłóciłyśmy się o tę samą lalkę, ostatecznie postanowiłyśmy bawić się nią razem i tym samym zawrzeć sojusz i zostać przyjaciółkami. Teraz wspólne oglądanie Plotkary, weekendowe wypady na pizzę czy chociażby obsesja na punkcie piosenek Ariany Grande tworzyły tę naszą dziwną, ale wyjątkową przyjaźń.

W pomieszczeniu zrobiło się strasznie głośno, gdyż w drzwiach właśnie pojawiła się banda na ogół zapatrzonych w siebie lalusiów, którzy widzieli tylko czubek swojego nosa, a w głowie nie mieli kompletnie nic. Oczywiście mowa o szkolnej drużynie futbolowej.

O ile niektórzy byli naprawdę w porządku, to większość z nich to zwykli idioci. Grupa osób, która uważała się za ósmy cud świata, była szanowana przez innych, mimo że sama nie szanowała nikogo i oczywiście każdy chciałby się z nimi zadawać, chociaż nie byli nikim godnym uwagi.

Chociaż trzy czwarte uczniów tej szkoły miało dokładnie takie samo, jak nie gorsze, podejście do życia. Stawiać popularność, drogie ciuchy, wypasione auta i najnowsze kosmetyki ponad rozum i szacunek do innych. To przykre jak w tych czasach zyskiwało się znajomych i uznanie.

lost soulsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz