28. Nie znasz całej historii.

73 7 0
                                    

Wiedziałam, że obecność Jasona nie przyniesie niczego dobrego. Poza tym ton jego głosu: pewny siebie, arogancki i tak nie podobny do chłopaka, którego znałam. Coś było nie tak.

— Wow, nie spodziewałem się was razem. Ale skoro wybaczyłaś mu to jak się tobą bawił to znaczy, że to chyba miłość. — Nie miałam pojęcia o czym do mnie mówił, a mimo to czułam jak zaczęły mi się pocić dłonie.

Serce zaczęło bić z zawrotną prędkością. Coraz trudniej mi się oddychało. Jakby ktoś zamknął mnie w małym, ciasnym pomieszczeniu głęboko pod ziemią.

— Nie rozumiem. — Głos mi drżał. Spojrzałam na Conora, szukając tam odpowiedzi. On jednak cały czas patrzył się na Jasona.

Przerażało mnie to. Jego niebieskie oczy, które patrzyły się z nienawiścią. Jego mocno zaciśnięta szczęka, która dodawała mu surowości. Wiedział o czym mówił Jason? Dlatego tak reagował, bo domyślał się co zaraz nastąpi?

— Czekaj... czyli nic nie wiesz? — Kontynuował Jason. — Kurde, sorry, Anderson, nie wiedziałem, że jej nie powiedziałeś.

Udawał. Byłam pewna, że udawał. Wiedział co mówił. Miał w tym jakiś cel. I tu chyba wcale nie chodziło o mnie tylko o Conora.

— Nie słuchaj go. — W końcu zabrał głos ten, który do tej pory tylko słuchał. — Chodźmy na dwór. — Próbował złapać mnie za rękę, ale się odsunęłam.

— Ukrywasz coś przede mną? — Mój głos stracił na sile. Nie miałam nawet pewności czy mnie usłyszał.

Conor zmarszczył brązowe gęste brwi. Chyba zszokowała go moja postawa. Jakby nie mógł uwierzyć, że mu nie ufałam. Jednocześnie miałam wrażenie, że dostrzegłam w jego oczach strach i to pchnęło mnie, by dodać coś jeszcze.

— Nie wyjdę dopóki nie odpowiesz. — Nie miałam pojęcia skąd znalazłam w sobie tyle siły, żeby mu się postawić.

— Nic przed tobą nie ukrywam. — W odpowiedzi usłyszałam drwiący śmiech Jasona. Czułam się źle z tym, że jako jedyna o niczym nie wiedziałam.

— Może warto jej powiedzieć o Brooke. — Skakałam wzrokiem z Conora na Jasona i na odwrót. Coraz mniej mi się to wszystko podobało.

To było cholernie złe uczucie, kiedy chłopak, z którym coś mnie prawie łączyło i chłopak, z którym aktualnie coś mnie łączy mieli wspólny sekret, w który byłam prawdopodobnie nieświadomie zamieszana.

— Zamknij, kurwa, mordę. — Powiedział przez zaciśnięte zęby Conor. — Camila, chodź, proszę. — Nie potrafiłam sobie przypomnieć kiedy ostatnio mnie o coś prosił.

Może pierwszy raz słyszałam to słowo z jego ust?

— Nie. — Nie mogłam mu teraz ulec. Jeśli chciałam dowiedzieć się czegoś więcej musiałam być twarda. — Już ci powiedziałam, jeśli mi nie powiesz o co chodzi to nigdzie nie idę.

Moja postawa najwyraźniej spodobała się Jasonowi, bo uśmiech na jego twarzy wypalał oczy. Wątpiłam jednak, żeby chodziło mu o mnie. Może się myliłam, ale byłam mu w tamtym momencie totalnie obojętna. Nawet jeśli próbował wymusić na Conorze, aby wyznał mi prawdę to kierował się wyłącznie chęcią pogrążenia go, a nie troską o mnie.

— No weź. To chyba nie jest aż takie straszne skoro mi cały czas powtarzałeś, że dziewczyna je ci z ręki i to tylko kwestia czasu aż kopnie mnie w dupę i wybierze ciebie. Pamiętasz jak pow...

— Skończ już pierdolić! — W Conorze coś pękło. Jasonowi udało się przebić przez barierę obojętności, która dotychczas towarzyszyła Andersonowi.

lost soulsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz