24. Po prostu chciałem cię pocałować.

76 5 0
                                    

Umawiając się z Sarą w szkole dziesięć minut przed lekcją trzeba było być przygotowanym, że nie zjawi się na czas. Gdybym jej nie znała to pomyślałabym, że sytuacja z jej byłym wciąż nie dawała jej spokoju. Kierowana doświadczeniem wiedziałam jednak, że pewnie zaspała, kreska jej nie wyszła albo musiała skoczyć do sklepu, bo nie miała śniadania.

Napisałam jej czwartego SMSa, po tym jak siedem minut temu napisała, że zaraz będzie. Najwyraźniej dla niej słowo zaraz miało takie samo znaczenie jak dla mnie, gdy mama kazała mi sprzątać, a ja ciągle odpowiadałam zaraz.

Sara odpisała, ale nie zdążyłam przeczytać, bo nastała ciemność. Wzdrygnęłam się, bo kompletnie się tego nie spodziewałam. Czyjeś dłonie przysłoniły mi widok i na początku pomyślałam, że to Sara, ale definitywnie czułam męskie perfumy.

— Hej. — Usłyszałam przy swoim uchu. Momentalnie moje ciało pokryło się gęsią skórką. Już doskonale wiedziałam kim był sprawca tego zamieszania.

— Co robisz? — Strzepnęłam dłonie Conora i odwróciłam się przodem do niego. Na mojej twarzy malowało się zmieszanie.

Byliśmy w szkole. W miejscu publicznym. Zaraz miały zacząć się lekcje, więc korytarze były przepełnione uczniami. Nie mógł od tak zakradać się i robić coś takiego.

— Nic. — Wzruszył nonszalancko ramionami, a na jego ustach błądził wyzywający uśmiech. Conor nie potrafił być poważny, gdy sytuacja tego wymagała.

Zrobił krok w moim kierunku, więc ja instynktownie cofnęłam się do tyłu. Było dziwnie. Pieprzenie dziwnie. Gdy moje plecy zetknęły się z metalową powierzchnią szafki wiedziałam, że będzie tylko gorzej.

Ułożył dłonie po obu stronach mojej głowy, uniemożliwiając mi w ten sposób ucieczkę. A miałam ochotę uciekać. Jasne, chciałam, by Conor zwracał na mnie uwagę w inny niż koleżanki sposób, ale najpierw wolałabym poznać jego prawdziwe zamiary.

Nachylił się nade mną, powoli minimalizując odległość między nami. Nie wiedziałam czy chciał mnie pocałować, drażnił się ze mną, czy może czekał aż go spoliczkuję za tę dziecinadę.

— Przestań. — Dopiero wtedy go odepchnęłam. Wcześniej nie potrafiłam się nawet ruszyć, gdy tak mi się przyglądał. — Ludzie patrzą.

— Przecież nie robimy nic złego. — Conor doskonale wiedział, że takie rzeczy wprawiały mnie w dyskomfort. Mimo to wciąż to robił.

I to mi dało do myślenia. Co jeśli nie robił tego bezcelowo? Może specjalnie odgrywał tę szopkę, bo wiedział jak tego nie znosiłam. A może gdzieś obok stali jego koledzy i obserwowali to wszystko, mając świetny ubaw?

— Założyłeś się z kolegami, że będziesz się tak zachowywał? — Udawałam, że miałam to gdzieś, że byłam opanowana, a wręcz znudzona. W środku jednak powoli pękała moja bezpieczna bariera.

— A widzisz ich gdzieś? — To było silniejsze ode mnie i rozejrzałam się dookoła. — Po prostu chciałem cię pocałować. — Parsknęłam śmiechem.

— Zapomniałeś tylko zapytać czy ja tego chcę. — Splotłam ręce na klatce piersiowej, przyjmując moją bojową postawę.

Może byłam zbyt wymagająca i nie doceniałam tego co dostawałam. Ale ja naprawdę nie tego oczekiwałam od Conora. Nie chciałam publicznych scen niczym z komedii romantycznej. Chciałam normalnej relacji. Obawiałam się jednak, że on nie chciał dać mi żadnej z tych rzeczy.

— Nie rozumiem cię. — Miałam wrażenie, że on nie rozumiał większości tego co do niego mówiłam. A może mówiłam zbyt ogólnikowo? Może powinnam użyć prostszych słów?

lost soulsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz