— Wszystkiego najlepszego, stara dupo! — Zamknęłam Sama w szczelnym uścisku, gdy tylko nadeszła moja kolej na składanie życzeń.
Dokładnie osiemnaście lat temu, dwudziestego czwartego października, przyszedł na świat Samuel Johnson. Oczko w głowie swoich rodziców i starszego rodzeństwa. I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno byliśmy beztroskimi czternostolatkami, którzy wpadli na siebie na licealnym korytarzu.
Jego rodzice włożyli masę pracy w przygotowanie całej imprezy urodzinowej. U nich w domu było to już taką tradycją, że każde dziecko miało wystawne przyjęcie z okazji osiemnastych urodzin. Miała jego najstarsza siostra, Lisa. Dwa lata temu jego brat, Alan, a dzisiaj miał Samuel.
— Chcę ci przypomnieć, że jesteś starsza o całe trzy miesiące. — Odsunęłam się od niego i dostrzegłam na twarzy chłopaka zawadiacki uśmieszek.
Biała, przyległa koszula podkreślała jego wysportowaną sylwetkę, a ciemne spodnie idealnie do niej pasowały. Całą stylizację natomiast dopełniała czarna muszka, idealnie ułożone włosy i nieskazitelny uśmiech. Wyglądał naprawdę dobrze.
— Ale wyglądam na młodszą. — Kontynuowałam temat. Moją buzię przyozdobiła pewność siebie. — Zostawiam cię i idę obejrzeć ten uroczy bufecik. — Wskazałam palcem w stronę stołu pełnego jedzenia.
— Tylko nie szalej, bo zaraz będą podawać kolację. — Kąciki jego ust uniosły się znacznie do góry. Na tę lekko sarkastyczną uwagę wystawiłam w jego stronę język.
Między mną i Samem było w porządku. Nie wracaliśmy do tematu ich bójki przed szkołą. Właściwie to unikaliśmy rozmowy o tym jak tylko się dało. Były kwestie, których zwyczajnie lepiej nie poruszać i chyba właśnie się o tym przekonaliśmy.
Zatrzymałam się w połowie drogi, gdy dostrzegam przed sobą sylwetkę Conora. Jak to było, że na tyle osób ja już na samym początku musiałam trafić akurat na niego? Wyglądało na to, że on, tak samo jak ja, zaczynał imprezę od jedzenia. Dostał za to pozytywny punkcik na mojej liście.
W końcu ruszyłam do stołu, na którym znajdowało się jedzenie. Na dworze zapadał powoli zmrok przez co z daleka nie widziałam zbyt dobrze twarzy chłopaka. Dopiero, gdy dzielił nas metr dostrzegłam, że jego lewe oko zdobił fioletowy siniak.
— Wiesz, że to nie bal przebierańców? — Uniosłam zaczepnie brew. — A nie, zaczekaj. — Uniosłam do góry wskazujący palec, by zatrzymać go gdyby chciał się wtrącić. — To nie charakteryzacja. Ktoś ci sprzedał niezły cios w twarz.
— Jak zawsze zabawna. — Sarkazm w jego głosie wypełnił całą salę. — Jednak zapisałaś się na konkurs. — Oczywiście miał sposób na zmianę tematu i go użył.
Moje zmieszanie cholernie go satysfakcjonowało. Może to był właśnie jego plan? Rzucić pierwszy lepszy tekst i czekać na moją reakcję, która była w tamtym momencie jednoznaczną odpowiedzią, że trafił w punkt.
— Ty naprawdę jesteś pieprzonym stalkerem. — Zaśmiałam się nieszczerze. Moje słowa zdawały się go w ogóle nie ruszać, a ja naprawdę zaczęłam się zastanawiać czy to nie była przypadkiem prawda.
— Byłem zwyczajnie ciekawy z kim będę rywalizował. — Próbowałam wkraść się do jego głowy i poznać jego myśli, by zrozumieć czy to co mówił było prawdą, czy sobie ze mnie żartował.
Nie potrafiłam jednak przebić się przez potężną barierę, za którą kryły się jego prawdziwe intencje. Nie żebym w ogóle posiadała takie zdolności. Ale warto było spróbować.
— Czyli po to była ta głupia przemowa? — Temat konkursu, w którym rzekomo też brał udział, nie dawała mi spokoju. — Od początku to zaplanowałeś?
CZYTASZ
lost souls
Teen FictionByliśmy tylko zagubionymi duszami, które próbowały odnaleźć się w otaczającym ich chaosie.