— Cześć — przywitałam się z mamą, gdy weszłam do kuchni w sobotni poranek. Zegar na ścianie wskazywał pięć minut po ósmej.
— A ty co tak wcześnie wstałaś? — Na twarzy Marii Evans malowało się zdziwienie. Normalnie wstałam znacznie później, więc jej się nie dziwiłam.
— Nie mogłam spać — wyjaśniłam. — No i zgłodniałam. — Dodałam, opierając się o kuchenny blat. — Kawę? — Zaproponowałam, po czym podeszłam do ekspresu.
Mama skinęła potwierdzająco głową. Robiła grzanki z dżemem i miodem, gdy ja się jej przyglądałam. Miała na sobie szarą, dwuczęściową piżamę. Brązowe włosy zaczesała w niechlujną kitkę, a niewyraźne spojrzenie i blada twarz sugerowały, że też niedawno wstała.
Ostatnio nie miałyśmy możliwości spędzić ze sobą czasu, bo ja rano byłam w szkole, a gdy wracałam do domu mama szła do pracy. Od zawsze miałyśmy dobry kontakt. Był nawet taki moment, że miałyśmy tylko siebie i radziłyśmy sobie naprawdę dobrze.
— Spotykam się z kimś. — Przerwałam powstałą między nami ciszę. Wzrok mamy momentalnie wylądował na mnie. Zaciekawiłam ją.
— Cieszę się, że mi o tym mówisz. — Rozpromieniła się. Zmniejszyła dzielącą nas odległość, by objąć mnie ramionami. — Jesteś szczęśliwa?
— Bardzo. — Powiedziałam zgodnie z prawdą. Byłam tak szczęśliwa, że czasami zastanawiałam się czy to nie sen.
Spotykaliśmy się dopiero od kilku dni. Po tak krótkim czasie ciężko było stwierdzić na jakim etapie jesteśmy i czy to co było między nami miało szansę w przyszłości. Aczkolwiek miałam dość okłamywanie mamy gdzie byłam, gdy spotykałam się z Conorem.
— Znam go? — Odsunęła się ode mnie, przyglądając mi się podejrzliwie. Tak naprawdę nie znała większości moich znajomych poza Sarą, Samem, Magnolią i Tylerem.
— Raczej nie. — Wróciłam do przygotowywania dla nas kawy. — Chodzimy razem do szkoły. — Dopowiedziałam, żeby wyjaśnić skąd się znaliśmy.
— Przedstawisz nam go kiedyś? — Mama położyła na blat talerz z grzankami i usiadła na krześle. Po chwili dołączyłam do niej z dwoma kubkami.
— Kiedyś. — Posłałam jej nieco sarkastyczny uśmiech. Nie musiałam długo czekać na jej reakcję, którą było wywrócenie oczami.
W tej chwili nie potrafiłam wyobrazić sobie tego spotkania. Wszyscy siedzielibyśmy przy jednym stole, jedli obiad i rozmawiali o życiu? Mama zadawałaby pytania, David upominałby Olivera, żeby jadł sztućcami, ja wpychałabym w siebie jedzenie, a Conor odpowiadałby na pytania?
— Poczucie humoru odziedziczyłaś po ojcu. — Wzmianka o tacie sprawiła, że automatycznie moje myśli powędrowały w tym kierunku.
Ostatnio tyle się działo, że nawet nie miałam okazji zadzwonić i z nim porozmawiać. Byliśmy w ciągłym kontakcie, bo pisaliśmy SMSy, ale to nigdy nie będzie to samo. Prawdopodobnie spotkamy się dopiero na wakacje, bo to będzie jedyny okres, gdzie będę mogła sobie pozwolić na dłuższą nieobecność w domu.
— Mówiłaś mu już o... — pokręciłam energicznie głową, domyślając się co miała na myśli. Upiłam łyk ciepłej kawy i słuchałam tego co mówiła moja rodzicielka. — Aż żałuję, że go teraz tutaj nie ma. Chciałabym zobaczyć jego reakcję jak się dowie, że jego oczko w głowie ma chłopaka.
— Dzięki mamo. — Wywróciłam oczami, opierając głowę na zgiętych w łokciach rękach. — Wiesz jak wesprzeć córkę.
Moi rodzice byli strasznie nadopiekuńczy. Martwili się o mnie bez względu na to czy miałam pięć lat, czy osiemnaście. Interesowali się co robiłam w wolnych chwilach, co lubiłam, a czego nie. Może dlatego zawsze czułam się ważna i kochana. Wiedziałam, że był ktoś kto stanie za mną, gdy stanę nad przepaścią i nie pozwoli mi spaść.
CZYTASZ
lost souls
Teen FictionByliśmy tylko zagubionymi duszami, które próbowały odnaleźć się w otaczającym ich chaosie.