2. On właśnie stoi za mną, prawda?

191 9 21
                                    

— On właśnie stoi za mną, prawda? — Ich dziwnie rozbawione spojrzenia były dla mnie definitywną odpowiedzią. — Zaschło mi w gardle, przynieść wam coś z kuchni?

Całkowicie zmieniłam temat, robiąc to co zawsze, czyli udawałam, że wszystko było w porządku. Gdy oboje kiwnęli przecząco głową, bez namysłu ruszyłam w kierunku kuchni, nie odwracając się za siebie.

Nie byłam osobą, która szukała wrogów. Wręcz przeciwnie. Wolę przemilczeć i nie robić niepotrzebnych scen. Gdybym wiedziała, że był w pobliżu to zapewne ujęłabym to wszystko w inne słowa albo w ogóle przemilczała temat.

Było mi cholernie głupio. Nie znałam gościa, być może lubił się mścić? Doskonale wiedziałam jak funkcjonowała ta szkoła i ci ludzie. Nie warto było wychodzić przed szereg jeśli wiedziało się, że nie miało się siły przebicia, bo najzwyczajniej zostanie się stłamszonym przez szkolną elitę.

Zgarnęłam pierwszy lepszy plastikowy kubek z kuchennego blatu, a następnie napełniłam go wódką i dolałam do tego coli. Zbyt mocno brałam wszystko do siebie i z jakiejkolwiek błahostki robiłam problem na skalę światową. A może moja reakcja była słuszna? Może powinnam była obawiać się Conora?

Wzięłam kilka ostatnich łyków drinka, dopijając go do końca, a na moje usta wpłynął grymas spowodowany gorzkim smakiem napoju. Wypuściłam głośno powietrze, po czym zdecydowałam się wyjść na chwilę na zewnątrz. Czułam się strasznie przytłoczona przez tych wszystkich ludzi i potrzebowałam chwili dla siebie.

Wyszłam przed dom, stanęłam przy barierce i dłońmi oparłam się o białe drewno. Spojrzałam w rozciągającą się przede mną noc, która spowiła już całe miasto. Wyciągnęłam z torebki papierosa i zapalniczkę, które należały do Samuela, ale zapomniałam mu ich oddać. Paliłam sporadycznie, zazwyczaj gdy działy się takie chujowe akcje jak ta dzisiaj.

— Zaimponowała mi twoja szczerość. — Wzdrygnęłam się, gdy ciszę obok mnie przerwał czyjś głos. Po czym kątem oka zauważyłam chłopaka, który również oparł się o poręcz tuż obok mnie.

Dzięki świecie. Myślałam, że już dostałam nauczkę, ale ty musisz kompletnie mnie pogrążyć!

— Jeśli chcesz bym cię przeprosiła to powiedz i to zrobię. — Spojrzałam na niego z powagą malującą się na twarzy.

Byłam świadoma, że trochę przesadziłam i głupio zareagowałam. Czasu jednak cofnąć nie mogłam. Przez chwilę intensywnie się we mnie wpatrywał, a jego niebieskie tęczówki odbierały mi pewność siebie. Brązowe włosy miał zaczesany na bok, a na ustach błądził dziarski uśmiech.

— Nie potrzebuję twoich przeprosin. — Zmarszczyłam brwi w konsternacji. — Zapewne co druga osoba tutaj ma podobne zdanie.

To co powiedział wydawało mi się w pewien sposób mega przykre i dołujące, aczkolwiek po jego tonie głosu i zachowaniu szło wywnioskować, że jakoś bardzo się tym nie przejął.

— Nie rozumiem w takim razie po co to całe przedstawienie, toasty i głupie obietnice. — Rzuciłam bez zastanowienia. — Zachowujecie się jakby ta szkoła nie potrafiła bez was funkcjonować.

— Może tak właśnie jest. — Wzruszył nonszalancko ramionami, a ja parsknęłam wyłącznie kpiącym śmiechem. — No bo czemu większość przyszła dzisiaj na imprezę? Co ty tu robisz skoro tak gardzisz tym środowiskiem?

Otworzyłam już usta, żeby mu odpowiedzieć, ale szybko zrozumiałam, że miałam kompletną pustkę w głowie. Wiedział co powiedzieć, a najgorsze było w tym to, że miał cholernie dużo racji. Po co tutaj przyszłam, bo mi się nudziło? Czy może byłam ciekawa tego co bogate i aroganckie dzieciaki naszego głupiego liceum robią w piątkowe wieczory?

lost soulsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz