31. Przepadłem dla ciebie chociaż to ty miałaś przepaść dla mnie.

73 5 0
                                    

Ruszyłam w stronę wyjścia ze szkoły, mając nadzieję, że Conor szedł za mną. Nasza rozmowa będzie zapewne należała do mniej przyjemniejszych niż ta odbyta chwilę temu z Jasonem. Dlatego nie chciałam, żeby ktokolwiek się jej przysłuchiwał. To miało zostać między nami.

— Masz swoje pięć minut, słucham. — Splotłam ręce na klatce piersiowej, przyjmując idealną pozycję do sytuacji. Staliśmy na opustoszałym, szkolnym parkingu przy jednym z dębowych drzew.

— Nie lubię gdy taka jesteś. — Popatrzyłam na niego jak na skończonego idiotę. To właśnie tak bardzo chciał mi powiedzieć? To o to robił aferę?

— Ja też wielu rzeczy nie lubię, ale takie życie. — Rzuciłam bez krzty entuzjazmu w głosie. Ciężko było mi zachować powagę i złość.

Jego niebieskie tęczówki, te które zawsze biły pewnością siebie, te które zawsze miały w sobie ten cholerny błysk, były inne. To nie był ten sam Conor, którego znałam. Może tylko grał na moich emocjach. Może po raz kolejny nabierałam się na jego głupie sztuczki.

— Zapytaj o co chcesz, a ja ci szczerze odpowiem. — Dobrze wiedziałam do czego zmierzał. To była taka nasza gra. Metoda na zdobycie odpowiedzi na pytania, których normalnie byśmy nie zadali.

Gdyby tylko wiedział jak wiele tych pytań było. Chociaż ta myśl strasznie mnie bolała to zrozumiałam, że chyba tak naprawdę nie znałam Conora. Znałam wyłącznie wykreowaną przez niego postać. Ile w tym co robił i mówił było jego prawdziwego? Ile mówił i robił, bo musiał?

— Czy chociaż jedna z rzeczy, które mi powiedziałeś była prawdą? — Nie sądziłam, że wypowiedzenie tak prostych słów mogło sprawiać taką trudność i ból jednocześnie.

Czułam jakby od jego odpowiedzi zależało wszystko. Jakbyśmy my zależeli od jego odpowiedzi. Nie miałam pojęcia czy zdawał sobie z tego sprawę.

— Tak. — Nie przeciągał tej chwili niepewności w nieskończoność. Nie zarzucił mnie wianuszkiem słów, wiązanką przeprosin. Mimo to udało mu się ruszyć moje złamane serce.

— Żałujesz tego co zrobiłeś? — Od razu zadałam kolejne pytanie. Być może to była moja jedyna szansa, gdy miałam możliwość zapytać o cokolwiek i dostać odpowiedź.

Bardziej zranić mnie już chyba nie mógł. Więcej łez niż dotychczas chyba nie byłam w stanie już wylać. Serce nie mogło krwawić bardziej niż krwawiło.

Odkąd tutaj przyszliśmy. Od chwili gdy z moich ust padły pierwsze słowa. Nawet na moment nie przerwał ze mną kontaktu wzrokowego. Niebieskie tęczówki wpatrywały się moje. Nie wiedziałam czy był zły, przejęty czy kompletnie obojętny. Miał tak dziwnie puste spojrzenie.

— Nie. — Miałam nadzieję, że nie zauważył mojej reakcji na to co powiedział. Że nie dostrzegł łez w oczach. — Czujesz coś do mnie?

Teraz on zadał pytanie. Jedno, krótkie i tak cholernie nietypowe. Nie rozmawialiśmy o uczuciach. Nigdy. Nie wiedziałam czy był z kimś kiedyś, czy wierzył w miłość, czy marzył o stałym związku i stabilizacji. Tak samo on nie wiedział nic o mnie. A może zdążył mnie już przejrzeć na wylot, a ja nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy?

— Nie wiem. — Wybrałam najłatwiejszą drogę ucieczki. Odpowiedź, która mogła mówić wszystko i nie mówiła jednocześnie nic.

— Miała być szczera odpowiedź. — Oczywiście musiał się do czegoś przyczepić. Ale przecież w ogóle nie powinno mnie to dziwić. Conor już taki był. Gdy coś mu nie odpowiadało mówił o tym wprost.

Może powinnam postępować tak samo? Nie martwić się o uczucia innych tak jak inni nie martwili się o to jak ja się czułam. Mówić to co myślałam i się nie bać jak zareagują inni. Nie bać się tego jaka byłam i jak się czułam. Powinnam być sobą i się tego nie wstydzić.

lost soulsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz